Jesteśmy coraz bliżej
świąt Narodzenia Pańskiego. Adwentowy nastrój oczekiwania zostaje od kliku
tygodni naruszony przez komercyjny happening, pragnący pozyskać jak najwięcej
zwabionych wokół robienia zakupów klientów. W naszym zsekularyzowanym świecie
nawet intymne i święte oczekiwanie w głębi duszy zostaje natarczywie naruszone
przez pośpiech i wabiące zmysły marketingowe promocje. Wszystkim się wydaje, że
urok świąt to radość z prezentów, zapominając o najważniejszej prawdzie- iż
największym darem jest dla nas zstępujący w małym Dziecięciu Bóg. „A wy za kogo
mnie uważacie ?”- to ewangeliczne pytanie musi określić sens naszej tęsknoty. Oczekiwanie
na najważniejsze narodziny w dziejach świata, nie są świętem dystrybucji dóbr i
zabijania czasu wędrówkami po galeriach. Można ogłupieć od tylu propozycji
którymi prześcigające się firmy próbują zarzucić człowieka. To, co jest naprawdę
ważne, przychodzi często niezauważalnie dla oczu. Chrześcijanie przygotowują się
do misterium Wcielenia, która dotyka całej historii i stworzenia wokół nas.
Miłość która zstępuje pokornie w centrum pulsującej rzeczywistości, nie ma nic
z uwodzicielskiego języka świata. Nativitatis
Domini jest Paschą ! To wydarzenie trzeba przeżyć i przełożyć jego
błogosławione treści z języka wiary, na głębię relacji międzyludzkich. Jest to
święto bogoczłowieczeństwa do którego zostaje zaproszony człowiek; ma stanąć w
zdumieniu i pozwolić się przeniknąć promieniowaniu miłości, pozostawiając wszystkie
inne sprawy na boku. Bóg przychodzi nie po to, aby nam było wygodnie, radośnie,
czy żebyśmy byli pozbawienie jakichkolwiek zmartwień. Miłość, która rozprasza
matowość zajętej sobą egzystencji, nie przychodzi aby człowieka uchronić od
chorób nowoczesnego świata, czy kryzysu ekologicznego. Bóg przychodzi tylko
dlatego, aby nam obwieścić miłość. Abyśmy zrozumieli sens miłości ! Nowina o
Wcieleniu odsłania głębokie treści teologiczne, a nade wszystko egzystencjalne.
Być w pełni człowiekiem. Miłość Dziecięcia usuwa lęk, przywraca pokój, wszystko
czyni przejrzystym..., roznieca żar wiary. „Dla nas i dla naszego zbawienia
zstąpił z nieba” – wyznajemy w liturgicznym Credo.
Ludzki grzech i egoizm zostają roztopione w bezgranicznej miłości Boga. „Słowo
wychodzące z milczenia” (św. Ignacy Antiocheńskie) przechodzi przez łono
Dziewicy, czyniąc z miłości największy
dar- czyniąc nas prawdziwie ubogimi. Ciasna i duszna Grota Narodzenia nie
znajduje się tylko w Betlejem- to również ludzkie serca- miejsca szczerego
przyjęcia lub odtrącenia Miłości. Ten, który jest z każdą chwilą bliżej nas, to
„Bóg o twarzy Dziecka któremu łatwo wyrządzić krzywdę- pisał W. Hryniewicz- Bóg
wiecznej młodości, stwarzający świat na nowo. Bóg, którego można przyjąć nie
przyjąć. Bóg, od którego człowiek odchodzi... Bóg, któremu można i trzeba
zaufać. Bóg milczenia, który przemówił najgłośniej przez swojego Syna.” Tylko
tęsknota poruszona miłością pozwoli nam w całej pełni doświadczyć cudu
betlejemskiej nocy. Prostaczkowie- ludzie głębokiej wiary, widzący bardziej
sercem niż rozumem, ujrzą cudowne Niemowlę o dużych, przenikliwych i pięknych
oczach; uchwycą prawdę zbawienia, że Bóg skrócił dystans wieczności, aby
pozwolić się przytulić do grzesznego człowieka.