wtorek, 2 września 2014






Łk 4,38-44


Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosił Go za nią.


On, stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im.

O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.


Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: „Ty jesteś Syn Boży”. Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.


Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich.


Lecz On rzekł do nich: „Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany”. I głosił słowo w synagogach Judei.


Z całą pewnością nie muszę nikogo przekonywać że Chrystus ma moc uzdrawiać życie człowieka. Na kartach Ewangelii najczęściej Pan stawia pytanie w następujący sposób: „Czy chcesz być zdrowy ?” Bóg nie chce kogoś uszczęśliwiać na siłę…uzdrawiać tylko dlatego aby zamanifestować wszechmoc. To pytanie zawiera jakieś sondowanie pragnienia serca człowieka, na ile komuś zależy na uzdrowieniu, czy posiada wiarę w możliwość dokonującego się cudu uzdrowienia.  Nie wiem jak było w przypadku teściowej Piotra, która doświadczała cierpienia na skutek gorączki. Trudno powiedzieć czy uzdrowienie dokonało się na prośbę samego Piotra, czy była to spontaniczna wynikająca z potrzeby chwili interwencja Pana. Później mamy cały szereg dokonujących się spotkań Jezusa z chorymi, opętanymi, potrzebującymi pomocy. Siłę do uzdrawiania czerpał Zbawiciel z modlitwy w ukryciu, samotności, miejscu pustynnym. Wydaje się, że wszyscy pragniemy uzdrowienia. A jednak do końca nie potrafimy zaufać bezwarunkowo. To jest największa przeszkoda w procesie uzdrawiania. Czasami powodem jest paraliżujący strach przed tym że może być lepiej, ponieważ przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy, że jest źle. Jak ktoś cierpi z powodu choroby, ty oswaja się z myślą że już nikt i nic nie jest wstanie pomóc. Ktoś kiedyś powiedział mądre słowa: „nie ma nieuleczalnych chorób są tylko nieuleczalni pacjenci”. Stąd pytanie Jezusa: „Chcesz być zdrowy ?”, pragniesz poczuć się lepiej, czy pozwolisz aby wyprowadził Ciebie z krępującego getta choroby ciała czy duszy ? Bóg doskonale wie jak każdego z nas zdiagnozować. Wczoraj pisałem o tym że człowiek jest cielesny aż po swojego ducha i jest duchowy po swoje ciało. W tej niezwykłej złożoności dokonuje się interwencja Boga, dotykająca tych dwóch wymiarów przeżywania cierpienia: na sposób ciała i ducha. Z punku widzenia psychologii głębi, człowiek jest bytem noszącym w sobie całą przeszłość, obciążony balastem wielu zranień, wspomnień negatywnych które wypiera na siłę z pamięci, lęków…itd. Bóg to wszystko pragnie z nas wydobyć i wylać na to swoją miłość. Nie możemy chować naszych zranień głęboko, czy przerażajże cienie przeszłości bunkrować czy zamykać szczelnie w podświadomości. To trzeba wyciągnąć i ofiarować: Panie przyjmij moje zranienia, chorobę, brak poczucia wartości siebie, umieranie wewnętrzne…fizyczną bezradność, ból przeszywający tak ciało że zwija się w niewypowiedzianych konwulsjach. Cała tajemnica człowieka jako osoby zawiera się w akcie wynoszenia siebie ku Bogu: „W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28)”. To również pokorna odwaga windowania swoich chorób w przekonaniu że Lekarz będzie wiedział co z nami począć.