Wielka Sobota- dzień
uroczystego Szabatu Boga. Milczenie spowija grób i ludzkie serca; święty
bezruch który za chwilę przemieni się w pełną splendoru i radości liturgię
Wigilii Paschalnej. Kościół zatopiony w kontemplacji, oczekuje chwili w której
otworzą się „bramy Raju,” kiedy drzwi kościoła i carskie wrota ikonostasu
zostaną rozpostarte dla tych którzy oczekują zstąpienia Słońca. „Głęboka cisza
ogarnia stworzenie w spoczynku- pisała Minke de Vres- Lecz Bóg Ojciec,
współczujący, działa dalej. Życie zstępuje w otchłań śmierci wypełniając swym
blaskiem najciemniejsze jej dno. Owocowanie ziarna wrzuconego w ziemię, które
obumiera w swej pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego.”
Chrystus złożony w grobie odpoczywa, po tak wielkim boju, który dokonał się na
drzewie kaźni. Zranione Jego dłonie, bok i nogi, są świadectwem dramatu, który
zgotowała mu ludzkość; odciśnięte niczym pieczęć w pamięci Kościoła, staną się
znakami chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i królestwem demona. „Dzisiaj grób
ogarnął Tego, który w swojej dłoni trzyma całe stworzenie, kamień okrywa Tego,
który niebo okrywa pięknością, śpi życie i drży otchłań.” W sobotę dokonuje się
jedynie to, co wyrażają słowa chrześcijańskiego Credo- „zstąpił do piekieł”. Zstąpienie do piekieł widziane oczyma
wiary, stanowi jedno, powiązane i komplementarne wydarzenie: męki, śmierci
krzyżowej i zwycięskiego zmartwychwstania. Krzyż i zmartwychwstanie ukazują się
w tej perspektywie jako dwa oblicza tego samego Misterium. Tę właśnie jedność
Chrystusowej Paschy wyraża ikonografia chrześcijańskiego Wschodu,
przedstawiając Anastasis jako
zstąpienie i wyjście z Otchłani: Chrystus kruszy bramy krainy zmarłych, dźwiga
Adama i Ewę za rękę i wprowadza wszystkich oczekujących Go do królestwa życia.
Słowa radosnego Troparionu powtarzane wiele razy, oddają podniosłość tego
misterium wiary: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i
będących w grobach życie dał”. W ten sposób każdy wierzący może z właściwą dla
siebie wrażliwością, kontemplować tajemnicę zbawienia, która stanowi jakże
ważną prawdę o ostatecznej perspektywie życia w Bogu. Tu ciemność zostaje
ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bunt Adama
który stał się przyczyną strącenia w ciemność, teraz zostaje rozświetlony
obecnością zstępującego Życia. W apokryficznej Ewangelii Nikodema czytamy: „I
ujrzałem, że Pan Jezus Chrystus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki,
a jednak skromny, trzymając w dłoni łańcuch pętający szyję Szatana i jego
związane plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłwszy świętą
stopę na jego szyję, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień.” Wielka Sobota
stanowi już antycypację wydarzenia wielkanocnego – centrum chrześcijańskiego
obchodu- Nocy triumfu- w czasie której w Paruzji może nadejść Pan. Wieczorem
kiedy rozbłyśnie światło Paschału- wszystko zostanie zapłodnione życiem i
światłością. Tak jak od światła świat zaczął istnieć jako przygotowany do wejścia
w relację z Bogiem, tak światło Chrystusa Zmartwychwstałego oświeci ciemności
ludzkich serc, i pozwolić na nowo uchwycić oczom duszy, blask światła-
zapowiadającego wielką eksplozję światła, które rozsadzi kamienny grób. „Oczyśćmy
zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego- będą opowiadać o tym apofatycznym
wydarzeniu teksty liturgii wschodniej- w niedostępnym świetle swego
Zmartwychwstania. I usłyszymy wyraźnie jak mówi: Witajcie !”
sobota, 31 marca 2018
piątek, 30 marca 2018
Dzisiaj
na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemię zawiesił, na króla aniołów
zakładana jest korona cierniowa, w szatę hańby obleczony jest Ten, Który niebo
przyodziewa obłokami, policzkowany jest Ten, który w Jordanie uwolnił Adama,
gwoźdźmi przybity Oblubieniec Kościoła, włócznią przebity jest Syn Dziewicy.
Kłaniamy się Twym cierpieniom, Chryste. Okaż nam Twe chwalebne zmartwychwstanie
!
Wielki Piątek to jedyny
taki dzień w ciągu roku, kiedy to przez skorupę zabieganego i pochłoniętego sprawami świata człowieka, przebija się prawda o Krzyżu do
którego został przytwierdzony Syn Boży. To również w liturgii Kościoła jedyny
dzień w którym spojrzenie z Eucharystii przechodzi na jej Owoc- Chrystusa-
Baranka wchodzącego w objęcia odtrącenia i śmierci. Tego dnia jakaś trudna do opisania łaska przechodzi przez ludzkie
serca powodując sejsmiczny wstrząs; czyniąc je uspokojonymi- wychylonymi ku
miłości Boga i ludzi. „Jaśnieje tajemnica Krzyża”- jak to wyraża starożytny
hymn liturgiczny. Jaśnieje i swoim blaskiem zagarnia ludzkie spojrzenia, kruszy
najbardziej stwardniałe serca, a usta wychyla do pocałunku złożonego na Ciele
umęczonego Boga. Dzisiaj chyba najmocniej dociera do nas prawda o tym, że
„Chrystus umarł za nasze grzechy i został wskrzeszony dla naszego usprawiedliwienia”
(1 Kor 15,3-4). Jego agonia staje się odpowiedzią dla cierpiącego człowieka i
stworzenia, nadając sens nawet temu, co jest pozbawione tego sensu. „Krzyż
wskazuje nam wskrzeszenie i drogę, która do niego prowadzi... Przez krzyż świat
i nasze życie stają się przejrzyste” (D. Staniloae). W sercu chrześcijanina
rodzi się na powrót pytanie: Dlaczego umarł za moje grzechy ? Odpowiedzią która
niczym wschodzące słońce rozpromienia wszystko, staje się najprostsze z
możliwych wyjaśnień: „Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas” (Ef
5,2). Umiłował każdego człowieka i zajął jego miejsce unicestwienia. „Umiłował
Kościół i dlatego wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25). Zostaliśmy
ochrzczeni w Jego śmierci, rozgrzani miłością, stworzeni z przebitego boku,
niczym rajska Ewa z boku pogrążonego w śnie Adama. „Być ochrzczonym w Jego
śmierci oznacza wejść w serce Jezusa- powie R. Cantalamessa- wziąć udział w
dramacie miłości i cierpienia Boga... Z tego chrztu wychodzi się jako nowe
stworzenie, gotowe służyć w nowy sposób dla Królestwa Niebieskiego.” Oznacza to
śmierć dla grzechu i odkrycie bijącego źródła w sakramencie Chrztu i
Eucharystii – Woda i Krew- totalne uchrystusowienie człowieka- Theosis. Jezus stał się „świątynią” w
której wytrysnęła fontanna życia- rozszczelniło się serce Ojca i wytrysnęła
miłość przykrywając duszny i pozbawiony miłosiernego współczucia świat.
Zwyciężył Lew z pokolenia Judy- Syn Człowieczy, a sztandarem tego zwycięstwa
stał się Krzyż. Przez niego „wstąpił na wyżynę, powiódł jeńców” (Ps 68,19),
przez niego „zstąpił w głębiny otchłani”- jako powie Orygenes- ponieważ Krzyż
ma „wysokość i głębokość.” Zrozumie to tylko ten, przez którego serce
przechodzi cząstka tego palladium zwycięstwa- Drzewa Życia, gdzie rozkwitają
pąki najpiękniejszych kwiatów. Stojąc pod tym drzewem każdy z nas jest
zwyczajnym łotrem i bluźniercą- żebrakiem miłości ! Tak powinniśmy się czuć
tego dnia, kiedy całujemy całun i przedstawionego zranionego w dłonie, bok i
nogi Chrystusa. Święty Grzegorz z Nazjanzu streszcza tę wielką tajemnicę
miłości w kilku słowach: „Żaden cud nie jest taki jak cud mojego zbawienia:
nieliczne krople krwi odnawiają cały świat.”
czwartek, 29 marca 2018
Bracia: Ja otrzymałem od Pana to, co
wam przekazuję, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i
dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie
to na moją pamiątkę.” Podobnie skończywszy wieczerze, wziął kielich, mówiąc: „Kielich
ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie,
na moją pamiątkę.” Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć
Pańską głosicie, aż przyjdzie (1
Kor 11,23-26).
Wielki
Czwartek- to dzień szczególnie podniosły ze względu na ustanowiony przez
Chrystusa Sakrament Sakramentów- Eucharystię. Wieczernik to moment
przekroczenia czasu- wejścia w wieczne „teraz” Boga. Najpiękniejsza chwila,
która swoją doniosłością przysłania wielkie dzieło stworzenia świata. Wydarzenie
powtarzane od początku istnienia Kościoła. Chrystus pozostawia siebie w materii
świata- chleb i wino. Nie są to substytuty jego obecności, ale najbardziej
realny dar dla człowieka. Wyraża to entuzjazm świętego Efrema: „O miejsce
błogosławione ! Nikt nie widział ani nigdy nie zobaczy tego, co ty ujrzałeś.
Pan stał się Ołtarzem, Kapłanem, Chlebem i Kielichem zbawienia, Sam z siebie
wszystkim wystarcza, a nikt nie wystarczy dla Niego, sam jest Ołtarzem i
Barankiem, Ofiarą i Ofiarnikiem, Kapłanem i Pokarmem. O miejsce błogosławione !
