Przenikasz i znasz mnie,
Panie,
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli,
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę,
i znasz wszystkie moje drogi.
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli,
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę,
i znasz wszystkie moje drogi.
Treści recytowanych i poddanych
uważnej lekturze Psalmów pogłębiają moje wewnętrznie istnienie, odświeżają
zapał modlitwy i stawiają mnie nieustannie wobec zamyślenia nad rzeczywistością
bycia naprzeciw Boga. Psalmy z interesującą przenikliwością opisują spotkanie
wewnętrzne, zachwyt i drganie duszy na myśl o tym, że Bóg jest naprzeciw,
blisko, prawie namacalnie; zachowując tylko święty dystans. Wystarczy przeczytać
zamieszczony przeze mnie fragment, aby przekonać się, iż Ten o którym wspomina
natchniony pieśniarz jest w samym centrum ludzkiej egzystencji. „Od chwili gdy
poznałem, że Bóg jest, nie mogę Go nie kochać”- napisał w swoim dzienniku Mały
Brat Karol de Foucauld. Tworzywo słowa wypowiedzianego, przeobrażonego w
modlitwę staje się treścią symboliczną. „Przenikanie”, „spostrzeganie”, nie
jest tylko subtelną grą poprawnie sklepionych słów, czy antropomorfizacją, lecz
staję się towarzyszącą obecnością Boga w nas i obok nas. Tylko człowiek głębi, „odkrywa,
że Bóg jest czymś więcej, aniżeli ludzki rozum może poznać. Człowiek odkrywa, że
rzeczywisty Bóg jest tajemnicą, że tylko On sam może objawić się ludziom i to
ludziom, którzy Go kochają” (T. Spidlik). Zderzamy się z rzeczywistością
dynamiczną- mistyczną w swojej warstwie znaczeniowej. On patrzy na mnie, słyszy
mój oddech i bicie serca, czyta moje najbardziej skryte myśli, jednocześnie nie
odbiera mi wolności postrzegania, czy stanowienia o sobie. Jedynie zaprasza do
wejścia w przestrzeń miłości. W życiu następuje scalenie tych dwóch wymiarów,
pragnień, bliskości i przekroczenia siebie ku obecnemu naprzeciw Ty. „Człowiek
nie wymyśla życia duchowego, żeby się pocieszyć, taka romantyczna mitologia
nigdy nie wytrzymałaby próby czasu i śmierci. Życie duchowe przychodzi z góry,
Bóg je inauguruje poprzez dar swojej obecności.” Bóg niejako wychodzi poza
siebie i urzeczywistnia komunię- spotkanie, czyniąc z człowieka istotę
obdarowaną i wychyloną ku egzystencji nasyconej światłością. „Odkryj mi Twą
obecność, aby twój widok i piękność sprawiły, że umrę”- czyż nie tak przez
wieki wołali zakochani w Bogu mistycy, uniesieni na skrzydłach miłości;
szaleńcy- niecierpliwi, tęskniący za pełnią życia ? Dla przenikniętych światłem
Chrystus potrafi świecić intensywniej niż słońce. Każdy najdrobniejsze
spojrzenie i gest stają się czymś na wskroś epifanicznym. To ci, którzy jak
wyśpiewa Kościół w liturgii „mistycznie wyobrażają cherubinów.”