wtorek, 26 września 2017


Ps 122  

 Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:
«Pójdziemy do domu Pana».
Już stoją nasze stopy
w twoich bramach, Jeruzalem.

Do niego wstępują pokolenia Pańskie,
aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie,
trony domu Dawida.

W ramach zajęć ze średniowiecznej architektury, zabrałem moich „żaków” na spacer w obrębie dawnej zabudowy. Głównym obiektem była gotycka katedra oparta na „porządku, rozplanowaniu, eurytmii, symetrii i pięknie” (Wincenty z Beauvais). Zawsze biję się z myślami w jaki sposób mówić i wprowadzać w te uświęcone modlitwą pokoleń święte przestrzenie, aby nie było zbyt muzealnie lub anachronicznie. Continuum- wchodząc w czas przeszły dokonany, nie sposób zatracić nic z dynamicznej aktywności Boga i człowieka. Katedra ciągle żyje duchem tamtych czasów- utrwala pamięć o ludziach i zaprasza ciągle nowych do przekroczenia portalu wiary- niczym duchowej inicjacji. Zawsze towarzyszy mi zdanie Jeana Hani z książki Symbolika świątyni chrześcijańskiej: „Do świątyni nie wchodzi się jak do kupieckiego kramu. Strefa, jaką świątynia ogranicza jest przestrzenią sakralną, taki jest właśnie sens łacińskiego słowa templum i greckiego temenos- oba wywodzą się ze wspólnego źródła oznaczającego „ciąć”, „odgraniczać.” Zamknięty obręb świątyni wyraźnie odgranicza i oddziela od otaczającej strefy świeckiej przestrzeń sakralną, zarezerwowaną dla Boskości.” Dla ludzi średniowiecza świat był naszpikowany symbolami, tak jak dzisiejszy znakami drogowymi z taką różnicą, że ci z przeszłości potrafili z wielką wrażliwością poruszać się po nim i odkrywać jego głębokie sensy. My jesteśmy zbyt często rozproszeni i zmęczeni, a dłoniach dźwięczą nam komórki hamując naszą duchową percepcję. Współczesny człowiek tak bardzo jest przyodziany w profanum, że znajdując się w przestrzeni sacrum może odczuwać swoisty dysonans poznawczy, lub traktować to miejsce jak relikt przebrzmiałej historii. Otto von Simon wybitny mediawista próbował przybliżyć średniowieczny obszar sztuki sobie współczesnym. Pisał: „Epokę gotycką nazywano epoką duchowej wizji. Świat nadprzyrodzony objawiał się zmysłom. Życie religijne było owładnięte pragnieniem oglądania świętej rzeczywistości cielesnymi oczyma. Architektura wychodziła temu pragnieniu naprzeciw. W murach kościoła Bóg był w tajemniczy sposób obecny. Świątynia stanowiła obraz Nieba... Świątynia objawiała doskonałość porządku kosmicznego.” Katedra nie była dziełem przypadku czy spontanicznej kreacji zdolnych rzemieślników- przekonywałem moich uczniów- była dziełem geniuszu zrodzonego w tyglu kontemplacji i rozumu oświeconego wiarą. „Oglądający potrzebuje ogromnego skupienia, aby móc uczestniczyć w tym wyrównaniu kontrastów i triumfie ostatecznie równowagi. Podobnie jak bachowska fuga, żąda gotycka katedra udziału naszego umysłu i naszego uczucia, bo gdy z jednej strony mieniący się rubinową czerwienią żar ażurowych okien skłania nas do zatopienia się w mistycznym uniesieniu, to z drugiej strony precyzyjny rysunek delikatnych, a mimo to mocnych linii absorbuje nasz umysł” (N. Pevsner). Cud tego wnętrza wyraża się w imponujących wysokościach kamiennych sklepień i arkad- tak bardzo smukłych że przypominają las drzew pnących się wysoko ku niebu. Wszystko tu posiada teologiczne znaczenie; najdrobniejszy detal był częścią większej całości opowiadającej o wielkości Boga, który schodzi w ten święty przybytek i „staje” naprzeciw człowieka. U Durnada de Mende, można wyczytać te metaforyczne znaczenia, że okna kościoła oznaczają szczerą gościnność i czułe miłosierdzie, że witraże ilustrują Pismo Święte, że posadzka symbolizuje fundament naszej wiary albo wyobraża ubogich duchem z racji ich pokory, że dźwigary łączące poszczególne części budowli kościelnej oznaczają możnych tego świata lub kaznodziejów, którzy bronią jedności Kościoła i podtrzymują ją... Wreszcie wzrok będącego w środku świątyni widza galopuje ku sanktuarium, miejscu Bożej Obecności, ześrodkowanej wokół ołtarza- oznaczającego samego Zbawiciela, Jego betlejemski żłóbek czy jerozolimski grób z którego wychodzi do ludzi zwycięski i przyobleczony w światłość pierwszego dnia. W średniowiecznej świątyni kamienie wraz witrażami i ściennymi malowidłami opowiadają o wielkiej tęsknocie człowieka za światem idealnym, pięknym, pozbawionym znamion bólu i śmierci. „Bóg żyje tu też, ale nie w pełni- przekonywał Simon Vostre, myśliciel z XV wieku- w materialnym niebie: w kościele.”