Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie ma drzewa dobrego, które by
wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po
własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani
z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego
serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z
obfitości serca mówią jego usta....
Metafora drzewa jest
oczywista dla uważnego czytelnika Biblii. Człowiek „jest jak drzewo zasadzone
nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną;
co uczyni pomyślnie wypada”(Ps 1). W człowieku istnieje czas zasiewu i wzrostu,
wychylenia się ku górze niczym korona rozrastających się spontanicznie liści.
Duchowość można porównać do słojów w drzewie, zwartych lub rozszerzających się;
każda z warstw utrwala okres wegetacji lub dynamicznych przeobrażeń. Angelus
Silesius pisał: „W małym ziarnku gorczycy, jeśli to pojąć pragniesz, jest obraz
rzeczy wielkich- co w górze są i na
dnie.” To ziarno wrzucone w ziemię staje się drzewem otulonym światłem i
ciepłem słońca. Człowiek nie jest samotnie zasadzonym drzewem, będącym w izolacji,
jest powołanym do owocowania- udzielania życia- płodności wiary. Porównanie
człowieka do drzewa przez Chrystusa ma jeszcze jeden głęboki sens- utożsamienie
z krzyżem. Poziomy i piony „belek” przechodzą przez człowieka czyniąc go istotą
paschalną- zdolną przejść najbardziej dramatyczne chwile i ostatecznie
dokonywać najbardziej śmiałych decyzji. Nie jesteśmy już spadkobiercami krzyża
obciążonego strachem apostołów, zdradą, czy tchórzostwem... Jesteśmy uczniami
świetlistego znaku triumfu- niosący w sobie konanie i śmierć Jezusa, ale nade
wszystko energię życia którego nie może zatrzymać grób. Prawdziwe owocowanie
rodzi się ze śmierci; umieranie dla grzechu i egoizmu. „Drzewo krzyża przynosi
nie śmierć, lecz życie- pisał św. Teodor Studyta- nie wyrzuca z raju, lecz do niego wprowadza...”