Łk
9,18-22
Gdy
raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich
z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”. Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów
i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”. Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów
i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Tyle razy komentowałem
ten fragment Ewangelii. Jedno co zawsze mi się nasuwa to prowokacja do dialogu
ze strony Jezusa, przeprowadzenie „badania socjologicznego na swój temat”. Co
mówią o Nim ludzie. Pytanie Chrystusa, „Za kogo uważają mnie tłumy ?”- rozlega
się nieustannie, pewnie jeszcze mocniej dzisiaj. Wielu ludzi szamotających się
w świecie konfrontacji wiary z niewiarą, jest skłonnych widzieć w Nim kogoś
innego: jedni mają Go za historycznego reformatora religijnego i politycznego,
jeszcze inni za proroka lub nauczyciela moralności (dzisiaj można użyć słowa:
„terapeuta”, „psychoterapeuta”, „wizjoner” itd.) Dla wielu jest to postać
całkowicie obojętna. Ile trzeba wysiłku aby odkryć w Mesjasza- Tego, który jest
„współistotny Ojcu”. Na czym więc polegała niepowtarzalna, fascynująca moc
Jezusa ? Czy tylko w doktrynie moralnej, błyskotliwości rozumu, przenikliwości
ludzkiego serca, czy może cudach które wzbudzały podziw i powodowały społeczną
euforię ? Wszak wzniosłą etykę głosili również oświecony Budda i charyzmatyczny
prorok Jeremiasz, światły Sokrates i poetycki Seneka. Jakże wobec tego
chrześcijaństwo mogło zwyciężyć swoich konkurentów ? I tu wchodzimy w
przestrzeń misterium, czegoś co jest charakterystyczne dla Nowego Przymierza;
tu dopiero dostrzec możemy jak wielka jest przepaść między Synem Człowieczym a
wszystkimi filozofami, moralistami, założycielami innych religii. Pisał o tym
niezwykle wnikliwie o.Aleksander Mień „Jeśli nawet Jezus żył i działał jak
prorok, to jednak to, co objawił o sobie, nie pozwala stawiać Go na równi z
innymi nauczycielami ludzkości. Każdy z nich czuł się tylko człowiekiem, który
posiadł prawdę i powołany został do jej głoszenia; wyraźnie widzieli dystans
dzielący ich od Przedwiecznego. A Jezus ? Gdy Filip bojaźliwie poprosił Go, aby
ukazał uczniom Ojca, Jezus odpowiedział mu tak, jak nie mógł odpowiedzieć ani
Mojżesz, ani Konfucjusz, ani Platon: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze
mnie nie poznałeś ? Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). Ten
Nauczyciel, któremu obcy był wszelki fałsz i egzaltacja, spokojnie i pewnie
obwieszcza, że jest jedynym Synem Bożym. I mówi już nie jak prorok- w imieniu
Przedwiecznego- ale jako sam Najwyższy…”. Piotr od razu udzielił właściwej
odpowiedzi, uważając Go „za Mesjasza Bożego”. Dzisiaj pewnie należałoby
odwrócić pytanie, nadać mu taki społeczny wydźwięk. Za kogo dzisiaj ludzie
uważają chrześcijan ? Prowokacyjnie wielu ankietowanych odpowiedziałoby iż
uważają chrześcijan za ludzi „wierzących ale nie praktykujących”. Wielu pewnie
udzieliłoby dumnie odpowiedzi że należą do praktykujących. Ale co za tym słowem
„praktykujący” się kryje: systematyczne pokonywanie drogi w niedzielę do kościoła,
udział w Liturgii (bierny lub czynny ), życie sakramentalne z różną
intensywnością, rekolekcje, jałmużna, codzienna modlitwa rano i wieczorem, znak
krzyża przed posiłkiem. A bardziej zaangażowani czytanie Biblii i wieczorny
różaniec. „Chciałoby się widzieć- pisał Pronzato, czy oprócz niedzielnej Mszy
Świętej, a także kilku modlitw i innych praktyk, praktykują również
sprawiedliwość, braterstwo, gościnność, szczerość, szacunek dla innych,
czystość w interesach, wierność, przebaczenie, miłość nieprzyjaciół,
zaangażowanie na rzecz pokoju, odrzucenie wszelkich form przemocy, tolerancję i
bezinteresowność. Należałoby stwierdzić, czy praktykują nakazy z Kazania na
Górze i paradoksy ewangeliczne”. Dopiero w tak szeroki znaczeniu można oddać
poprawnie znaczenie terminu „praktykujący”. Bycie chrześcijaninem to sztuka
życia, połączona z ogromnym trudem. Chrześcijanin to znaczy tyle, co należący
do Chrystusa. Czy należę całkowicie do Niego ? A może tylko udaję, bo ciągle
jeszcze należę do siebie…