W tobie baranek paschalny spotkał się Barankiem prawdziwym: symbol słabości
wszedł w spokojne łono i w nim został zamknięty. Błogosławione mieszkanie, w
którym została odprawiona Pascha, do której nigdy nie było podobnej…” Eucharystia jest więc antycypacją dóbr
niebieskich. Jak mówi Teodor z Mopsuestii: „przez nią my, którzy byliśmy umarli
z natury, oczekujemy daru nieśmiertelności; podatni zepsuciu, stajemy się
niezniszczalni; z ziemi i z ziemskiego zła przechodzimy do dóbr słodyczy
niebieskich…” W znakach i gestach, które powtarza Kościół- wpatrzony w tajemnicę
Wieczernika- uobecnia Liturgię Nieba. Pokornie naśladuje Jego ryt miłości. Wchodzimy
w najbardziej możliwą na sposób somatyczny bliskość z Bogiem. Grzegorz z
Nazjanzu napisze: „Eucharystia jest ofiarą bezkrwawą, przez którą łączymy się z
cierpieniami i bóstwem Chrystusa”. Nasze grzeszne człowieczeństwo spotyka się z
człowieczeństwem Chrystusa, aby mogło zostać podniesione ku Jego Bóstwu. „Pan
wciąż jest z nami- będzie przekonywał nas św. Jan Kronsztadzki- On pozwala nam
dotknąć siebie, włożyć dłonie naszego serca w Jego rany przebite gwoźdźmi, i
włożyć palce nasze w Jego bok.”
środa, 28 marca 2018
W
pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie
chcesz, żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy?» On odrzekł: «Idźcie do
miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: „Nauczyciel mówi: Czas mój
jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami”». Uczniowie uczynili
tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Jezus jest już na progu
przygody wielkanocnej, na samym brzegu odkupieńczego Misterium. Ma się stać
pokarmem do spożycia, a następnie wydać na ukrzyżowanie jak baranek zabijany w
świątyni przy śpiewie podniosłego Hallelu.
Każde świętowanie poprzedzone jest etapem często żmudnego przygotowania.
Aby przystąpić do celebrowania radości w jakiejkolwiek wspólnocie stołu, trzeba
najpierw skupić uwagę na najdrobniejszych detalach, które później staną się
częścią większej- świątecznej oprawy. Podobnie było z uczniami którym Chrystus
polecił odnalezienie właściwego miejsca dla spożycia paschalnego posiłku. Oni
byli przekonani, że ta kolacja będzie miała ten sam corocznie powtarzany
rytuał. Powtarzalność religijnych gestów, ściśle określone menu, tak aby
zachować wierność nomadycznej tradycji Izraela przechodzącego z niewoli do
wolności; ze śmierci ku życiu. Wiele razy próbowałem sobie wyobrazić tę
scenerię Wieczernika. Niski stół nakryty obrusem, migocące lampki oliwne, grubo
tkane dywany na których można było przyjąć postawę półleżącą- jako ludzie
wolni. „Aby każdy czuł się tak, jakby on sam był wyprowadzany z Egiptu” (Pesach 10,5). Przygotowanie pokarmów miało
istotne znaczenie dla przebiegu wieczerzy. Cztery kielichy wina opróżniano według
ściśle określonej kolejności. Po błogosławieniu pierwszego pucharu podawano
chleb przaśny i gorzkie zioła z sałatą, następnie przynoszono baranka i
napełniano drugi kielich, który rozpoczynał właściwe obrzędy paschalnego
posiłku. Na stole pojawiły się przaśne chleby wypiekane w pośpiechu i
zarumienione żarliwością wiary w ocalenie. Wdzięczność- to słowo które było
osnową tego rytuału. Izraelici przypominali sobie: „Teraz Bóg nas wyzwala, to
jest czas naszego zbawienia.” Wypijano drugi kielich i rozpoczynano spożywanie
mięsa maczanego w sosie- charoset. Następnie
trzeci kielich i odmawiano dziękczynienie. Apostołowie kiedy zasiądą do tego
posiłku, staną się uczestnikami już nowego wydarzenia- Przymierza i uobecnienia
miłości Boga. „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z
Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, wieczorem
został złożony w ofierze...” (Meliton z Sardes). Będą ponawiali te gesty,
wierząc że w nich zawiera się cały Chrystus. Po jakimś czasie uświadomią sobie
głębię tego wydarzenia łaski- upieczeni w ogniu Ducha Świętego, zaczną spożywać
Chleb Nieśmiertelności i pić z kielicha obfitej łaski. „Jest to bowiem
podsumowanie cudów, przypowieści, życia ukrytego i posługi publicznej, a także
ostateczna racja przyjścia Boga w naszym ciele: Oblubieniec staje przed
oblubienicą i daje świadectwo swojej miłości, wydaje jej swoje ciało. A po
dwudziestu wiekach Kościół otrzymuje i przyjmuje nadal to Ciało, które daje mu
życie, miłość, a także płodność oblubienicy i matki” (B.S. Leger). Jutro
rozpocznie się uczta naszego zbawienia. „Ty ofiarujący i ofiarowany,
przyjmujący i rozdawany, Chryste Boże nasz.” Jesteśmy zaproszeni do
Wieczernika, powołani do tego, by nauczyć się istnienia eucharystycznego. Przemienić
się w Tego, który stał się pokarmem.
wtorek, 27 marca 2018
Jezus
w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak
oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi”.
Już na pierwszej
Eucharystii i najbardziej podniosłym spotkaniu „hierarchicznej” struktury Kościoła
ciąży bolesny cień zdrady. Apostołowie naprawdę poczuli się zakłopotani wyznaniem o zdrajcy. Ja sam czytając te słowa
przeżywam pewien dyskomfort duszy- być może jestem wpisany w jakieś „kolegium przekupnych
zdrajców.” Jestem pierwszym z grzeszników ! Kościół dzisiaj też jest w Wieczerniku- z tymi
czystymi i nieskazitelnymi, co jak Jan spoczywają słodko na piersi Zbawiciela,
jak również i z tymi, co jak Judasz
wejdą w ciemność lub jak Piotr który zadrży o własne życie zapierając się
wielokrotnie. Tu już nie ma żartów, tu na jaw wychodzą poważne sprawy, które w
ostatecznym rozrachunku staną się osobistym sprawdzianem każdego człowieka. Ostatecznie
zawsze pozostanie pytanie o miłość. Pocieszają mnie za każdym razem czytane
słowa św. Sylwana z góry Athos: „Trzymaj swoją duszę w piekle, lecz nie trać
nadziei.” Tak pełna ciepła i duchowych treści wieczerza sederowa, zostaje
przerwana przez bolesną konieczność wskazania zdrajcy. „Czy to może ja, Panie
?”- to pytanie wypisywało się na twarzy każdego z siedzących tam mężczyzn,
tylko migotliwe i nerwowe drgania oczu, pot na czołach, wskazywały na wiszącą w
powietrzu niepewność. „Wśród trzydziestu srebrników, które brzęczą w kieszeni
Judasza, znajduje się i moja część. Również ja, nie tylko najwyżsi kapłani,
jestem zleceniodawcą. Również ja zapłaciłem. A Judasz jest tylko nieszczęsnym
dowodem moich wszystkich zdrad”. Judasz- przyjaciel Jezusa, zamacza kawałek
macy w misie i wychodzi w ciemność. Pozornie nie ma już odwrotu. Pierwsze
dramatyczne odrzucenie Boga; po nim przyjdzie litania innych- mniej lub
bardziej spektakularnych odtrąceń. Jedno tylko pytanie nie pozwala zachować
spokoju. Dlaczego nikt za Judaszem nie wyszedł. Przecież to ich brat w
kapłaństwie ? Jakże pozbawione współczucia i ogłady będą późniejsze sądy
chrześcijaństwa nad tym pogubionym człowiekiem. Ile ekskomunik wyleje się w ust
tych, których Ewangelia będzie zapraszała do przebaczenia i miłości ponad
wszystko. Nawet liturgiczne teksty przeniknie ten gorzki wyrzut: „I oto
nieprawy, trzymając w ustach niebiański chleb, przygotował zdradę Zbawiciela...
Karmiciela i Pana sprzedaje, który go umiłował, wydaje na śmierć... Lepiej by
było, tobie Judaszu, gdybyś nie został poczęty w łonie matki. Lepiej by było
tobie zdrajco, gdybyś się nie urodził. Ty, oddzielony od Syna Bożego.” Jakże
bolesne są te słowa. Judasz Apostoł- zdrajca i jednocześnie zdradzony. „Ta
pierwsza komunia rodzącego się Kościoła była pierwszym sprzeniewierzeniem się.
Została nam ofiarowana miłość, która nam karze wyrzec się samych siebie.
Pierwszy Kościół zdradził Jezusa, zanim Judasz przyszedł Go pojmać. Był to
pierwszy fakt z długiej historii miłości i zdrady Kościoła, który posiada w
sobie Chrystusa i zdradza Go nieustannie. Była to zdrada miłości”. To mądra lekcja dla każdego z nas. Nie bądźmy
zbyt pochopni w wydawaniu jakichkolwiek sądów o innych. Bądźmy miłosierni i
spoglądający w otchłań własnego serca bo tam również może brzęczeć dźwięk
rozsypanych srebrników. Przeniknięte głęboką nadzieją zdają się być słowa
Evdokimova: „Miłosierdzie Kościoła nie zna granic, niesie ono los zbuntowanych i
składa go w dłonie Ojca.”
poniedziałek, 26 marca 2018
Maria zaś wzięła funt szlachetnego i
drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je
otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z
uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za
trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego,
jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to,
co składano. Na to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie
namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie
nie zawsze macie”.
Ewangelia przenosi nas
do Betanii, do domu bliskich przyjaciół; miejsca niezwykle ważnego sercu
Jezusa. Atmosfera tego spotkania jest jak zawsze pełna ciepła, wdzięczności i
miłości. Marta i Maria, siostry Łazarza, mają za co, dziękować Panu. Sam Łazarz
nie opuszcza na krok Tego, który dał mu jeszcze jedną szansę oglądania świata i
radości z daru życia. Marta jak zawsze zakrzątana, aby na stole nic nie
zabrakło, a jej siostra wpatrzona w Jezusa, przemawia do nas nie tylko ufnością
wiary, ale również śmiałym gestem którego wonność przepełni cały dom. Olejek
nardowy- aromatyczny, intensywnie wnikający w skórę, tak że można jego zapach
odczuwać przez kilka dni. „Woń boskich maści- powiada św. Grzegorz z Nyssy- nie
jest zapachem wyczuwanym przez nozdrza, lecz wonią pewnej, niematerialnej i
umysłem poznawalnej mocy, która wraz z tchnieniem Ducha umożliwia wdychanie
słodkiej woni Chrystusa”. Maria musiała wydać mnóstwo pieniędzy na ten wonny
balsam, bowiem kosztował mnóstwo pieniędzy. Święte marnowanie, które tak
poruszyło fałszywie zatroskanego o ubogich Judasza. W tej scenie dokonuje się
coś więcej, niż higieniczne namaszczenie, świadczące o wdzięczności domowników.
