sobota, 16 września 2017


Łk 6, 43-49

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta....

Metafora drzewa jest oczywista dla uważnego czytelnika Biblii. Człowiek „jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną; co uczyni pomyślnie wypada”(Ps 1). W człowieku istnieje czas zasiewu i wzrostu, wychylenia się ku górze niczym korona rozrastających się spontanicznie liści. Duchowość można porównać do słojów w drzewie, zwartych lub rozszerzających się; każda z warstw utrwala okres wegetacji lub dynamicznych przeobrażeń. Angelus Silesius pisał: „W małym ziarnku gorczycy, jeśli to pojąć pragniesz, jest obraz rzeczy wielkich- co w górze są  i na dnie.” To ziarno wrzucone w ziemię staje się drzewem otulonym światłem i ciepłem słońca. Człowiek nie jest samotnie zasadzonym drzewem, będącym w izolacji, jest powołanym do owocowania- udzielania życia- płodności wiary. Porównanie człowieka do drzewa przez Chrystusa ma jeszcze jeden głęboki sens- utożsamienie z krzyżem. Poziomy i piony „belek” przechodzą przez człowieka czyniąc go istotą paschalną- zdolną przejść najbardziej dramatyczne chwile i ostatecznie dokonywać najbardziej śmiałych decyzji. Nie jesteśmy już spadkobiercami krzyża obciążonego strachem apostołów, zdradą, czy tchórzostwem... Jesteśmy uczniami świetlistego znaku triumfu- niosący w sobie konanie i śmierć Jezusa, ale nade wszystko energię życia którego nie może zatrzymać grób. Prawdziwe owocowanie rodzi się ze śmierci; umieranie dla grzechu i egoizmu. „Drzewo krzyża przynosi nie śmierć, lecz życie- pisał św. Teodor Studyta- nie wyrzuca  z raju, lecz do niego wprowadza...”