Maria zaś wzięła funt szlachetnego i
drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je
otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z
uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za
trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego,
jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to,
co składano. Na to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie
namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie
nie zawsze macie”.
Ewangelia przenosi nas
do Betanii, do domu bliskich przyjaciół; miejsca niezwykle ważnego sercu
Jezusa. Atmosfera tego spotkania jest jak zawsze pełna ciepła, wdzięczności i
miłości. Marta i Maria, siostry Łazarza, mają za co, dziękować Panu. Sam Łazarz
nie opuszcza na krok Tego, który dał mu jeszcze jedną szansę oglądania świata i
radości z daru życia. Marta jak zawsze zakrzątana, aby na stole nic nie
zabrakło, a jej siostra wpatrzona w Jezusa, przemawia do nas nie tylko ufnością
wiary, ale również śmiałym gestem którego wonność przepełni cały dom. Olejek
nardowy- aromatyczny, intensywnie wnikający w skórę, tak że można jego zapach
odczuwać przez kilka dni. „Woń boskich maści- powiada św. Grzegorz z Nyssy- nie
jest zapachem wyczuwanym przez nozdrza, lecz wonią pewnej, niematerialnej i
umysłem poznawalnej mocy, która wraz z tchnieniem Ducha umożliwia wdychanie
słodkiej woni Chrystusa”. Maria musiała wydać mnóstwo pieniędzy na ten wonny
balsam, bowiem kosztował mnóstwo pieniędzy. Święte marnowanie, które tak
poruszyło fałszywie zatroskanego o ubogich Judasza. W tej scenie dokonuje się
coś więcej, niż higieniczne namaszczenie, świadczące o wdzięczności domowników.
To gest miłosierdzia- symbolicznie zapowiadający dzień pogrzebu i namaszczenia
Jezusa. Wszystko dzieje się przed Paschą, a więc ostatnie dni i godziny, przed
dramatycznymi wydarzeniami w Jerozolimie. Kobieta przez gest namaszczenia
przenosi nas już, do kwitnącego, pięknego ogrodu gdzie będzie znajdował się
grób wykuty w skale, i gdzie w poranek wielkanocny niewiasty udadzą się namaścić
Jego ciało. „Oby starczyło duchowego oleju w naczyniach naszych dusz, abyśmy
nie tracili czasu na zakupy, i mogli z niego korzystać w czas chwały,
śpiewając: Błogosławcie Pana” (hirmos). W Ewangelii pojawia się jeszcze drugie
podanie mówiące o namaszczeniu, ale z rąk innej kobiety- jawnogrzesznicy. W
domu faryzeusza pojawia się kobieta poraniona licznymi grzechami i swoimi łzami
obmywa stopy Pana. Wyciera je własnymi włosami i namaszcza aromatycznym olejem.
Ilustruje dla nas tę scenę katyzma prawosławnej jutrzni: „Przyjacielu
człowieka, nierządnica przystąpiła do Ciebie, miro ze łzami wylewając na Twoje
nogi, i z Twego polecenia wybawiona została od smrodu zła, zaś uczeń Twój niewdzięczny
(Judasz) odrzuca łaskę i odziewa się smrodem, z żądzy srebra sprzedaje Ciebie.”
My również jako mistyczne członki Ciała Chrystusa- czyli Kościół, mamy być miłą
wonią Chrystusa. Powie św. Paweł: „Lecz Bogu niech będą dzięki za to, że
pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić po wszystkich miejscach
woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa, zarówno dla
tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla
jednych jest to zapach śmiercionośny- na śmierć, dla drugich zapach
orzeźwiający- na życie” (2 Kor 2,14-16).