niedziela, 29 kwietnia 2018


J 15, 1-8

Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Chrześcijaństwo jest religią zakorzenienia w sercu Boga. Nowożytna teologia rozmyślała aż nazbyt intensywnie czym jest Bóg dla człowieka. Takie myślenie u samych podstaw było złudne, torując drogę myślenia negatywnego, w którym to Bóg jest kimś obojętnym, odseparowanym, nieczułym, wycofanym od problemów człowieka i świata. Krytycy chrześcijaństwa wytaczali najostrzejsze argumenty próbując „odmitologizować religię” i pchnąć ją w kierunku „ateistycznej wolności” jednostki samo stanowiącej o sobie. Wyrazi to w swoim aforyzmie Heidegger: „Człowiek jest bogiem bezsilnym.” Odpowiadając rozgniewanemu na chrześcijańskiego Boga Sartre’owi, Merleu- Ponty powiedział: „Człowiek nie jest skazany na wolność, jest skazany na sens, co znaczy, że został wezwany do rozszyfrowania sensu egzystencji, przede wszystkim zaś sensu samej wolności.” To odsłania nam najgłębszą prawdę o tym, że On jest źródłem sensu i wolności, a każda próba intelektualnej negacji kończy się fiaskiem; rozbija się w pustce frustracji. „Jeśli Boga nie ma, to ja jestem bogiem”- oświadczył Kiryłow w Biesach Dostojewskiego. Odetnijmy korzenie, wtedy miejsce wiary w Chrystusa Bogaczłowieka zajmie wiara w człowieka- boga. Ewangelia obwieszczana ponad dachami świata rozbrzmiewa z coraz to większą siłą, utrwalając, że Chrystus jest źródłem sensu, istnienia i życia- w Nim i przez Niego, dokonuje  się zakorzenienie, wszczepienie w Miłość ! Jaki jest dzisiejszy człowiek ? Zalękniony, zagubiony, technicznie rozwinięty do granic możliwości, ale pozbawiony duchowej pępowiny z której może czerpać życie Boże. „Człowiek czuje się dzisiaj niezależny od bytu absolutnego i fundamentu wszystkich rzeczy- pisał J. Imbach- będąc świadomy swoich możliwości kontrolowania świata. W procesie hominizacji człowiek zdaje czuje się zdany na samego siebie i uznaje na ogół zbyteczne odwoływanie się do Boga.” Ciągle pozostaje to wewnętrzne rozdarcie: z Bogiem albo przeciwko Bogu. Jeszcze istnieje trzecia alternatywa uniemożliwiająca zderzenie się z problemem wiary lub jej braku- obojętność wyrastająca z chęci uprawiania zapomnienia. „Trwajcie we Mnie”- mówił Chrystus do swoich uczniów, wyrywając u samego źródła niepokój z ich serc i umysłów. Trwać- to wejść w głębię bytu, zamieszkać w nim, poczuć się dobrze, być zalanym wodospadem łaski. Kończę to rozważanie słowami J. Twardowskiego: „Bóg jest zawsze w nas, nawet wtedy, kiedy nam się wydaje, że jesteśmy w piekle. Możemy Go odkryć w krzyku naszego sumienia, w tęsknocie za czystą miłością, w tęsknocie za wiernością, której nie dochowaliśmy. Najłatwiej odnajdujemy Boga wtedy, kiedy potrafimy powiedzieć: „Święć się imię Twoje, a nie święć się imię moje.”