To gest miłosierdzia- symbolicznie zapowiadający dzień pogrzebu i namaszczenia
Jezusa. Wszystko dzieje się przed Paschą, a więc ostatnie dni i godziny, przed
dramatycznymi wydarzeniami w Jerozolimie. Kobieta przez gest namaszczenia
przenosi nas już, do kwitnącego, pięknego ogrodu gdzie będzie znajdował się
grób wykuty w skale, i gdzie w poranek wielkanocny niewiasty udadzą się namaścić
Jego ciało. „Oby starczyło duchowego oleju w naczyniach naszych dusz, abyśmy
nie tracili czasu na zakupy, i mogli z niego korzystać w czas chwały,
śpiewając: Błogosławcie Pana” (hirmos). W Ewangelii pojawia się jeszcze drugie
podanie mówiące o namaszczeniu, ale z rąk innej kobiety- jawnogrzesznicy. W
domu faryzeusza pojawia się kobieta poraniona licznymi grzechami i swoimi łzami
obmywa stopy Pana. Wyciera je własnymi włosami i namaszcza aromatycznym olejem.
Ilustruje dla nas tę scenę katyzma prawosławnej jutrzni: „Przyjacielu
człowieka, nierządnica przystąpiła do Ciebie, miro ze łzami wylewając na Twoje
nogi, i z Twego polecenia wybawiona została od smrodu zła, zaś uczeń Twój niewdzięczny
(Judasz) odrzuca łaskę i odziewa się smrodem, z żądzy srebra sprzedaje Ciebie.”
My również jako mistyczne członki Ciała Chrystusa- czyli Kościół, mamy być miłą
wonią Chrystusa. Powie św. Paweł: „Lecz Bogu niech będą dzięki za to, że
pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić po wszystkich miejscach
woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa, zarówno dla
tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla
jednych jest to zapach śmiercionośny- na śmierć, dla drugich zapach
orzeźwiający- na życie” (2 Kor 2,14-16).
niedziela, 25 marca 2018
Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili
na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. Wielu zaś słało swe płaszcze na
drodze, a inni gałązki ścięte na polach. Ci zaś, którzy Go poprzedzali i którzy
szli za Nim, wołali: «Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię
Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Hosanna
na wysokościach!»
Niedzielą Palmową-
antycypacją uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, rozpoczynamy celebrację
najważniejszych wydarzeń, stanowiących szczyt i źródło liturgicznego obchodu
Kościoła. Przez kilka dni poprzedzających Paschę staniemy się „bezpośrednimi”
uczestnikami najbardziej podniosłych i przenikniętych duchowymi treściami scen.
Przejdziemy ostatnią ziemską drogą Jezusa; wejdziemy w dialog Jego duszy,
zmaganie, lęk i osamotnienie. Być może pojawi się dar łez- niczym dar źródła
które wytrysnęło dla zmęczonego wędrówką Izraela na pustyni. Zatopimy
obumierającego w nas grzesznika w sadzawce chrztu, której woda poruszona
niewidzialną dłonią świetlistego Anioła, stanie źródłem wytryskującym ku pełni
życia. Dostrzeżemy odważną i pełną akceptacji miłość Maryi- Matki Bolesnej-
ufającej do końca i wraz z Ukochanym Synem zbierającej pokłosie ludzkiej
niesprawiedliwości i odtrącenia. „Bóg, który nakłada krzyż, pomaga nam go
nieść” (Tichon Zadoński). Prześledzimy zmagania apostołów, od ich wewnętrznych
dylematów, aż po zdumienie dzięki nowo rozbudzonej nadziei i wierze w
Zmartwychwstałego. „Nikt nie rodzi się chrześcijaninem, każdy chrześcijaninem
się staje”- twierdził Tertulian. Te
kadry złożone w jedną teologiczną opowieść staną się przesłaniem dla nas
dzisiejszych ludzi wiary- ciągle dorastających do bycia uczniami Chrystusa. W
bliskości Mistrza znajdą się najwierniejsi przyjaciele, jak również i zdrajcy
zasklepieni własnym interesem lub tchórzostwem, bezsilną niemożliwością udźwignięcia
osobistego krzyża. Pomimo tych ludzkich dylematów, wszystkich tych ludzi obejmą
przytwierdzone do krzyża dłonie cierpiącego Baranka. Jego czułe spojrzenie
przenika historię świata, stając się potwierdzeniem największej miłości nowego
Adama który przyszedł ocalić grzesznika. Liturgia i ikonografia odsłoni przed
nami narracje, które staną się naszymi wewnętrznymi odpowiedziami wiary.
Wielkopostna droga pokajania musi mieć swój finał w odzyskaniu utraconej przez
grzech wolności dzieci Bożych. „Nie wystarczy opuścić Egipt, trzeba jeszcze
wejść do ziemi obiecanej”- pisał św. Jan Chryzostom. Nasza Via Crucis przecina się z zawsze z drogą Męża Boleści. Uroczysty
wjazd Chrystusa do Jerozolimy wypełniony na pozór radosnym introitem Hosanna, zorientuje chrześcijan w
perspektywie Krzyża. „Krzyż objawia przeznaczenie świata, który Chrystus
prowadzi do przekształcenia w Bogu.” Bardzo szybko radosne Hosanna- „błagam, zbaw mnie Boże,” zabrzmi zgoła inaczej: „Na krzyż
z Nim !” Euforia skandowanej radości przeobrazi się w język niebywałej
sadystycznej ludzkiej kaźni. „Gromadzimy się, aby wspominać śmierć naszego
Pana- powie św. Augustyn- kiedy celebrujemy to wydarzenie na sposób misterium,
nie zadowalamy się przywoływaniem jakiegoś zdarzenia z przeszłości w dniu, w
którym miało ono miejsce, lecz przywołujemy je w taki sposób, aby wziąć w nim
udział.” Trzymamy w dłoniach palmy, ale one nie tylko wyrażają naszą radość,
lecz również symbolizują drzewo na którym jedyny Sprawiedliwy złoży siebie w
ofierze „za życie świata” i cud nowego życia które wytryśnie lada chwila z
zapieczętowanego szczelnie grobu. Wyrażają to pełne podniosłego nastroju teksty
Kościoła Wschodniego: „Ponieważ związałeś nieśmiertelną otchłań i uśmierciłeś
śmierć, i świat wskrzesiłeś, dzieci z palmami sławiły Ciebie, Chryste, jak
zwycięzcę i wołały do Ciebie: Hosanna Synowi Dawida” (ikos). Patrzymy na oślicę
niosącą na swym grzbiecie Króla, ale tak naprawdę to Kościół ma stać się
najpokorniejszym dźwigarem i rozdawcą najpokorniejszej miłości. Odkupienie
człowieka i świata- wyrażone w bogactwie treści i znaczeń; Chrystus wchodzący w
otchłań śmierci i wychodzący jako Zwycięzca, a ludzkość wraz z Nim. „Wszystkie
drzwi naraz się otwierają- pisał P. Claudel- wszystkie przeciwieństwa się
rozpływają, wszelkie sprzeczności się rozwiewają.” Nie pozwólmy sobie na to,
aby pozostać poza tymi wydarzeniami- jako widz lub, co tragiczniejsze-
niedowiarek. Kończę to rozważanie słowami modlitwy zaczerpniętej z Sakramentarza Gelazjańskiego: „Boże,
sprawiedliwością jest Ciebie miłować i kochać, pomnóż w nas dary swej
niewymownej łaski; a jak sprawiłeś, że przez śmierć Syna Twego pokładamy
nadzieję w tym, co wierzymy, tak spraw przez Jego zmartwychwstanie, abyśmy
doszli tam dokąd zmierzamy.”
piątek, 23 marca 2018
Żydzi
porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem
wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów
chcecie Mnie kamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry
czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za
Boga»...
Myślę, że nie tylko
Żydzi mieli problem z boskością Chrystusa, mają ją również inni ludzie- a szczególnie ci, którym się wydaje iż
uważnie wczytują się w Ewangelię. Chrześcijaństwo od samego początku
proklamowało wiarę w Bóstwo Chrystusa. „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego,
wtedy poznacie, że Ja jestem” (J 8,28). W ustach samego Chrystusa rozbrzmiewa potwierdzenie
boskiego Imienia: Ego eimi- Ja jestem. To
przesłanie samoświadomości, potęgi i mocy, które utrwali się w liturgicznym Credo- uroczystym wyznaniu Kościoła: „Bóg
z Boga. Światłość ze Światłości. Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.” On jest Kyriosem „na imię którego zgina się
każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. A wszelki język
wyznaje, że Jezus Chrystus jest Panem- ku chwale Boga Ojca” (Flp 2,9-11).
Święty Paweł jasno wskazuje na fakt, że Ojciec- Jahwe przekazał Chrystusowi- także jako człowiekowi swoje własne
Imię i swoją własną władzę (Mt 28,18). Teologia pójdzie tym torem i wyrazi to w
następującym sformułowaniu: Jezus Chrystus jest w pełni i absolutnie Bogiem !
Zostanie to również uroczyście oznajmione w nauczaniu starożytnego Kościoła.
Sobór w Chalecedonie ogłosi, że Chrystus jest „jednoistny” z Bogiem Ojcem, a
według swej ludzkiej natury jest On homoousios
z nami ludźmi. To druga Osoba Trójcy, odwiecznie rodzony Syn wiecznego
Ojca. „Pełny tym, co Jego własne”- Ikona Boga: „Boga nikt nigdy nie widział,
ten jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1,18). Jezus w
całej pełni objawia tajemnicę Boga żywego. „Bóg jest jeden i objawił się nam
przez Jezusa Chrystusa, swojego Syna. On to jest Jego Słowem wychodzącym z
milczenia” (św. Ignacy Antiocheński). Taka jest wiara którą wspólnota
wierzących przejęła od Apostołów. Taka jest wiara, która uświęciła początki
Kościoła, wiara która ukształtowała jego kult i sztukę. Tertulian pozostawia
świadectwo, że świeżo nawróceni wchodzący w katechumenat bracia i siostry
odczuwali „dreszcz zadziwienia wobec światłości tej prawdy.” Ireneusz z Lyonu
pisał: „Jakże człowiek przyszedłby do Boga, gdyby Bóg nie przyszedłby do
człowieka ? Jakby człowiek wyzwolił się ze zrodzenia śmierci, gdyby nie przeżył
w wierze nowych narodzin, szczodrze danych jemu przez Boga i możliwych dzięki
Temu, który narodził się z Dziewicy ?” Niedostępny- Nieogarniony Bóg, objawił
się w postaci Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Adonai. „W liturgii Chrystus jest poznawany doświadczalnie jako
Wysławiony, jako Nadchodzący i ten Pan, który odszedł na niebiosa i znów
powraca- nie jest tylko prawdziwym Bogiem, ale także prawdziwym człowiekiem,
przez którego naturę jaśnieje chwała Bóstwa jak w Przemienieniu” (K. Ch.
