środa, 19 października 2016

Łk 12, 39-48

Jezus powiedział do swoich uczniów: «To rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».

Dzisiejszemu słowu Ewangelii towarzyszy jakieś napięcie- nie chodzi tylko o futurystyczną wizję eschatologii, ale nade wszystko niewiadomą nadchodzącego czasu. Gotowość do której wyzywa Chrystus wymaga postawy mobilizacji, czujności i dalekowzroczności. Umiejętność odczytywania znaków czasu, nie może stać się paraliżującą, czy wyzwalającą lęk przed niewiadomym wydarzeniem nadejścia- Paruzja, ale wyczekiwaniem przepełnionym nadzieją i ufnością. Metropolita Jan Zizozulas nawoływał wielokrotnie do odkrycia nowej, świeżej perspektywy eschatologicznej. Widzieć dalej obierając perspektywę którą rozpościera przed nami pulsujące życie liturgii. Wskazuje na celebrację Eucharystii jako przestrzeń głoszenia i uobecnienia „Królestwa Ojca i Syna i Ducha Świętego”, przez co cała jest „obrazem rzeczy ostatecznych”. Wielu teologów akcentuje również inny wymiar myślenia o przyszłości i stawania naprzeciw wydarzeniom, które mają nadejść. Mówi się o przemienieniu człowieka już tu i teraz- o potencjale duchowym, który drzemie w głębi jestestwa i staje się znakiem rozszerzenia się Królestwa Bożego. „Autentyczne uprzedzenie końca dostępne jest już teraz. Inaczej zwycięstwo Chrystusa byłoby daremne”- pisał G. Florowski. Postawa oczekiwania wyzwala w wierzących nieprawdopodobne możliwości poznawcze: „Nagle ukarzę się wszystkim i nikt nie będzie potrzebował pytać, czy Chrystus jest tu, czy tam” (J. Chryzostom). Gotowość to również pokorne, subtelne, przepełnione szczęściem przygotowanie na śmierć. Często to, co nam się wydaje tak odległe, może być bliskie- urzeczywistnione już teraz.  Sztuka pięknego przechodzenia została cudownie utrwalona przez Grzegorza z Nyssy w Żywocie Makryny: „Im bardziej zbliżał się jej koniec, tym ona więcej zdawała się wypatrywać piękność Oblubieńca i z tym żywszym pragnieniem tęskniła za Umiłowanym, słabnącą mowę kierując już nie do nas, ale do Tego, w którym utkwiła wzrok. Jej skromne łoże zwrócone było ku wschodowi. Przestawszy rozmawiać z nami, zwróciła się w modlitwie do Boga, błagała Go gestem rąk i cichym szeptem, tak że z trudem słyszeliśmy jej słowa… Gdy ukończyła modlitwę, przywiodła rękę do czoła, by uczynić znak krzyża, by w ten sposób zaznaczyć koniec modlitwy, i wtedy głęboko westchnąwszy, wraz modlitwą zakończyła życie”. Postawa gotowości i czuwania !