Jesteśmy przyzwyczajeni
od dzieciństwa do sentymentalnych i pełnych ciepła szopek bożonarodzeniowych. Taki wdrukowany kod kulturowy-
Chrystus narodził się w szopce. To przekonanie jest w nas taki silne i
kształtuje całą gamę wyobrażeń na temat miejsca narodzin Mesjasza. Od
dzieciństwa pamiętam jak z moim ojcem budowałem szopkę, to był mój dziecięcy
świat w którym dojrzewała wiara i pewnie rozkwitała ckliwa wyobraźnia tego
zbawczego wydarzenia. Najpierw musiała być drewniana konstrukcja z mnóstwem
siana, aniołków, świecidełek i innych dodatków. Najpierw zaplanowane miejsce
dla owieczek i baranków, osiołka a jakże, dopiero finalnym momentem była
reprezentacja dzieciątka na białym prześcieradełku. Chrześcijaństwo zachodnie
dzięki kulturze skrzętnie przechowywało to wyobrażenie przestrzeni narodzenia
Boga- Człowieka w swojej wyobraźni. Muszę niestety zburzyć nasze dziecięce,
czasami infantylne wyobrażenia. Dzięki ikonografii renesansowej promieniującej
na inne epoki sztuki, utrwalił się w powszechnym przekonaniu model szopki jako
tego szczególnego miejsca przyjścia na świat dzieciątka Jezus. Mówimy że
pierwszą szopkę zbudował święty Franciszek z Asyżu aby jeszcze mocniej
kontemplować Wcieloną Miłość którą odrzucił świat. „Przyszedł do swoich, a swoi
Go nie przyjęli”. Chyba źle odczytali wierzący intencję Franciszka, on nie
zbudował szopki wprowadzając ją do kościoła i czyniąc częścią liturgicznego
misterium, ale poszedł zabierając ze sobą braci i odprawił Mszę Świętą do
szopki, tym samym wchodząc w klimat ubóstwa, opuszczenia, chłodu i narodzin
Dziecięcia pośród zwierząt. Franciszek miał cudowną wyobraźnie i oczyma wiary
widział więcej niż my dzisiaj. Według przekazu zanotowanego przez
Tomasza z Celano św. Franciszek wezwał swego przyjaciela Jana Velito z Greccio
i rzekł mu: „Pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę
bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę
naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony na
sianie w towarzystwie wołu i osła.” Tak na marginesie, rzeźby do pierwszej
szopki miał wykonać Arnolfio di Cambio, najlepszy uczeń Niccola Pisano. Franciszek
chciał, aby misterium tego wydarzenia było tak dosłowne- iż przemieni serca samych
patrzących. Tak naprawdę narodzenie Chrystusa miało miejsce w
grocie. Od najdawniejszych czasów chrześcijanie pielgrzymujący do miejsc
związanych z życiem Pana, a udając się do Betlejem zwiedzali jedną z grot. Do
grot zaganiali pasterze swoje stada przed nocą która była zimna, jak również
chroniąc swój bezcenny żywy inwentarz przed drapieżnikami wykradającymi owce ze
stada. To w grocie Maryja powiła Dzieciątko, ponieważ nie było miejsca dla nich
w mieście. Bóg narodził się pośród zwierząt, w smrodzie, wilgoci i śpiewie
czteronogich adorantów. Położony na gnoju, bo gdzież tam było sianko narodził
się Król królów i Pan panów ! Taka aura towarzyszyła Jego przyjściu, a grota
stała się niemym świadkiem największego cudu historii. Wyraz temu przekonaniu
daje w swoich słowach Roman Melodos: „Panna porodziła dzisiaj Ponadnaturalnego,
a ziemia proponuje grotę Niedostępnemu”. Natomiast wielu Ojców Kościoła
porównywało ciało Panny w grocie do kwitnącego i życiodajnego ogrodu w Edenie.
Grota jest również obrazem matczynego łona. Jak wyśpiewa nabożeństwo „Akatystu”
do Bogurodzicy: „łono Twoje większe niż niebo i ziemia”. Łono Maryi wskazuje na
łono i serce ziemi. „Człowieczeństwo Boga rozpoczyna się zstąpieniem Jezusa w
głębię ziemi, do ciemności groty”. Dlatego chrześcijański Wschód w narodzeniu Chrystusa dostrzega już wydarzenie Paschy. Takim dogmatycznym
obrazem tych duchowych poszukiwań staje się ikona Narodzenia Chrystusa. „Ikona
zachowuje ścisły związek z tekstami liturgicznymi i przedstawia szczególnie
wstrząsającą ich interpretację: trójkąt groty, ten ciemny otwór do jej wnętrza,
to piekło. Aby dotknąć otchłani i stać się „sercem stworzenia”, Chrystus
mistycznie umieszcza swoje narodzenie w głębi otchłani, gdzie zło butwieje w
swym ostatecznym zagęszczeniu. Chrystus narodził się w cieniu śmierci, Boże
Narodzenie pochyla niebiosa aż po piekło, a my wpatrujemy się w leżącego w
żłobie Baranka z Betlejem, który zwyciężył węża i dał pokój światu”. Ta wizja
wydaje się jakże odmienna od zachodniego sposobu obrazowania miejsca narodzin
jak również ukazania samego Dziecięcia. Mamy tu do czynienia z Izajaszowym
Mężem Boleści (Iz 53,3). Mamy tu teologiczne paralele do wydarzenia złożenia
Chrystusa do grobu, cieszy wielkiego szabatu- wydarzenia Wielkiej Soboty. Jak
głoszą teksty liturgiczne z wielką dramaturgią i podniosłością chwili: „Życie
się uśpiło, a piekło drży z trwogi”. Chrystus na ikonach złożony jest przez
swoją Matkę w żłobie który przypomina katafalk, jakby grób kamienny. Powijaki
Dzieciątka mają dokładnie ten sam kształt co śmiertelny całun, który anioł
pokaże niewiastom niosącym wonności w poranek zwycięstwa życia nad rozpaczą
śmierci. „Świetliste Dzieciątko odcina się na czarnym tle i antycypuje
„zstąpienie do piekieł”. Ono samo jest „światłem, które w ciemnościach świeci”; „Słońce zaszło wraz z Nim, ale ciało Boga pod ziemią
rozprasza ciemności piekła. „Światło zwycięża ciemności, Życie unicestwia
śmierć”. Chrystus narodzony w grocie, owinięty w całuny, jest niczym innym jak
mistagogiczną wykładnią zstąpienia Słowa do piekieł, tu rozbrzmiewa w oddali
echo słów Ewangelii Janowej: „Światłość w ciemności świeci”. Pewnie warto
byłoby się zapytać gdzie w tej grocie jest miejsce dla mnie ? Do groty trzeba
mieć odwagę wejść, najpierw przejść przez ciemność aby w głębinie skalnej
zobaczyć Światłość położoną w sercu
stworzenia. Tam zobaczymy szczęśliwą Rodzicielkę, zmęczoną po porodzie, ale w
matczynym zachwycie kontemplującą Cud Życia. Ukazana w pozycji leżącej i
wyraźnie dominująca w kompozycji całości, staje się przedstawicielką ludzkości-
Kościołem będącym w akcie adoracji.