Felmy). „Ja- Pascha Zbawienia. Ja- Baranek za was ofiarowany. Ja- wasze życie.
Ja- zmartwychwstanie wasze. Ja- światło wasze...” wypowiedzą usta Bogaczłowieka
w Homilii Paschalnej Melitona z Sardes.
Te ostatnie dni Wielkiego Postu mają
służyć rozpoznaniu i odważnemu przepowiadaniu kerygmatu: Jezus jest Panem- ku
chwale Boga Ojca !
środa, 21 marca 2018
Błogosławiony jesteś Ty,
co spoglądasz w otchłanie,
który zasiadasz na Cherubach,
pełen chwały i wywyższony na wieki.
Błogosławiony jesteś na sklepieniu nieba,
pełen chwały i wywyższony na wieki.
który zasiadasz na Cherubach,
pełen chwały i wywyższony na wieki.
Błogosławiony jesteś na sklepieniu nieba,
pełen chwały i wywyższony na wieki.
Wielkopostna droga
nawrócenia pozwala nam różnym etapie kontemplować Oblicze Chrystusa dotkniętego
znamionami bólu i śmierci, jak również triumfu i światłości. Chrześcijanie jako
cząstka społeczności ludzkich przeżywają gwałt który dokonuje się w sercu
świata: rozdzierająca serca obojętność i egoizm, chciwość posiadania,
zaślepienie od nadmiaru dóbr. Towarzyszy temu wewnętrzny lęk podyktowany
niepewnością o jutrzejszy obraz świata; możliwość globalnej wojny rozgrywającej
się w cieniu nuklearnego wyścigu zbrojeń, zakamuflowane systemy alienujące i ubezwłasnowolniające
człowieka, wyczerpanie zasobów naturalnych i toksycznie jedzenie powodującą falę
nowotworowej umieralności- to tylko wybrane niepokojące zjawiska obecnego
czasu. Świat- człowiek i otaczająca go rzeczywistość potrzebuje przeobrażenia.
Bóg w Chrystusie nie przestaje wchodzić w centrum tych syndromów. Ukazuje pełen
troski i miłości Oblicze. Ta „ikoniczność” pozwala wierzącym penetrować głębię
własnego serca i przemierzać duchową wędrówkę z Tym, który doświadczył słabości
w imię największej miłości- daru z samego siebie. W liście z więzienia D.
Bonhoffer pisał o „słabości” Boga, którego dobrowolne przyjęcie cierpienia
stało się wyrazem największej wolności i oczekiwania na odpowiedź ze strony
człowieka. „Nasz Bóg daje się wypchać ze świata aż na krzyż, jest w świecie
bezsilny i słaby, i tak właśnie, tylko tak jest z nami i nam pomaga...”
Dobrowolne zmierzenie się ze śmiercią staje się najdoskonalszym aktem
uobecniającym miłość Ojca. Dzisiaj jeszcze wyraźniej dostrzegamy cierpiącego
Boga w dewastowanym stworzeniu, w niesprawiedliwości społecznej- gdzie bogaci
są coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. Gdzie gniją od nieskonsumowania
tony żywności na przedmieściach wielkich miast, a w innym miejscu świata dzieci
umierają z głodu. Coraz mocniej musi wybrzmiewać prawda o chrześcijaństwie
eucharystycznym, zrodzonym z daru łamanego „chleba życia.” Od zaspokojenia
głodu duszy, po jęk ciała zamkniętego w konwulsyjnym cierpieniu głodu. Tylko człowiek o wrażliwym i pojemnym sercu
jest wstanie uchwycić ostateczne- przebóstwione, triumfalne wyobrażenie Syna
Człowieczego. Trzeba przejść przez rzekę miłości, dotknąć nędzy poranionego
świata, aby ostatecznie uchwycić i zrozumieć cokolwiek z pełnego łaski i
zumienia świata Boga. On przechodzi przez nasz „dziś” nieustannie i zaprasza
nas, aby iść po Jego śladach. Tylko ludzie pokorni, wolni od pokusy pozyskania
świata dla siebie, będą wstanie uchwycić piękno nadchodzącego Królestwa. Jak
mówił św. I. Brianczaninow: „Nie dla uciech, nie dla sukcesów i nie dla
rozrywek żyjemy na tej ziemi, ale po to, żeby wiarą, skruchą i krzyżem
zniszczyć śmierć, która nas zabija i powrócić do utraconego raju.”
poniedziałek, 19 marca 2018
Istnieją takie dzieła
sztuki które nie tylko są jak twierdził Yannaras „twórczymi energiami ludzkiej natury”
istniejąc jako osobowe manifestacje inności, ale nade wszystko w odbierze
odbierają siłę słowu. Gadamar twierdził, iż „jesteśmy niekończącą się rozmową,
bo nie jesteśmy wstanie odnaleźć słów, które odpowiadałyby na pytanie kim
jesteśmy i jak powinniśmy siebie rozumieć.” Sztuka jest takim miejscem
pokornego popadnięcia w milczenie. Jest wiele dzieł sztuki które druzgocą i
poruszają moją duszę jednocześnie. Takim dziełem par excellence jest dla mnie
rzeźba Giuseppe Sanmartino Zasłonięty
Chrystus ( 1753, kaplica św. Seweryna- Neapol). Spokojnie może mi zastąpić
wiele duchowych ćwiczeń nabrzmiałych od najpiękniejszych słów. Rzeźba odkuta z
jednego bloku marmuru, ukazująca martwe ciało Chrystusa spowitego
przeźroczystym całunem. Całun w moim przeświadczeniu stanowi symboliczną zasłonę
śmierci pochłoniętej przez życie. Dla postchrześcijańskiego świata taka sztuka może
stać się oddechem ducha wyzwolonego z determinant powierzchowności i banalności
istnienia. Nie patrzymy na martwego człowieka ubranego w „kostium” estetycznej
egzaltacji, czy piękna czytanego i oddanego jedynie za pomocą sprawnych dłoni
artysty. To nie kamień do nas mówi; siła tego piękna została utrwalona w archetypie
Ukrzyżowanej Miłości. Przez ten materialny całun za chwilę przeniknie światło
zupełnie „nowego dnia”. Artysta próbuje nam powiedzieć zgoła coś więcej.
Opowiada o śmierci jako doświadczeniu zimna, samotności i separacji- czyniąc z
tego faktu milczące teatrum oczekiwania na zmartwychwstanie. Głęboka cisza
ogrania stworzenie w spoczynku... On niczym ziarno obumiera w pierwotnej
postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego. Odkrywamy tu „oblicze Boga,
który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem.”
niedziela, 18 marca 2018
J 11, 1-45
… Maria zaś siedziała w domu. Marta
więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i
teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». Rzekł do niej
Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z
martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Powiedział do niej
Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby
umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś
Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»… A Jezus, ponownie okazując
głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał
kamień... Jezus powiedział: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły,
mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą.
Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić». Wielu zatem
spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło
w Niego.
Niedziela Wskrzeszenia
Łazarza wprowadza nas w rzeczywistość naszej Paschy; duchowe przeobrażenie i
perspektywa przyszłości jako nowego eonu. „Ja jestem zmartwychwstanie i życie”.
Wyjście z grzechu do łaski. Przebudzenie ze snu śmierci ku nowemu istnieniu. Imię
Łazarz z hebrajskiego tłumaczy się jako Bóg pomógł- Eleazar. Chrystus każe usunąć kamień pieczętujący wejście, ponieważ
grota była grobem i przywraca życie- pomaga wrócić przyjacielowi. Uczestniczymy
tu w narastaniu i natężeniu ludzkiego bólu oraz współczuciu Jezusa. Później
następuje wielkie modlitewne natężenie i eksplozja życia, dzięki której
dotknięty rozkładem Łazarz wychodzi żywy. Miłość jest więc siłą ożywiającą. Ewangelia
wyrywa z naszych serc strach przed objęciami śmierci. Dobrze to wyraził
Sołowjow: „na śmierć nie ma odpowiedzi, nie można jej wyjaśnić, nie ma ona
logiki ani sensu. Jedyną prawdziwą odpowiedź znajdujemy w Biblii: śmierć jest
konsekwencją grzechu”. Samo to stwierdzenie pozostawione od tak wydaje się
pesymistyczne i odarte z nadziei. Jednak tutaj śmierć zostaje rozpromieniona
obecnością Chrystusa- podeptana, jak to można zobaczyć na ikonie Anastasis. Chrystus przynosi nam
wyzwolenie z kajdan grzechu; staje przed grobem (jakkolwiek szeroko go
rozumiemy) i mówi: Wyjdź na zewnątrz ! Porzuć swoje zafałszowane i zakłamane
życie, odseparuj od siebie grzech… Wejdź w życie i bądź wolnym. Miłość jest
siłą ożywiającą, przywracającą na powrót utracone życie. Dlatego pełna wiary w
siłę dobra i przebaczenia Sonia z powieści Dostojewskiego, czytała Rodinowi opowieść
o wskrzeszonym Łazarzu. Świadomość bycia mordercą zamknęła go w „grobie” i
opróżniła jego serce z woli życia. „W koślawym lichtarzu dawno się już dopalił ogarek,
mętnie oświetlający w tej nędznej izbie mordercę i jawnogrzesznicę, którzy się
dziwnie stowarzyszyli w czytaniu tej wiecznej księgi”. Pisarz pokazuje to
rozdwojenie serca i przemienienie które będzie powoli ogarniać duszę
grzesznika. „Człowiek wychodzi spod
zewnętrznej formy- powie Bierdiajew- zewnętrznego prawa i drogami cierpienia zdobywa
dla siebie wewnętrzne światło. Wszystko przechodzi w ostateczną głębię ducha
chrześcijańskiego… Chrystus powinien objawić się człowiekowi na drogach jego
wolności, jako wolność ostateczna, wolność w Prawdzie”. Czy to nie jest droga
grzesznika ku zmartwychwstaniu ? „Czym bardziej zbliżamy się do Boga, tym
bardziej widzimy swą grzeszność” (św. Doroteusz). Zmartwychwstanie !
sobota, 17 marca 2018
Pan
mnie pouczył i zrozumiałem; wtedy przejrzałem ich postępki. Ja zaś jak potulny
baranek, którego prowadzą na zabicie, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie
zgubne plany: «Zniszczmy drzewo w pełni jego sił, zgładźmy go z ziemi żyjących,
a jego imienia niech już nikt nie wspomina!»
