Trwajcie we Mnie, a Ja w
was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie –
jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie
będziecie.
Chrześcijaństwo jest religią
zakorzenienia w sercu Boga. Nowożytna teologia rozmyślała aż nazbyt intensywnie
czym jest Bóg dla człowieka. Takie myślenie u samych podstaw było złudne,
torując drogę myślenia negatywnego, w którym to Bóg jest kimś obojętnym,
odseparowanym, nieczułym, wycofanym od problemów człowieka i świata. Krytycy
chrześcijaństwa wytaczali najostrzejsze argumenty próbując „odmitologizować
religię” i pchnąć ją w kierunku „ateistycznej wolności” jednostki samo
stanowiącej o sobie. Wyrazi to w swoim aforyzmie Heidegger: „Człowiek jest
bogiem bezsilnym.” Odpowiadając rozgniewanemu na chrześcijańskiego Boga Sartre’owi,
Merleu- Ponty powiedział: „Człowiek nie jest skazany na wolność, jest skazany
na sens, co znaczy, że został wezwany do rozszyfrowania sensu egzystencji,
przede wszystkim zaś sensu samej wolności.” To odsłania nam najgłębszą prawdę o
tym, że On jest źródłem sensu i wolności, a każda próba intelektualnej negacji
kończy się fiaskiem; rozbija się w pustce frustracji. „Jeśli Boga nie ma, to ja
jestem bogiem”- oświadczył Kiryłow w Biesach
Dostojewskiego. Odetnijmy korzenie, wtedy miejsce wiary w Chrystusa
Bogaczłowieka zajmie wiara w człowieka- boga. Ewangelia obwieszczana ponad
dachami świata rozbrzmiewa z coraz to większą siłą, utrwalając, że Chrystus
jest źródłem sensu, istnienia i życia- w Nim i przez Niego, dokonuje się zakorzenienie, wszczepienie w Miłość !
Jaki jest dzisiejszy człowiek ? Zalękniony, zagubiony, technicznie rozwinięty
do granic możliwości, ale pozbawiony duchowej pępowiny z której może czerpać
życie Boże. „Człowiek czuje się dzisiaj niezależny od bytu absolutnego i
fundamentu wszystkich rzeczy- pisał J. Imbach- będąc świadomy swoich możliwości
kontrolowania świata. W procesie hominizacji człowiek zdaje czuje się zdany na
samego siebie i uznaje na ogół zbyteczne odwoływanie się do Boga.” Ciągle
pozostaje to wewnętrzne rozdarcie: z Bogiem albo przeciwko Bogu. Jeszcze
istnieje trzecia alternatywa uniemożliwiająca zderzenie się z problemem wiary lub jej
braku- obojętność wyrastająca z chęci uprawiania zapomnienia. „Trwajcie we Mnie”-
mówił Chrystus do swoich uczniów, wyrywając u samego źródła niepokój z ich serc
i umysłów. Trwać- to wejść w głębię bytu, zamieszkać w nim, poczuć się dobrze,
być zalanym wodospadem łaski. Kończę to rozważanie słowami J. Twardowskiego: „Bóg
jest zawsze w nas, nawet wtedy, kiedy nam się wydaje, że jesteśmy w piekle.
Możemy Go odkryć w krzyku naszego sumienia, w tęsknocie za czystą miłością, w
tęsknocie za wiernością, której nie dochowaliśmy. Najłatwiej odnajdujemy Boga
wtedy, kiedy potrafimy powiedzieć: „Święć się imię Twoje, a nie święć się imię
moje.”