W sercu Kościoła jest Krzyż.
Synostwo Boże, Słowo Boże oraz Sakramenty uzdalniają nas do wytrwania
w Krzyżu.
Dla Jezusa stanie się w pełni
człowiekiem oznaczało ogołocenie się. Świat, gdy chce być w pełni ludzki,
musi nie ogołocić się, lecz napełnić. Chodzi o wypełnienie, o rozwinięcie
osobowości, o wzrost duchowy, zupełnie przeciwnie niż dla Jezusa. Dla Niego
pełne uczłowieczenie oznaczało ogołocenie się, uniżenie.
Skoro więc otrzymaliśmy Jezusowego
Ducha przybrania za synów, to abyśmy się stali autentycznie ludzcy, mamy się
chlubić w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nie w jakimś krzyżu,
w cierpieniu zadawanym sobie przez samych siebie lub wynikłym
z deprawacji społecznych, lecz we wzgardzie i bólu, w walce
i wysiłku - w zjednoczeniu z Jezusem - gdy brniemy przez cały
nasz codzienny kołowrót lub pogrążamy się w rutynie.
Wyrzeczenie się siebie
i codzienne umieranie w sobie nie płynie z wyboru, lecz jest
obowiązkiem każdego i wszystkich, by odnaleźć życie. Stąd raczej zgoda na
ciężką pracę niż leniwy styl życia; pozwolenie, by nas wykorzystywali; radosne
pójście drugiej mili; zdecydowane nastawienie drugiego policzka, ilekroć zdarza
się sposobność i dotyka nas niesprawiedliwość lub afront.
Przeciwwagą dla wszelkich aberacji,
które mogą stać się doświadczeniem naszych grup modlitewnych - czy to ze strony
szukania niezwykłych mocy, czy ze złej interpretacji Słowa Bożego - jest
przykazanie Jezusa "by wziąć swój
krzyż na każdy dzień i iść z Nim".
Z całą mocą, z jaką
chcielibyśmy dzielić się Królestwem na zewnątrz, musimy również przeżywać moc
rozszerzania Królestwa Bożego wewnątrz nas samych — nie tylko na zewnątrz jako
wielcy głosiciele słowa, sprawcy cudów, uzdrowiciele czy prorocy, lecz również
w nas samych.
Jezus dał nam jako dar Ducha
usynowienia, lecz wciąż powtarzamy w Trzeciej Modlitwie Eucharystycznej: "Ojcze, niech On uczyni nas wiecznym
darem da Ciebie".
ks. Fio Mascerenhas