Baranek w teologii,
ikonografii i symbolice chrześcijańskiej od samego początku zajmuje niezwykle uprzywilejowane
miejsce. Baranek (hebr. kebes, aram. talja, gr. amnos, łac. agnus).
Występuje przede wszystkim jako zwierze ofiarne i jednoznacznie ewokuje nowotestamentalną
ofiarę Chrystusa na Krzyżu. Baranek, który jak żadne inne zwierzę daje się sam
łagodnie prowadzić na zabicie. Przeczuwa własną śmierć i staje wobec niej
pokorny, uległy, znacząc drogę gehenny łzami bezradności i wydania. U Izajasza
znajdziemy prorocze teksty odnoszące się do Sługi Jahwe: „Dręczono go, lecz sam
się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony”
(Iz 53,7). Już w opowieści o Abrahamie i Izaaku mamy nakreślony opis
uwięzionego w zaroślach barana, który w zastępstwie został złożony Bogu w
ofierze. Mamy tu archetyp Chrystusa, który stanie się barankiem wielkanocnym,
zabitym w wieczór poprzedzającym straszliwą noc, w czasie której Anioł Pański
odbierał życie wszystkiemu co pierworodne w Egipcie (Wj 12, 1-14). Krew baranka
była nie tylko powstrzymaniem gniewu Bożego, lecz także znamieniem-
opieczętowaniem wszystkich wiernych, którzy tworzyli pierwszą sakramentalną
wspólnotę odkupionych. Jezus zmarł dokładnie w tym samym czasie, kiedy w świątyni
zabijano baranki na wieczerzę paschalną. „Chrystus bowiem został złożony w
ofierze jako nasza Pascha” (1 Kor 5,7). Dlatego później św. Piotr będzie
przepowiadał rodzącemu się w powijakach Kościołowi o tym, że wierni zostali
odkupieni nie za cenę rzeczy przemijających, lecz „drogocenną krwią Chrystusa
jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1P 1,19). W łacinińskiej sekwencji- Victimae paschali laudes, usłyszymy: „odkupił
owce,” „Chrystus niewinny, jednający grzeszników z Ojcem.” Obszerna literatura
starożytna jednoznacznie zestawia obraz baranka z Chrystusem: „Prawdziwym
barankiem- powiada Metody z Olimpu- jest ciało Chrystusa, które przyjął, aby
odnowić świat: zbroczone krwią poniesionych cierpień, bez skazy, niewinne, bez
jarzma, bo wolne od grzechów... Zabity poza Jerozolimą, na czystym nieskalanym
miejscu. Przez jego krew wszyscy zostali wykupieni od śmierci.” Ojcowie
Kościoła odsłaniają nam głębię analogii starotestamentalnej Paschy, a
Wielkanocnego triumfu Zbawiciela który jest ponawiany w czasie każdej
Eucharystii. „Chrześcijanie każdego dnia spożywają mięso baranka, to znaczy
codziennie przyjmują ciało Słowa” (Orygenes). Bliskość Baranka ofiarowanego i
spożywanego „za życie świata.” Czyż nie tak ukazuje to na swojej słynnej ikonie
Trójcy Świętej Rublow ? Aniołowie-
Boskie Osoby pochylają się nad stołem na którym znajduje się kielich, naczynie
Eucharystii. Jeden z Trzech- Wcielony Boży Syn przyjmuje postać baranka na dnie
czaszy kielicha. Ta obecność wskazuje na Świętą Wieczerzę, Niebiańską Ucztę,
Mistyczny posiłek „Baranka zabitego przed założeniem świata.” Historia toczy
się w czasie i utrwala się w wiecznej pamięci jako obecność Ukrzyżowanej i
Zmartwychwstałej Miłości. Wyrażają to pełen poetyckiego uniesienia słowa św.
Efrema: „Przemówił Baranek w radości do współbiesiadników, Pierworodny
zapowiedział uczniom Paschę w Wieczerniku. Zbawiciel zaprosił siebie na ofiarę
i krwi swej przelanie. Pożywny był Jego chleb życiodajny, snop kłosów wrócił w
pełni. Jego ciało przeniknął kwas Bóstwa. Trysnęło miłosierdzie, zapaliła się
miłość, bo chciał stać się pokarmem.”
czwartek, 15 marca 2018
Pan
rzekł do Mojżesza: «Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który
wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko zawrócili z drogi, którą im
nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca odlanego z metalu, i oddali mu
pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: „Izraelu, oto twój bóg, który cię
wyprowadził z ziemi egipskiej”».
Co jest „cielcem”
dzisiejszego świata ? Wydaje mi się, że takim niebezpiecznym symptomem naszych
czasów jest brak pozwolenia sobie na bycie w miejscu; „zatrzymanie się” oznacza
dla wielu stratę, choć pewnie do końca nie potrafią już ocenić co się kalkuluje, a co nie. Żyjemy w świecie naznaczonym tak dynamicznie
rozwijającą się technologią komunikatorów. Obserwuję nieustannie moich uczniów
jak niecierpliwie spoglądają na telefony komórkowe wyłapując każdą sposobną
chwilę aby do nich zajrzeć. Jakby nie chcieli utracić coś z wszechobecnego wirtualnego
„być.” Moja koleżanka z uczelni zajmująca się psychologią i komunikacją
powiedziała: „Mózg ucznia to miejsce pracy nauczyciela.” Ale jak można trafić
do hermetycznego i eksplodującego od nadmiaru bodźców miejsca rozprężających i
skurczających się zwojów ? Szybki przepływ informacji, obrazów, dźwięku
skutecznie uniemożliwia ludziom na chwilę wytchnienia- konfrontacji z ciszą. Rozmaite
media faszerują umysły, magazynując podświadomość „tonami” informacji od
których nie może się wyzwolić nasz wiecznie zapracowany umysł. W odczuciu wielu
wrażliwych i wnikliwych obserwatorów rzeczywistości, najniebezpieczniejszym
elementem życia jest pęd ku rozrywce. Wokół tego zjawiska rozwinął się cały
przemysł z szerokim wachlarzem usług, tak aby zabawić człowieka na śmierć. Filantropia
rozrywkowa stała się globalnym dystrybutorem, zaspokajającym wszystkie- nawet
te najbardziej wyszukane ludzkie zachcianki. Wielu ludzi zabija wszechobecną
nudę i smutek duszy rozedrganym ze wszechmiar show. Nie mówimy tu o zabawie w
tradycyjnym tego słowa znaczeniu, która wiązała ludzi w poczuciu radości,
odprężenia, dzielenia się sobą i delektowania się życiem- taniec, śpiew, wino i
wysublimowana kuchnia. Czasami czuję się zagubiony w tej drapieżnej, samolubnej
i destruktywnej aktywności innych ludzi. Miał rację św. Grzegorz Palamas: „Poza
Bogiem rozum staje się podobny do bestii i do demonów, a oddaliwszy się od
swojej natury, pożąda tego, co mu jest obce.” Poszukiwanie spokoju i przestrzeń
w której można wyciszyć serce, stanie się niebawem najdroższym towarem
rynkowym. Może dlatego wielu wrażliwych ludzi ucieka w ustronne miejsca- jak
najdalej od nachalnego i toksycznego świata. Uciekają od pułapek tego świata i
tych „zresetowań” po których boli ciało, a dusza cierpi. Wielki Post uświadamia
nam, że każdy człowiek potrzebuje ascezy- „oznacza ona wewnętrzną walkę dla osiągnięcia
panowania tego, co duchowe, nad tym, co materialne.” Asceza w rozumieniu
chrześcijańskim ma chronić ludzkiego ducha przed zawłaszczeniem przez świat i
jest zwróceniem się ku temu, co dobre. „We wszystkim, co istnieje- pisał W.
Sołowjow- powinniśmy dojrzeć możliwość dobra i przyczyniać się do tego, aby owa
możliwość stała się rzeczywistością.” Kościół w tym czasie zanosi do Boga
wołanie o metamorfozę świata, rzeczywistości a nade wszystko ludzkich serc. Chodzi
najprościej mówiąc o uduchowienie ciała i zmysłów. „Istota życia chrześcijańskiego- powie Teofan
Pustelnik- polega na przeobrażeniu duszy i ciała oraz wprowadzeniu ich do sfery
Ducha, to znaczy na uduchowieniu duszy i ciała.” Nad moim biurkiem mam
umieszczoną piękną sentencję Rozanowa, która każdego dnia przypomina mi jak
postrzegać rzeczywistość w której poruszam się i jestem. „Żyj każdym dniem tak,
jakbyś przeżywał całe swoje życie właśnie dla tego jednego dnia.”
środa, 14 marca 2018
Królestwo Twoje
królestwem wszystkich wieków,
przez wszystkie pokolenia Twoje panowanie.
Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają,
i podnosi wszystkich zgnębionych. (Ps 145, 18-19)
przez wszystkie pokolenia Twoje panowanie.
Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają,
i podnosi wszystkich zgnębionych. (Ps 145, 18-19)
Umieszczony przeze mnie
fragment psalmu z liturgii słowa,
pięknie koresponduje z tematem mojego dzisiejszego (południowego) wystąpienia w
ramach interdyscyplinarnej konferencji naukowej na Uniwersytecie Szczecińskim. Treścią
mojej wnikliwej refleksji było „Zmartwychwstanie w tradycji ikonograficznej
Kościoła Wschodniego.” To chyba jeden z najwdzięczniejszych tematów dla teologa
i badacza sztuki. Głębia - apofatyczność tego zagadnienia jest ciągle
inspirująca i zdaje się nie być nigdy do końca wyczerpana. Zmartwychwstanie
jest nie tylko treścią chrześcijańskiego życia i przepowiadania, ale horyzontem
na którym rozpościera się blask Tego, który dźwiga świat z poczucia bezsensu i
niemocy. „Człowiek maximum” – jak powie O. Clement- który niesie w sobie całą
ludzkość. On umiera z nami, a my zmartwychwstajemy wraz z Nim. Słyszymy z oddali
wieków głos Psalmisty: „Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi
wszystkich zgnębionych.” W tych słowach można bez trudu odkryć paschalną radość
i perspektywę na ocalenie człowieka. Wydarzenie paschalne w sposób szczególny
stanowi serce teologii i ikonografii Kościoła Wschodniego- Mistike anastasis. „Zmartwychwstanie Chrystusa- pisał S. Bułgakow-
jest świętem całego chrześcijaństwa, ale nigdzie indziej nie jest tak pełne
światłości, nieba i radości, jak w prawosławiu... Noc paschalna z jej śpiewem
przenosi nas do życia przyszłego wieku, do nowej radości...” Sztuka sakralna
której osnową jest bizantyjska wrażliwość i głębia teologicznych znaczeń,
zatrzymuje nas na wydarzeniu zwycięstwa życia nad rozpaczą śmierci. „Chrystus
jest jakby słońcem zstępującym do podziemi (tak ukazuje Go ikonografia). Cała
Jego postać jest pełna dynamizmu. Skraj szaty rozwiany i unoszony wiatrem
świadczy o tym, że Zbawiciel zstąpił do piekieł tak szybko i nagle jak
błyskawica. Jego stopy depczą skruszone bramy piekieł, wyrwane z zawiasów i
skrzyżowane nad otchłanią, do której zostały wrzucone piekło i śmierć...” (G.
Krug). Wraz z percepcją sztuki przychodzi bogactwo patrystycznych treści wyrażających
euforię z kontemplowanego triumfu Zbawiciela. „Przez zmartwychwstanie Chrystusa
rozwierają się bramy Otchłani, ziemia się odradza przez nowe dzieci Kościoła-
woła św. Maksym z Turynu- Duch Święty otwiera niebo: rozwarta Otchłań zwraca
umarłych, odrodzona ziemia rodzi zmartwychwstałych, a do nieba wstępują
zbawieni...” Serce się raduje na myśl o tym, że za trzy tygodnie będziemy w
liturgii antycypować tę radość Zmartwychwstania.
wtorek, 13 marca 2018
Było
święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś jest przy
Owczej Bramie sadzawka, nazwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków.
Leżało w nich mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych. Znajdował
się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją
chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już dłuższy czas,
rzekł do niego: «Czy chcesz wyzdrowieć?» Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam
człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. W
czasie kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną». Rzekł do niego Jezus:
«Wstań, weź swoje nosze i chodź!» Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął
swoje nosze i chodził.
Chciałbym się pokusić o
interpretację tego fragmentu Ewangelii w kluczu typologiczno symbolicznym-
głębiej- sakramentalnym. Świadomie pomijam kontekst historyczno-archeologiczny
tego miejsca; postrzegam je jako przestrzeń narodzenia człowieka w wierze. Pierwsi
chrześcijanie wydzielali specjalne przestrzenie zwane baptysterium, od gr. baptisma-
słowa oznaczającego chrzest, obmycie, zanurzenie. W późniejszym czasie tak
ważne dla inicjacji chrześcijańskiej miejsca określano jako: piscyna, fons, lavacrum, tinctoium, wszystkie
te nazwy odwoływały się do elementu akwatycznego. Jest jeszcze jedno określenie
które oddaje w całej duchowej głębi aspekt zanurzenia człowieka w wodzie jako fotisterion- miejsce oświecenia,
przyobleczenia się w światłość. „Sala chrztu świętego, do której dostęp jest
utrudniony, jaśnieje. Chrystus obmywa tam w rzece grzech Adama” (L. Bruyne). W
tych kamiennych akwenach pokrywanych cudownymi barwnymi mozaikami, zamkniętych
przed poganami i ciekawskimi oczami ludzi z zewnątrz, katechumeni rodzili się
jako christianitas- już należący nie
do siebie, ale do Chrystusa. „Wody, rozkładając każdą formę i przekreślając
wszelką „historię”- zdaniem religiologa M. Eliade- mają właściwość oczyszczania,
regeneracji i odradzania, ponieważ to, co zanurzone w wodzie, „umiera”, a
wynurzając się z niej jest podobne do dziecka bez grzechu i bez „historii”
zdolne do otrzymania nowego objawienia i do rozpoczęcia nowego życia.”
Niezwykle obfita w symboliczne komentarze literatura patrystyczna wyjaśnia drobiazgowo
każdy moment tych nowych ontologicznie narodzin. Chrzest jest „kąpielą
wieczności”, a przez „utopienie” w wodach grzesznego człowieka, jest
odrodzeniem natury Adamowej, którą Chrystus odnowił przez swe dzieło zbawienia.
„Śmierć, pogrzeb i życie- zmartwychwstanie Chrystusa zostają przeniesione do
symbolizmu chrztu” (P. Evdokimov). Wprowadzenie
do baptysterium oznacza wejście do Kościoła, czyli powrót do stanu „edenicznej
szczęśliwości.” Dlatego z taką determinacją św. Grzegorz Wielki przywoływał do
porządku tych, co zwlekali z przyjęciem chrztu: „Jesteś poza Rajem katechumenie.
Dzielisz wygnanie Adama, naszego pierwszego ojca. Teraz drzwi się otwierają.
Wejdź tam, skąd wyszedłeś.” Za każdym razem kiedy na pamiątkę naszego chrztu
zostajemy pokropieni wodą, uświadamiamy sobie wydarzenie naszego narodzenia- ta
świadomość to nasz powtórny katechumenat, ważny etap wiekopostnej drogi
nawrócenia: „Już nie żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.”
poniedziałek, 12 marca 2018
Chrześcijaństwo
wczytuje się w teksty proroków już z perspektywy paschalnej i postrzega świat w
kategoriach duchowej metamorfozy. „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało
stworzone... Wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,16...). Nowe niebo i ziemia dotyczy rzeczywistości
stworzonej, ale już dotkniętej zwycięstwem Chrystusa na Krzyżu- „wszystko, co
zmysłowe potrzebuje krzyża,” a pogrążone w śnie śmierci „przemieni się w
uniwersalne ciało Logosu.” Ojcowie
Kościoła wiele razy mówili o rekapitulacji stworzenia- wielkiej syntezie świata
i ludzkości w Chrystusie- Nowym Adamie jaśniejącym niczym jutrzenka. „Zmartwychwstał
w Nim świat- będzie głosił św. Ambroży- zmartwychwstało w Nim niebo, zmartwychwstała
w Nim ziemia...” W Nim niebo i ziemia staną się czym całkowicie nowym- odkupionym
i dogłębnie przeobrażonym „wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus
Boga” (1 Kor 3,22-23)- wszechświat jest w was, a wy jesteście w Chrystusie,
ponieważ Chrystus jest Bogiem. „W Kościele rośnie trawa i kwitną kwiaty.
Kościół jest uchrystusowionym kosmosem. Do Kościoła wszedł Chrystus, został
ukrzyżowany i zmartwychwstał. Wskutek tego wszystko odmieniło się w kosmosie-
stał się nowy. Cały kosmos przechodzi drogę krzyża i zmartwychwstania” (M.
Bierdiajew). Mamy tu zdumiewającą wizję eschatologicznej protologii- ukończone
i komplementarne dzieło stworzenia poderwane i zapłodnione na skutek
gwałtownego powiewu Ducha Świętego. Również liturgia posługuje się materią tego
świata- konsekrując chleb i wino, błogosławiąc oliwę, wodę; nieustannie czując
za pomocą zmysłów tętniące życie świata. „Wielka matko wilgotna ziemio- pisał
S. Bułgakow- W tobie rodzimy się, tobą karmimy się, po tobie stąpamy naszymi
stopami, do ciebie wracamy... Nic bowiem w niej nie ginie. Ona wszystko w sobie
chroni...wszystkiemu daje życie i owoc.” Ziemia, która kryje piękno stworzenia
czeka na ostateczne kwitnięcie lub utkanie- tak jak w Dziewicy Maryi zrodziła
się natura nowego Adama.
niedziela, 11 marca 2018
Jezus
powiedział do Nikodema: «Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by
wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie
wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby
każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne... by świat
został przez Niego zbawiony....
Na krzyżu dokonała się Boża ekonomia-
wywyższenie- zwycięstwo miłości nad nienawiścią, życia nad śmiercią, światła
nad ciemnością. Drzewo- narzędzie obrzydliwej haniebnej tortury wyciosane jak
powie piękna tradycja z edenicznego drzewa zasadzonego w środku ogrodu. Krzyż
„stał się bramą Królestwa otwartą dla wszystkich” (św. Filaret). W syryjskiej
liturgii znajduje się intrygujący dialog opowiadający o tym, jak Piotr zabrania
łotrowi wstępu do raju: „Naprawdę za wiele popełniłeś grzechów, drzwi pozostaną
zamknięte.” Lecz on, chwytając krzyż, który niesie na swej piersi, odsuwa
Piotra, mówiąc: „Oto klucz. To on pozwala mi tu wejść.” Patrzymy zatem na
Drzewo Życia na którym Baranek bez skazy otwiera bramy raju przed tymi, którzy
chcą przyjąć Jego miłość- którzy wraz z Nim opieczętowani są znakami triumfu. Wywyższenie,
to nic innego jak ukochanie człowieka maksymalną miłością. „Z miłości wziął na
Siebie nasze rozbite człowieczeństwo i uczynił je własnym. Z miłości również utożsamił
się z całym naszym cierpieniem, przyniósł Siebie w ofierze, dobrowolnie
wybierając w Getsemani drogę swej męki”. Z perspektywy krzyża wszystko widzi
się inaczej… Kiedy dostrzeżemy Jezusa w akcie największej agonii, to
zrozumiemy, że do tego najbardziej irracjonalnego przyjęcia bólu, przywiodła Go
dobrowolna miłość. Miłość czyni Go Królem ! „Krzyż stawia nas przed paradoksem
wszechmocy miłości”. Dostojewski próbował zgłębić sens tego zwycięstwa,
posługując się ustami i mądrością starca Zosimy, z powieści Bracia Karamazow: „Wobec niektórych
myśli człowiek staje zmieszany, nade wszystko na widok ludzkiego grzechu, i
wtedy zastanawia się on, czy zwalczać go siłą czy pokorną miłością. Postanawiaj
zawsze: zwalczę to pokorną miłością. Jeśli postanowisz tak raz na zawsze, wobec
wszystkiego, możesz pokonać świat”. Kochającą pokorą Bóg- Człowiek wydany na
śmierć i podniesiony na drzewie hańby, zwyciężył cały świat- zwyciężył zło w
każdym z nas. Na Krzyżu ostatnie tchnienie Chrystusa napełnia otchłań życiem i
światłością. Jak mówił H. Urs von Balthasar: „I samo piekło staje się
Kościołem.”
sobota, 10 marca 2018
Chodźcie,
powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę
przewiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i
żyć będziemy w Jego obecności. Poznajmy, dążmy do poznania Pana; Jego przyjście
jest pewne jak poranek, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas, jak deszcz
późny, co nasyca ziemię.
