Dzisiaj
na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemię zawiesił, na króla aniołów
zakładana jest korona cierniowa, w szatę hańby obleczony jest Ten, Który niebo
przyodziewa obłokami, policzkowany jest Ten, który w Jordanie uwolnił Adama,
gwoźdźmi przybity Oblubieniec Kościoła, włócznią przebity jest Syn Dziewicy.
Kłaniamy się Twym cierpieniom, Chryste. Okaż nam Twe chwalebne zmartwychwstanie
!
Wielki Piątek to jedyny
taki dzień w ciągu roku, kiedy to przez skorupę zabieganego i pochłoniętego sprawami świata człowieka, przebija się prawda o Krzyżu do
którego został przytwierdzony Syn Boży. To również w liturgii Kościoła jedyny
dzień w którym spojrzenie z Eucharystii przechodzi na jej Owoc- Chrystusa-
Baranka wchodzącego w objęcia odtrącenia i śmierci. Tego dnia jakaś trudna do opisania łaska przechodzi przez ludzkie
serca powodując sejsmiczny wstrząs; czyniąc je uspokojonymi- wychylonymi ku
miłości Boga i ludzi. „Jaśnieje tajemnica Krzyża”- jak to wyraża starożytny
hymn liturgiczny. Jaśnieje i swoim blaskiem zagarnia ludzkie spojrzenia, kruszy
najbardziej stwardniałe serca, a usta wychyla do pocałunku złożonego na Ciele
umęczonego Boga. Dzisiaj chyba najmocniej dociera do nas prawda o tym, że
„Chrystus umarł za nasze grzechy i został wskrzeszony dla naszego usprawiedliwienia”
(1 Kor 15,3-4). Jego agonia staje się odpowiedzią dla cierpiącego człowieka i
stworzenia, nadając sens nawet temu, co jest pozbawione tego sensu. „Krzyż
wskazuje nam wskrzeszenie i drogę, która do niego prowadzi... Przez krzyż świat
i nasze życie stają się przejrzyste” (D. Staniloae). W sercu chrześcijanina
rodzi się na powrót pytanie: Dlaczego umarł za moje grzechy ? Odpowiedzią która
niczym wschodzące słońce rozpromienia wszystko, staje się najprostsze z
możliwych wyjaśnień: „Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas” (Ef
5,2). Umiłował każdego człowieka i zajął jego miejsce unicestwienia. „Umiłował
Kościół i dlatego wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25). Zostaliśmy
ochrzczeni w Jego śmierci, rozgrzani miłością, stworzeni z przebitego boku,
niczym rajska Ewa z boku pogrążonego w śnie Adama. „Być ochrzczonym w Jego
śmierci oznacza wejść w serce Jezusa- powie R. Cantalamessa- wziąć udział w
dramacie miłości i cierpienia Boga... Z tego chrztu wychodzi się jako nowe
stworzenie, gotowe służyć w nowy sposób dla Królestwa Niebieskiego.” Oznacza to
śmierć dla grzechu i odkrycie bijącego źródła w sakramencie Chrztu i
Eucharystii – Woda i Krew- totalne uchrystusowienie człowieka- Theosis. Jezus stał się „świątynią” w
której wytrysnęła fontanna życia- rozszczelniło się serce Ojca i wytrysnęła
miłość przykrywając duszny i pozbawiony miłosiernego współczucia świat.
Zwyciężył Lew z pokolenia Judy- Syn Człowieczy, a sztandarem tego zwycięstwa
stał się Krzyż. Przez niego „wstąpił na wyżynę, powiódł jeńców” (Ps 68,19),
przez niego „zstąpił w głębiny otchłani”- jako powie Orygenes- ponieważ Krzyż
ma „wysokość i głębokość.” Zrozumie to tylko ten, przez którego serce
przechodzi cząstka tego palladium zwycięstwa- Drzewa Życia, gdzie rozkwitają
pąki najpiękniejszych kwiatów. Stojąc pod tym drzewem każdy z nas jest
zwyczajnym łotrem i bluźniercą- żebrakiem miłości ! Tak powinniśmy się czuć
tego dnia, kiedy całujemy całun i przedstawionego zranionego w dłonie, bok i
nogi Chrystusa. Święty Grzegorz z Nazjanzu streszcza tę wielką tajemnicę
miłości w kilku słowach: „Żaden cud nie jest taki jak cud mojego zbawienia:
nieliczne krople krwi odnawiają cały świat.”