poniedziałek, 22 września 2014




Łk 8,19-21


Przyszli do Jezusa Jego matka i bracia, lecz nie mogli się dostać do Niego z powodu tłumu.
Oznajmiono Mu: „Twoja matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą”.
Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”.


W pierwszym odczuciu po lekturze dzisiejszej Ewangelii, wydają się niezwykle chropowate, szorstkie i pozbawione ciepła słowa Jezusa. Czy był czymś zdenerwowany lub poruszony…? Dlaczego pozwala na to, aby Jego kochająca Matka stała na dworze i czekała aż Jej Syn udzieli łaskawie audiencji ? Po ludzku wydobywa się tyle pytań niezrozumienia. Czasami tak łatwo chciałoby się zrozumieć jakimi pobudkami czy intencjami kierował się Jezus. Pewnie wcale nie było zamiarem Mistrza aby pomniejszyć znaczenie swojej rodziny, a tym bardziej bliskiej Jego sercu Matki. Tekst wybrzmiewa bardziej eklezjologicznie, to wskazanie na wymiar Kościoła jako wspólnoty braci i sióstr, którzy na serio przyjmują Słowo Boga, żyją nim, jak również przemieniają je w konkretne czyny. Każdy jest siostrą i bratem Jezusa o ile jest wstanie podjąć trud przyjęcia depozytu Ewangelii. Tutaj pewnie należałoby zrobić wycieczkę do tego w jaki sposób przyjmujemy słowo w czasie liturgii, jaka jest nasza postawa w odbiorze, czy pozwalamy Bogu aby się z nami komunikował, czy przez „sakrament słuchu” jak określił św. Augustyn, przez jakże bardzo ważny moment Eucharystii, może zostać przemienione nasze życie. Wymownie o tym pisał o. Tomasz Kwiecień „Liturgia słowa- mówiąc jeszcze inaczej- jest właśnie po to, abyśmy nie stracili chrześcijańskiego „smaku”, żebyśmy byli naprawdę solą ziemi i światłem świata. Żeby ludzie, patrząc na nas, mówili z szacunkiem: „To są chrześcijanie!”. Bardzo wiele zarzutów można usłyszeć pod adresem katolików, do kościoła chodzą, komunię przyjmują i nic w ich życiu się nie zmienia. Dlaczego się nie zmieniamy ? Ponieważ nie słuchamy Bożego Słowa, to najprostsza odpowiedź. Marzy mi się aby na liturgii było takie echo słowa, aby wierni mogli włączyć się w świadectwo, jak to konkretne słowo usłyszane przekłada się na ich życie, a później prezbiter te wszystkie myśli zebrałby w homilii. Potrzeba aby Ewangelia rozłupała skałę naszego serca, aby mogło wytrysnąć życie… Jak pisał o.Corbon „Następuje wydarzenie Ewangelii. Najpierw słuchamy jej świadków, apostołów, w lekturze. Następnie zmartwychwstały Chrystus daje nam pokój, udzielając nam swego Ducha (J 20,19-22). Jest moment epiklezy słowa, ukryta synergia „zwiastowania Ewangelii”. W Duchu Świętym słowa Jezusa są czymś więcej niż pouczeniem- stają się one Wydarzeniem. Prorockie wyrażenie: „Mówię i czynię” nigdy nie jest bardziej prawdziwe niż w tym momencie. Wcielone słowo wstępuje do serca Kościoła pod działaniem Ducha… Zasiane w Jednorodzonym Synu, owocuje teraz w przybranych dzieciach. Słowo rwie się do przodu i zmierza ku swej komunii”. I na koniec mojego rozważania pragnę dołączyć modlitwę brata Rogera założycie wspólnoty z Taize. To modlitwa wypływająca z doświadczenia Chrystusa w Słowie Życia: Szukać Cię, Chryste, to odkryć, że miłowałeś nas już wtedy, kiedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. A przez swoją Ewangelię dajesz nam poznać, jak Cię miłować, nawet w najgłębszej samotności. Szczęśliwy, kto zdaje się na Ciebie. Szczęśliwy, kto do Ciebie się zbliża z ufnością serca, tym źródłem pogodnej radości.