Myślę, że w życiu wiary
nie istnieje „constans,” ciągle jest ruch, dynamika, obrót spraw- ucieczki i
powroty, uskrzydlające poczucie maksimum i spadanie głową w dół. Ciężko jest
osiągnąć taki stan w którym będziemy zadowoleni i uczepimy się Boga niczym
Jakub mocujący się do momentu kiedy przeciwnik mu nie pobłogosławił. Poeta A.
Lundkvist pisał w jednym z wierszy: „Czy ciągle jest jeszcze czas, czas dla człowieka
i świata ? Wszędzie wypatrujemy znaków, ale nie wiemy, co oznaczają. Czy mamy
czas myśleć i działać ? Musimy przecież wędrować, dążyć naprzód...” W tym
tekście nie ma przesłania teologicznego, ale zawiera się głęboka prawda o
człowieku, jego wewnętrznych rozterkach i wadzeniu się ze sobą oraz własnymi
ograniczeniami. Być może przychodzi taki moment zatrzymania i refleksji, że Bóg
jest mi bliższy niż ja sam sobie. Bóg myśli o mnie, tęskni za mną, zawiera mnie
w sobie. Taka miłość potrzebuje jedynie odwzajemnienia- odpowiedzi. „Ty,
którego miłuje ma dusza...” Miał rację Bierdiajew mówiąc, że „istnieje ludzka
tęsknota za Bogiem i istnieje również boska tęsknota za człowiekiem.” Niekiedy
człowiek utopiony prawie w błocie grzechu odkrywa to pragnienie ocalenia; bycia
naprzeciw Tego, który zstąpił do piekieł i odebrał władzę śmierci. „Świat w
każdej chwili staje się na nowo- pisał w książce Bóg daleki, Bóg bliski Guardini- Każda chwila jest tylko teraz. Nie
było jej nigdy dotąd: nigdy się już nie powtórzy. Wyłania się z odwiecznej
miłości Bożej... Zdarzenia przychodzą do mnie od Boga. Z Jego miłości. Są dla
mnie wezwaniem i nakazem. Mam w nich żyć, działać, rosnąć i stawać się tym, kim
mam być z woli Bożej...” Każdy dzień to potencjalna możliwość powrotu- przekonania
się o sile wskrzeszającej miłości. Każdego dnia Bóg stwarza dla mnie świat,
drogę, czas, sytuację i wyczekuje powrotu marnotrawnego syna. Ktoś postawi
pytanie: Dlaczego ? Ponieważ miłuje i nie potrafi inaczej. To jedyna „słabość”
Boga.
piątek, 9 marca 2018
Tak
mówi Pan: «Wróć, Izraelu, do Pana, Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną
swą winę. Zabierzcie z sobą słowa i nawróćcie się do Pana! Mówcie do Niego:
„Usuń cały grzech, a przyjmij to, co dobre, zamiast cielców dajemy Ci nasze
wargi. Asyria nie może nas zbawić; nie chcemy już wsiadać na konie ani też
mówić: nasz boże do dzieła rąk naszych. U Ciebie bowiem znajdzie litość
sierota”. Uleczę ich niewierność, szczodrze obdarzę ich miłością, bo gniew mój
odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak
lilia i jak topola zapuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie
wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu.
Chrześcijaństwo wbrew
rozpowszechnionemu przekonaniu jest bardziej zakorzenione w pamięci o
miłosiernym spojrzeniu Boga, niż natarczywym moralizowaniu i skrupulatnym
uzupełnianiu katalogu ludzkich braków. „Pytaj serca- pisał św. Augustyn- Jeśli
jest pełne miłości, masz Ducha Bożego.” Tylko chrześcijanie którzy nie mają
zbyt wiele do powiedzenia innym mają chroniczną skłonność do naprawiania świata
miałkim moralizatorstwem; nie z chęci nasycania rzeczywistości dynamiką miłości,
lecz świadomym odwracaniem uwagi od siebie. „Szczęśliwy ten, kto dostrzega swe błędy
i stara się je bezustannie odszukiwać: taki człowiek osiągnie doskonałość” (M.
Gogol). Słyszymy dzisiaj u Ozeasza: „Uleczę ich niewierność, szczodrze obdarzę
ich miłością...” Czy to nie powód do wdzięczności- uwielbienia ? „Religia jest
pamięcią”- pisała D.H. Leger, a zeświecczenie społeczeństwa polega na rozdrobnieniu
i osłabieniu tej pamięci. Największym triumfem ludzi wiary jest niesienie innym
obrazu kochającego Boga. Pasterza ocalającego i odnajdującego w absurdach grzechu
zagubioną owcę. To najpiękniejsze i najbardziej budzące do życia przesłanie wiary. W
Nim dokonuje się naprawa wszystkiego, co zdaje się być dotknięte erozją niemocy
oraz zwątpienia w miłość. Bóg szuka i odnajduje człowieka tam, gdzie nikt inny
nie chciałby pójść..., nie chciałby się skalać brudem zawstydzonych. „Prawdziwe
jest tylko miłosierdzie, które wybrzmiewa z radością”- powie św. Jan
Chryzostom. Chrześcijaństwo wnosi w serce świata pamięć o Bogu wiecznie
zakochanym w grzeszniku, przebaczającym, przemieniającym piekło rozpaczy i
zwątpienia w oazę piękna. „Szczęśliwy, kto odwraca się od grzechu. I nie
światłem tego świata, a światłem Bożym jest rozświetlony”- mówił pewien
rosyjski Starzec. Chrystus przechodzi aby objawić nam miłość Ojca. Rozlewa
Ducha Świętego, czyniąc naszą codzienność przejrzystą; zamienia pustynię z miejsca śmierci w raj odkupionych.
czwartek, 8 marca 2018
Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego:
«Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie,
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła». ( Ps 96, 8-9 )
«Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie,
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła». ( Ps 96, 8-9 )
Żyjemy w „wieku rozumu” i „wieku
obrazu”- który próbuje zwizualizować wszystko, uczynić bliskim, przejrzystym,
trochę na wyciagnięcie ręki. Zgadzam się z T. Halikiem, że decydującą „religio”
Zachodu stały się media. Tak bardzo wtargnęły w życie zwyczajnych ludzi-
skoncentrowały ich uwagę i zwolniły z refleksji. „Oferują symbole, interpretują
świat, przedstawiają intrygujące opowieści, wpływają na sposób myślenia i
zachowania ludzi, tworzą sieć informacji, przekazują społeczne doświadczenia i
wspólne tematy. Są także i przede wszystkim arbitrami prawdy- prawdziwe i ważne
staje się to, co ludzie zobaczyli „na własne oczy” w wiadomościach
telewizyjnych”. Żyjemy w świecie zmieniających się obrazów, milionów informacji
docierających do naszego mózgu w sposób mimowolny i trochę już od nas
niezależny. Globalne społeczeństwo zagmatwane w gąszczu dynamicznie
zmieniających się newsów. „Świątynią” dla wielu ludzi stała się przestrzeń
internetu- tam poszukują odpowiedzi na ważne pytania i tam otrzymują
niejednokrotnie skondensowaną papkę opatrzoną etykietą „duchowość.” Jak
chrześcijanin powinien odnaleźć się w tych przestrzeniach ? Mądrze i
roztropnie- to jedyna sensowna odpowiedź na teraz. Może dlatego jest nam tak
potrzebny post oczu, słuchu, generalnie wycofania zmysłów. Współczesny człowiek
o wiele bardziej potrzebuje pustyni- wyciszenia, uspokojenia, dystansu, niż
starożytni czy średniowieczni asceci. Chodzi mianowicie o taką sytuację w
której wejdziemy w siebie, aż do największego „ja”, aby dokonało się wyjście ku
objawiającemu się „TY.” Dlatego w chrześcijaństwie słowo „mistyka” jest tak
bardzo bliskie pojęciu misterium i wyraża najgłębszą komunię z Bogiem. Ale to
spotkanie nie może być wypełnione zgiełkiem, hałasem, mnóstwem alternatywnych rozwiązań
na skróty. Kontemplacja- słowo zatracone i wyświechtane przez dalekowschodnie
techniki medytacyjne, zalewające wyjałowioną duszę Zachodu. Głębi życia
duchowego nie można odkryć na podobieństwo przewodnika turystycznego podprowadzającego
pod ciekawe miejsca. Frosard po swoim nawróceniu wypowiedział słowa: „Co mogę
zrobić, skoro Bóg istnieje, skoro chrześcijaństwo jest prawdziwe, skoro jest
życie wieczne ? Co mogę tutaj zrobić, skoro istnieje Prawda i ta Prawda jest
Osobą, która chce być poznaną, która nas kocha i która nazywa się Jezus Chrystus
? Nie mówię tego na podstawie hipotez, w sposób wyrozumowany, na podstawie
tego, co słyszałem, iż mówiono. Mówię o tym z doświadczenia. Widziałem.” Bóg
przychodzący do nas w momencie w którym się najmniej Go spodziewamy. Bóg,
którego muśnięcie zalewa duszę w taki sposób że wszystko ustępuje pod wpływem
siły miłości. „Przychodzi nagle i nie mieszając się, łączy się ze mną- powie
św. Symeon Teolog- Moje ręce stają się rękami nieszczęśnika, ale o to poruszam
ręką i cała staje się ona Chrystusem.” Takiego doświadczenia nie przedstawia żadna
z religii. Bóg relacyjny, kochający, przeobrażający życie w całej
rozciągłości... Bóg bliski w każdym okruchu czasu; z którym rozmawiam i piję
kawę, chodzę na przechadzki czy wykonując codzienne obowiązki. „Bóg jest zawsze
blisko człowieka, ponieważ jest wszechobecny- mówił św. Filaret- To tylko
człowiek nie zawsze jest blisko Boga z powodu swej ograniczoności, braku uwagi
i rozproszenia... Bóg przybliża się do nas, gdy my przybliżamy się do Niego.”
