Łk
9,43b-45
Gdy
wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do
swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn
Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Lecz oni nie rozumieli tego
powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się
zapytać Go o nie.
Bardzo łatwo nam
przychodzi zachwycać się Bogiem kiedy widzimy w naszym życiu znaki i cuda, kiedy namacalnie jesteśmy świadkami sytuacji które są dla nas budujące,
wzmacniają naszą wiarę, dają poczucie duchowej witalności, pewności i
stabilności. Wtedy mocno stoimy na ziemi i wyczekujemy nieba… Ale kiedy
przychodzi cień krzyża, pojawia się lęk i zakłopotanie… zwątpienie, wtedy
najchętniej zmienić kierunek i podążyć w inną stronę, gdzie jest przyjemnie i
beztrosko. Wtedy wielu szybko zapomina o tym co było wspaniałe, podniosłe oraz
cudowne. Przychodzi kryzys spowodowany wyobraźnią o cierpieniu i pomniejszeniu. Łatwo jest wierzyć w Boga Wszechmocnego trzymającego świat w
dłoni… zwycięskiego bohatera i uzdrowiciela zawieszającego prawa natury. Trudniej uwierzyć w Syna Człowieczego który wydaje siebie na cierpienie z miłości… wydaje się w
ręce ludzi, którzy są zdolni do odtrącenia. Chrystus nas uczy że przyjęcie
życia jest jednocześnie przyjęciem cierpienia… jak również cierpiącego obrazu
Boga. Boimy się przyjęcia obrazu Boga który w akcie największej miłości, staje
się niczym… lękamy się utraty wiary, ponieważ Ten który wydaje nam się wielki,
staje się Pogardzanym. Człowiek napotyka na ścianę, której nie może pokonać. W
głębi ludzkiego cierpienia jest przeżycie niemożliwości przezwyciężenia
własnego losu, jego nieodwracalności. Wielu sceptyków do dzisiaj stawia
pytania: gdzie był Bóg kiedy umierały miliony ludzi, gdzie jest Bóg kiedy
umiera dziecko na nowotwór, a wszyscy czują się wokół pozostawieni z poczuciem
bezsensu i pozbawieni nadziei ? Jedyna mądra odpowiedź jawi się następująco: Bóg
był cierpiącym w cierpiących… tak trudno to przyjąć, zgłębić, przyswoić,
zarchiwizować w sercu. Chrystus uczy niesienia krzyża życia, akceptacji
cierpienia. Niesienie krzyża oznacza pełne światłości przeżywanie cierpienia,
to znaczy całkowicie inne, pozbawione rozpaczy, przeniknięte Jego obecnością.
Jedynie Bóg, który stał się człowiekiem, który wziął na siebie cierpienia
człowieka i całego stworzenia, może zwyciężyć źródło zła, rodzące poczucie
cierpienia i niesprawiedliwości. Czasami człowiek jest bezsilny wobec
cierpienia, a wtedy trudno dostrzec światło nadziei.. Jakże surowa była reakcja
Dostojewskiego kiedy w czasie pobytu w Bazylei z takim niezrozumieniem i
oburzeniem, iż omal nie dostał ataku epilepsji wypowiedział się o słynnym
obrazie Hansa Holbeina Młodszego „Chrystus w grobie”. Wypowiadał się
pogardliwie, iż od tego obrazu niejeden
może utracić wiarę ! To krępujące oczy i serce odczucie w kontakcie z
dziełem sztuki zostało zapisane w jednej z jego powieści. „Obraz przedstawiał Chrystusa, który dopiero został zdjęty z krzyża (…)
Jest to najzwyklejszy trup człowieka (…) sama twarz nie została bynajmniej
oszczędzona; jest tu tylko natura. Jeżeli takiego właśnie trupa (…) widzieli
wszyscy Jego uczniowie, wszyscy co wierzyli w Niego i ubóstwiali Go, to jakim
sposobem mogli uwierzyć, że ten męczennik zmartwychwstanie ? (…) I gdyby sam
nauczyciel mógł był ujrzeć ten obraz w przed dzień stracenia, to czy tak samo
wstąpiłby na krzyż i tak samo umarłby teraz ?” Jakże pesymistyczne były
słowa pisarza, jak że trudny do przyjęcia obraz upodlonego Syna Człowieczego.
Trzeba szybko oddalić od siebie tak sformułowane sądy i odczucia. O tymże samym
obrazie Holbeina miał się wypowiedzieć pod wpływem ogromnego doświadczenia
choroby- nowotwór krtani, odmierzający czas życia, ks. Sergiusz Bułgakow. W
swoim pamiętniku zanotował takie słowa: „ po obejrzeniu (obrazu) powinna
narodzić się wiara”. Chrześcijaństwo- pisał ks. Hryniewicz, to w gruncie rzeczy
wiara w to, że beznadziejnie dla ludzkich oczu poniżona, poraniona i obumarła
ludzkość zmartwychwstanie kiedyś w chwale, mocy i radości. Tak jak Chrystus,
który przezwyciężył nie tylko cierpienie, ale również samą śmierć”. Ratzinger w
książce „Bóg Jezusa Chrystusa” mówi tak: „Ale co w takim razie oznacza krzyż
Pana (cierpienie) ? Jest on kształtem tej miłości, która przyjęła całego
człowieka, i dlatego zstąpiła także w jego winę, w jego śmierć. W ten sposób
stała się „ofiarą”- jako miłość bez granic, która człowieka, zagubioną owcę,
bierze na ramiona i poprzez noc jego grzechu odnosi z powrotem do Ojca. Od tej
chwili istnieje nowy wymiar cierpienia; cierpienie nie jako przekleństwo, lecz
jako miłość, która przemienia świat”. Cierpienie pozostaje dla nas tajemnicą.
To również tajemnica naszego odkupienia…” Z cierpienia zrodziło się Życie !