poniedziałek, 26 marca 2018


J 12,3-7

 Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.  

Ewangelia przenosi nas do Betanii, do domu bliskich przyjaciół; miejsca niezwykle ważnego sercu Jezusa. Atmosfera tego spotkania jest jak zawsze pełna ciepła, wdzięczności i miłości. Marta i Maria, siostry Łazarza, mają za co, dziękować Panu. Sam Łazarz nie opuszcza na krok Tego, który dał mu jeszcze jedną szansę oglądania świata i radości z daru życia. Marta jak zawsze zakrzątana, aby na stole nic nie zabrakło, a jej siostra wpatrzona w Jezusa, przemawia do nas nie tylko ufnością wiary, ale również śmiałym gestem którego wonność przepełni cały dom. Olejek nardowy- aromatyczny, intensywnie wnikający w skórę, tak że można jego zapach odczuwać przez kilka dni. „Woń boskich maści- powiada św. Grzegorz z Nyssy- nie jest zapachem wyczuwanym przez nozdrza, lecz wonią pewnej, niematerialnej i umysłem poznawalnej mocy, która wraz z tchnieniem Ducha umożliwia wdychanie słodkiej woni Chrystusa”. Maria musiała wydać mnóstwo pieniędzy na ten wonny balsam, bowiem kosztował mnóstwo pieniędzy. Święte marnowanie, które tak poruszyło fałszywie zatroskanego o ubogich Judasza. W tej scenie dokonuje się coś więcej, niż higieniczne namaszczenie, świadczące o wdzięczności domowników. To gest miłosierdzia- symbolicznie zapowiadający dzień pogrzebu i namaszczenia Jezusa. Wszystko dzieje się przed Paschą, a więc ostatnie dni i godziny, przed dramatycznymi wydarzeniami w Jerozolimie. Kobieta przez gest namaszczenia przenosi nas już, do kwitnącego, pięknego ogrodu gdzie będzie znajdował się grób wykuty w skale, i gdzie w poranek wielkanocny niewiasty udadzą się namaścić Jego ciało. „Oby starczyło duchowego oleju w naczyniach naszych dusz, abyśmy nie tracili czasu na zakupy, i mogli z niego korzystać w czas chwały, śpiewając: Błogosławcie Pana” (hirmos). W Ewangelii pojawia się jeszcze drugie podanie mówiące o namaszczeniu, ale z rąk innej kobiety- jawnogrzesznicy. W domu faryzeusza pojawia się kobieta poraniona licznymi grzechami i swoimi łzami obmywa stopy Pana. Wyciera je własnymi włosami i namaszcza aromatycznym olejem. Ilustruje dla nas tę scenę katyzma prawosławnej jutrzni: „Przyjacielu człowieka, nierządnica przystąpiła do Ciebie, miro ze łzami wylewając na Twoje nogi, i z Twego polecenia wybawiona została od smrodu zła, zaś uczeń Twój niewdzięczny (Judasz) odrzuca łaskę i odziewa się smrodem, z żądzy srebra sprzedaje Ciebie.” My również jako mistyczne członki Ciała Chrystusa- czyli Kościół, mamy być miłą wonią Chrystusa. Powie św. Paweł: „Lecz Bogu niech będą dzięki za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić po wszystkich miejscach woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa, zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla jednych jest to zapach śmiercionośny- na śmierć, dla drugich zapach orzeźwiający- na życie” (2 Kor 2,14-16).