Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i
upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś
nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech
świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A
jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane
w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej,
zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie,
to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj
albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».
Jezus jest Mistrzem
pierwszego kontaktu, był blisko ludzi i doskonale rozumiał napięcia jakie
między nimi mogły narastać. Mowa jest dzisiaj o chrześcijańskim- szerzej-
ludzkim aspekcie upomnienia i przebaczenia. W naszym społeczeństwie już upłynęło
tyle lat od upadku ustroju komunistycznego, a w ludziach ciągle drzemie
kolektywna pokusa donoszenia na drugiego człowieka; przystawianie ucha w cudze
życie i sprawy. Zwróćmy uwagę jak ważny jest w Ewangelii czynnik ludzki; pełne
wrażliwości i delikatności człowieczeństwo oparte na zasadzie wzajemnego
wspomagania i miłości. Kościół również wielokrotnie zapomina, że nie jest
trybunałem sądowniczym, a Chrystusową lecznicą w której miłosierdzie rozlewa
się na ludzką nędzę grzechu. Tym, co jest ważne, jest odzyskanie brata. Nie
chodzi o to, aby wypunktować katalog jego grzechów, czy ukarać, ale o to, aby
go odzyskać- zrehabilitować; zanurzyć na powrót w uzdrawiającej miłości
Zbawiciela. Nadając ludzkiej naturze wolność, Bóg pragnął, aby uczestniczyła
ona w jego własnej doskonałości. „To dzięki wolności człowiek jest równy Bogu”-
pisał św. Grzegorz z Nyssy. Czasami ta przestrzeń wolności- samostanowienia o sobie
staje się źródłem choroby: szemrania, upadku, oskarżenia, rozpaczy. „Wolność
jest wolą duszy rozumnej, gotowej poruszać się ku swemu przedmiotowi” (Diadoch
z Fotyki). Nawet naruszając granicę tej wolności, człowiek na horyzoncie
dostrzega wyjście z najbardziej zagmatwanej sytuacji; wiara nadaje sens
zmaganiu. Chrześcijanie są grzesznikami i Kościół jawi się również jako
wspólnota wybrakowana, połamana, pełna ludzkich niewierności oraz zgorszenia.
Ostatecznie każdy chrześcijanin posiada świadomość, że jest grzesznikiem pośród
grzeszników, bratem wśród zagubionych braci, dzieckiem oczekującym na ojcowską miłość-
będącym jeszcze w kokonie, potencjalnym świętym. Zawsze lepiej jest kochać, niż
denuncjować- w tym wyraża się pełnia eklezjalnej sakramentalności i pokajania.
Jeżeli Kościół ekskomunikuje brata w imię litery prawa i pozornej
nieskazitelności, wtedy stawia siebie obok Ewangelii Miłości- zaprzeczając jej
w całej rozciągłości działania. „Tam jest Kościół, a Kościół to Chrystus,”
twierdził z całą stanowczością Tertulian. Brak miłości i przebaczenia względem
brata jest zaprzeczeniem miłości Chrystusa i Jego wizji Kościoła. Chrześcijaństwo
winno nieść nadzieję dla świata i uwikłanego w słabościach człowieka.
Chrześcijaństwo daje nadzieję na uzdrowienie, które wraz z miłością Boga
rozlewa się niczym rzeka użyźniając jałową glebę nihilizmu i zwątpienia. „Tak,
wierzę i wyznaję- pisze ks. T. Halik- że za pośrednictwem wzajemnie
przenikającej się miłości, wiary i nadziei człowiek może wejść w miłosny taniec
w samym sercu Trójcy Świętej.” Ten ewangeliczny optymizm oddają również ujmujące
duszę słowa Dostojewskiego włożone w usta Marmieładowa z powieści Zbrodnia i kara: „...pożałuje nas Ten,
który ulitował się nad wszystkimi, który wszystko rozumiał, On też jeden jest
sędzią... I osądzi wszystkich sprawiedliwie i przebaczy dobrym i złym,
wyniosłym i pokornym... I wyciągnie ku nam prawicę swoją, a my przypadniemy i
zapłaczemy... i wszystko zrozumiemy !”