piątek, 2 marca 2018


Łk 15, 18

 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie».

Wielki Post pozwala ludziom wiary odkrywać głębię miłosiernego serca Ojca. „Otwórz mi, Dawco życia bramę skruchy.” Jestem grzesznikiem i zagubionym synem, odkrywającym krok po kroku czułe spojrzenie Boga i Jego rozpostarte ramiona przyjęcia, przebaczenia, obdarowania. „Skrucha wypływa z poznania prawdy”- pisał T.S. Eliot. Człowiek poznając prawdę o obiektywnym stanie własnego życia, pragnie powrócić do ojcowskiego domu; miejsca gdzie bije gejzer rodzicielskiej miłości. Czy zastanawialiście się kiedyś nad nieprawdopodobną i niemożliwą do opisania radością Boga z powodu odzyskania zagubionego dziecka ? Niezwykłe jest przesłanie mówiące o radości Boga. „Ojciec z przypowieści Jezusa nie jest postacią autorytarną. Jego postępowanie odsłania wręcz rysy macierzyńskie. Pozwala on odejść młodszemu synowi, który skwapliwie korzysta z daru własnej wolności. Ojciec nie chce narzucać siłą swojej woli. Obca jest mu chęć posiadania człowieka jako przedmiotu. Wyrzeka się panowania nad własnym synem i rozporządzania jego życiem... Potrafi cierpliwie czekać. Pozwala nie tylko odejść, ale również błądzić po manowcach wolności.”(W. Hryniewicz). Doświadczenie grzechu przez syna- ześwinienie, stanie się najważniejszym krokiem ku przemianie sposobu myślenia i serca. Ten zwrot nie jest spowodowany fatalnym stanem położenia, lecz głodem miłości łapczywie i bezskutecznie zapychanym strąkami rozpaczy. Grzech marnotrawnego syna był jakimś trudnym do zgłębienia poczuciem ciężaru „krzyża”; mądrą lekcją zderzenia się z własną niemocą, pustką i próżnością prowadzącą jedynie do zatraty siebie. Święty Maksym Wyznawca wspomina o tym paraliżującym człowieka rodzaju cierpienia. Mówi o bólu który rodzi się z nadmiaru doświadczanych przyjemności. Każdy etap kolejnego kolekcjonowania wrażenia, prowadzi jeszcze dalej w pustkę i duchową śmierć. W takiej dramatycznej sytuacji, tylko przyjęty z wiarą krzyż staje się wybawieniem. Poruszyły mnie słowa o. D. Staniloae: „Każdy krzyż, posiadający zbawczą moc, to krzyż, który noszę nie tylko z powodu mojego własnego grzechu, lecz także z powodu grzechu innych. Powinienem pochylić się dźwigając mojego bliźniego z jego krzyżem, a pochylając się i uginając formuję duchową poziomą linię, uniżającą linię krzyża, aby ten kogo niosę na ramionach, mógł utworzyć linię pionową. Nasza moralna słabość i bezsilność, nasza niewystarczająca odpowiedzialność wobec Boga i bliźnich- oto co formuje nasz krzyż.” Ostatnie krzyż jest potwierdzeniem przebaczającej miłości Ojca !