czwartek, 20 grudnia 2018


Bardzo często próbuje się zarzucić chrześcijaństwu, iż w miejsce pogańskiego kultu słońca wprowadziło uroczystość Bożego Narodzenia. Dobrze zatrzymać się nad tym zagadnieniem odczytując je w kontekście historycznym jak również symbolicznym, choć ten drugi watek wydaje się nawet o wiele bardziej intrygujący poznawczo. Kościół Wschodni już w III wieku obchodził Boże Narodzenie ( a właściwie to był cały złożony zespół świąt – Narodzenie- Objawienie- Chrzest) 6 stycznia, natomiast Kościół Rzymski w IV wieku zaczął obchodzić odrębną uroczystość Narodzenia Pańskiego. Przeniesiono to ważne wydarzenie na 25 grudnia, na dzień kiedy to w Rzymie obchodzono święto pogańskie „sol invictus”- słońca niezwyciężonego. W sposób naturalny chrześcijaństwo pragnęło przeciwstawić się bóstwu słonecznemu, wprowadzając w to miejsce Chrystusa- prawdziwe Słońce nieznające zachodu. Bowiem w narodzinach Chrystusa wzeszło prawdziwe słońce, które oświeciło ludzkość swoim światłem. Biblia z właściwą sobie radością przenikniętą podziwem wspomina o słońcu, o jego pełnym blasku. Jego zwycięski obieg po niebie opisuje Psalm 19, odnoszony przez liturgię zawsze do Chrystusa, który jak oblubieniec z komnaty nowożeńców wyszedł z dziewiczego łona swej Matki. Izajasz w głębokiej zadumie spogląda na to ciało niebieskie jak na obraz Boga, który zajaśnieje  sprawiedliwym w królestwie mesjańskim (Iz 60,19). Boska Mądrość jest „piękniejsza niż słońce” (Mdr 7,29). W Apokalipsie ukazuje się na niebie „wielki znak” Niewiasty obleczonej w słońce, będący obrazem Matki Boga i Kościoła. Chrześcijanie od początku dostrzegali w Chrystusie prawdziwe Słońce. Już w Ewangelii świętego Łukasza, który to pewnie zetknął się z silnym pogańskim kultem słonecznym Heliosa, pojawia się skądinąd cudowna modlitwa wypowiedziana przez usta starca Zachariasza „Dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają” (Łk 1,78). Nadchodzący Mesjasz jawi się jako „sol salutis”- Słońcem zbawienia. Już greccy Ojcowie Kościoła opisując narodziny Chrystusa, w kontekście głębokiej tęsknoty za zbawieniem, porównywali ten cud do narodzin światła bóstwa słonecznego: „Panna porodziła- teraz wzrasta światło”. Wielki Pieśniarz Kościoła św. Efrem Syryjczyk podążając w tym nurcie interpretacyjnym wyraża swój podziw w jednym z hymnów: „Zstąpił Pan światłości Niebiańskiej i jak słońce promienieje z łona swej Matki… Zwycięża słońce… Pokonana jest zimowa ciemność, żeby obwieścić, że szatan został pokonany. Zwycięża słońce, by oznajmić, ze swój triumf świętuje Jednorodzony”. Jutrzenką, która przyniosła nam Słońce- Chrystusa, była Maryja, Niepokalana Matka Boga, której dziewicze zrodzenie Jezusa porównuje się do promienia słońca, który przechodzi przez szkło, ale go nie niszczy: „Transit, sed non frangit”- mówił średniowieczny pisarz. Można to odczytywać również w sposób trynitarny, dotykając samej relacji w Trójcy Świętej: „Bóg Ojciec jest słońcem, Syn Jego promieniem, a Duch Święty- światłem”. Pierwsi chrześcijanie a wraz za nimi następne pokolenia wyznawców przejęli zwyczaj, podobnie jak starożytni czciciele słońca, zwracać się w czasie liturgicznej modlitwy w kierunku wschodu słońca. Na wschodzie bowiem pan przyszedł w fakcie wcielenia, tam był usytuowany raj, ze wschodu nadejdzie powtórnie w Paruzji. Orygenes powiada w jednej z homilii: „Każdy, kto w jakikolwiek sposób przyjmuje na siebie imię Chrystusa, staje się synem Wschodu (Słońca). Tak bowiem napisano o Chrystusie: Oto Mąż a imię Jego- Wschód słońca” (Za 6,12). W innym tekście pisze następująco: „Któż nie przyzna od razu, ze wschodnia cześć świata wyraźnie wskazuje na to, że w tym kierunku symbolicznie się zwracając należy się modlić, jak gdyby dusza miała ujrzeć wschód prawdziwego słońca”. Wschodni chrześcijanie po przyjęciu Komunii Świętej, wyrażają śpiewem: „Widzieliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha niebieskiego, znaleźliśmy wiarę, przeto kłaniamy się Trójcy niepodzielnej, ona bowiem nas zbawiła”. Wtedy kiedy chrześcijanie wielbią Boga- Człowieka jako prawdziwe Słońce, wylewają się zdroje łaski, dotykamy rzeczywistości nas przekraczającej. On rozjaśnia nasze ciemności, rozświetla kłębiące się mroki naszej duszy, otula światłem miłości która rozlewa się z serca miłującego świat Boga. W noc narodzenia Maryja położyła w żłobie Dziecię z którego emanowało cudowne światło, rozpromieniło skalną fakturę groty, rozświetliło skrzydła adorujących aniołów, uspokoiło dręczące myśli i skołatane serce św. Józefa. Słońce to powstało i zajaśniało dzieciom Adama- nastał nowy dzień, jak ten w którym Stwórca wypowiedział do życia najjaśniejsze ciało niebieskie. My jesteśmy świadkami tego wschodu Słońca.