wtorek, 6 marca 2018
Dobry jest Pan i łaskawy,
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
uczy ubogich dróg swoich. (Ps 25, 8-9)
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
uczy ubogich dróg swoich. (Ps 25, 8-9)
Droga człowieka wiary jest
naznaczona pokutą. Jeden z rosyjskich mistyków mówił, że pokuta jest miastem w
którym chrześcijanin znajduje schronienie. Greckim słowem określającym ten
niezwykle intensywny proces wewnętrznej przemiany jest słowo metanoia, ma znaczenie sięgające o wiele
głębiej. W pokucie nie chodzi tylko o zmianę zachowania lub przewartościowania
wielu życiowych spraw. Chodzi tu o zmianę sposobu myślenia i oderwanie się od
grzechu. Metanoein tłumaczy się tyle,
co spojrzeć na świat przemienionym wzrokiem. Może dlatego Chrystus w połowie
drogi ku wydarzeniu Golgoty, zabrał ze sobą uczniów na Górę Tabor, aby
zobaczyli swoje życie w nowym świetle. Od tego momentu będą podążać za
Światłem. Najważniejszą częścią pokuty jest doświadczenie przebaczającej
miłości Boga. To lekarstwo miłości jest udzielane w sakramentach Kościoła. Najmocniej
ten terapeutyczny wymiar uzdrowienia odkrywamy w sakramencie pojednania i
powrotu. Chrześcijański Wschód określa pojednanie jako misterium pokajania- pokajanije lub ispowiedanije, jako wyznanie duszy i wydobycie na zewnątrz tego, co
odbiera radość istnienia i nie pozwala być oświeconym światłem Chrystusa.
Spowiedź to również „drugi chrzest”, gdzie muszą pęknąć katarakty duszy i
rozlać się na zewnątrz wodą oczyszczenia. To łzy duchowych narodzin,
zmartwychwstania, odkrycia w sobie pięknego człowieka- którego Miłosierny Bóg
wziął w ramiona, ponieważ „syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł
się”. Miłość Boga jest wskrzeszająca, ten kto zginął odnajduje się.
Chrześcijaństwo ukazuje grzech jako zagubienie, nędzę i degradację człowieka.
Pokuta zatem jest łaską u darem, zerwaniem krępujących więzów, pocieszeniem i
radością- nową drogą odkupionego człowieka. Dostojewski wołał: „Bracia, nie
bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu jego, albowiem to
jest podobieństwo Bożej miłości i szczyt miłości na ziemi”. W tym wyznaniu
zaznacza się silna perspektywa paschalna- spojrzeć na siebie, drugiego
człowieka- przez miłujące oczy Boga.
poniedziałek, 5 marca 2018
Jak łania pragnie wody ze
strumieni,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego, kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże? (Ps 42,2)
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego, kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże? (Ps 42,2)
Uwielbiam się modlić tymi słowami
pragnienia. Czerpać ze Źródła tak intensywnie- do nasycenia, aż dusza zadrży ze
szczęścia. „Bądź tak pewien, że Pan jest blisko ciebie, abyś mógł go czuć, że
gdy modlisz się do Boga, dotykasz Go nie tylko myślą i sercem, ale i wargami...”(św.
Jan z Kronsztadu). Chrześcijańska dusza pragnie tylko Boga; chce żyć, bić i
oddychać jedynie w Nim. W tym miejscu przypomina mi się mądra opowieść A. Exupery
pt. Mały Książę. Jesteśmy niczym ten
mały chłopiec- rozpięci pomiędzy wschodami i zachodami słońca, ciekawi świata;
z pytaniami na które nieustannie poszukujemy odpowiedzi. Spragnieni życia w
pełni. „Chcę napić się tej wody- powiedział Mały Książę- daj mi... Pił, mając oczy
zamknięte. To było piękne jak święto. To było czymś więcej niż pożywieniem. Ta
woda zrodzona była z marszu pod gwiazdami, ze śpiewu bloku, z wysiłku ramion.
Sprawiała radość w sercu- jak podarek.” Czy nie takiego- najcenniejszego daru
poszukuje człowiek ? Tym darem jest wiara, miłość Boga ze względu na Niego
samego. Całkowite zaspokojenie pragnienie. Szczęście ! Chrześcijanie są jak
łanie lub młode jelonki biegnące na oślep do Źródła. „Jak łania pragnie wody...”
Słowa tego psalmu odnoszono w pierwszych wiekach chrześcijaństwa do przeżywania
liturgii. Wielki Post był (jest) szczególnym czasem przygotowania katechumenów
do sakramentu chrztu. Jeleń uosabiał duszę ochrzczonego. Poświadczają to liczne
źródła ikonograficzne i patrystyczne. Jelenie przedstawione są na studni życia
w dekoracji mozaikowej mauzoleum Galii Placidii. Również barwna i monumentalna dekoracja
z San Clemente w Rzymie ukazuje chrześcijan jako zwierzęta pijące z rajskich
rzek wydobywających się z pod kwitnącego Drzewa Życia na którym jest rozpostarty
Zwycięski Chrystus. Również na inicjałach średniowiecznych rękopisów można
spotkać dwa jelenie, zbliżające się do studni z wodą życia. Jeleń jako fons vite jest najczęściej
interpretowany jako symbol nowych narodzin w sakramencie chrztu. „U Boga jest źródło życia, źródło
niewyczerpane- pisze św. Augustyn- Biegnij do źródła, pożądaj źródła. Ale nie
byle jak, nie byle jakie stworzenie, biegnij jak jeleń. Co znaczy: jak jeleń ? Nie
opóźniaj się w biegu, biegnij rączo, żywo, pożądaj źródła...” W tym lapidarnym
zdaniu zawiera się gwałtowność odruchu serca, dynamika wiary rosnąca wraz z każdym
postawionym krokiem ku... Źródło to Chrystus, Kościół, sadzawka chrzcielna-
tyle znaczeń i sensów ! Stary człowiek umiera przez zanurzenie w wodzie i
ustępuje przed nową istotą odrodzoną. Pięknie oddają to słowa św. J.
Chryzostoma: „Chrzest uprzytamnia nam śmierć, pogrzebanie, życie i zmartwychwstanie...
Gdy zanurzamy głowę w wodzie jakby w grobie, stary człowiek zostaje zanurzony i
cały jest pogrzebany; gdy wychodzimy z wody, jednocześnie ukazuje się nowy
człowiek.”
niedziela, 4 marca 2018
Bracia:
Gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa
ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla
tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków –
Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga,
przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
Pewnie zabrzmi to
paradoksalnie, ale chrześcijaństwo nieprzerwanie proklamuje miłość wyrażoną w
misterium Krzyża. Wszystko jest naznaczone tym znakiem. „Historia krzyża, nie
jest taka prosta- zauważa R. Jensen- Czy to znak, artefakt, instrument, czy
postać, krzyż został wrzucony w niezliczoną ilość ról. Jaką dziś rolę odgrywa
krzyż ?” Jeżeli byśmy stracili z perspektywy obraz rozpiętego na drzewie
Baranka, zagubilibyśmy fundament naszej wiary. To, co w oczach świata wydaje
się absurdem, skandalem, spektaklem okrucieństwa, zbroczonym narzędziem
tortury- dzięki największemu aktowi miłości Syna Człowieczego, rozświetla wszystko
oczywistością sensu. „Nie istnieje kult samego drzewa- twierdził N. Perrot- pod
tym wyobrażeniem kryje się zawsze jakiś duchowy byt.” Wielu chrześcijan przez
całe wieki historii postrzegało krzyż wyłącznie jako narzędzie kaźni,
pogrążając się w cierpiętliwym współczuciu i dolorystycznej poufałości z Tym,
którego przytwierdziło ludzkie poczucie wolności i władzy. Kontemplacja
nieprawdopodobnej agonii rozciągniętej w czasie, zatrzymała spojrzenie tak
wielu. Lecz czy rozświetliła ich życie blaskiem wielkanocnego poranka ? W mojej
głowie postrzegam dziesiątki średniowiecznych krucyfiksów i tych późniejszych
przedstawiających Chrystusa w niewyobrażalnej agonii; pot, brud, konwulsyjnie
wygięte ciało i krew tryskająca z ran tak intensywnie, iż za nim spadnie na
ziemię przemienia się w grona które można zebrać do czaszy kielicha. W tych
licznych krucyfiksach przejawiają się dwie druzgoczące treści: cierpienie i
miłość ! Na pewnym etapie trzeba
przekroczyć ten miażdzący obraz cierpiącego i martwego już człowieka. Trzeba
pójść dalej... Krzyż z rozpiętym i rozpostartym Barankiem, musi jawić się
zawsze jako chwalebny- zwycięski znak powodujący tąpnięcie w posadach piekła i
świata zaślepionego grzechem. W tym miejscu nasuwa mi się fragment hinduskiej Rigwedy mówiącej o kosmicznym drzewie:
„W dół kierują się gałęzie, w górze znajdują się korzenie, a promienie
rozchodzą się ku nam.” Ukrzyżowany Chrystus jest już zwycięski- emanujący
niczym Słońce wschodzące na horyzoncie przebudzonego z nocy dnia. Taka jest
Boża filantropia. „Bez krzyża człowiek znalazłby się w niebezpieczeństwie
uważania tego świata za ostateczną rzeczywistość.” Krzyż spina ziemię z niebem,
a jego belki przecinają się w sercu człowieka- przenosząc go na powrót do Raju
naprzeciw drzewa które nigdy nie przestało owocować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)