Faryzeusze
przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy
wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie
czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I
rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą
oboje jednym ciałem”. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc
Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela...
Nie omijają Chrystusa tematy
moralne, również takie, które dotykają natury ludzkich relacji- szczególnie
tych najbardziej zażyłych, delikatnych, uobecnionych w małżeństwie. Miłość, wierność, zdrada,
porzucenie, zranienie, oddalenie- słowa klucze, za pomocą których można
dostrzegać oblicza kochających się ludzi, lub trzaskających za sobą drzwi
oszukanych w miłości nieszczęśników. Małżeństwo jest świętą relacją, wzajemnie
się obdarowujących osób. Warunkiem takiego stanu rzeczy jest miłość. Jakiś
anonimowy obserwator życia napisał: „Ceremonia zaślubin jest wydarzeniem,
małżeństwo zdobywaniem”. Słowo „zdobywać” można rozumieć pozytywnie lub
negatywnie. Zdobywać- tzn. zabiegać o jak najdoskonalszy profil życia
małżeńskiego; dojrzałość wyrażona w wierności, czułości, wsłuchiwaniu się w
siebie wzajemnie. Zdobywać- może również oznaczać wewnętrzną wojnę, wieczną
szamotaninę, forsowanie własnego zdania, przeciągania wszystkiego w swoją stronę.
Istnieją małżeństwa szczęśliwe- kochające- najpierwszy rzut oka piękne. Są
również związki cierpiętnicze, wegetujące z dnia na dzień, przyzwyczajone i
zdolne do bycia razem; zbudowane na przedawnionej pomyłce wyboru. Jest jeszcze
trzecia grupa par nieszczęśliwych, poranionych, wzajemnie się oskarżających-
przepełnionych nienawiścią oraz przemocą psychiczną lub fizyczną. Małżeństwa
umierające, krwawiące, podtrzymywane słowami przemądrzałych księży, utrwalających
przekonanie: „w prawdzie mąż to drań, bije, pije- ale w końcu mąż !”. „Każdy,
kto rozwodzi się z żoną z wyjątkiem przypadku rozpusty, a żeni się z inną,
cudzołoży”- mówi jasno Chrystus. Czy ktoś potrafił się zastanowić nad tym, co z
tymi ludźmi których miłość już dawno wygasła ? Kościół przepowiada dumnie:
Małżeństwo, to sakrament miłości ! A jeśli już dawno tej miłości nie ma, co
więcej pozostaje, dramat cierpienia ?
Chyba bardziej przemawia do mnie prawosławna koncepcja małżeństwa i ewentualna możliwość
ponownego zawarcia sakramentu.Wyjście naprzeciw tym, którzy pragną pomimo
trudnych decyzji trwać w komunii z Panem. „Skoro Chrystus, zgodnie z relacją
Mateusza, dopuścił wyjątek od Swego ogólnego orzeczenia o nierozerwalności
małżeństwa- pisał bp. Kallistos Ware, Kościół prawosławny również gotów jest
dopuszczać odstępstwa od tej zasady. Związek małżeński prawosławie uważa,
oczywiście za dozgonny i nierozerwalny. Jego zerwanie postrzega jako tragedię
spowodowaną przez ludzką słabość i grzech. Potępiając ten grzech, Kościół
ciągle jednak pragnie okazać pomoc cierpiącym z jego powodu ludziom i umożliwić
im powtórną szansę.” Jakże jest to diametralnie różna postawa od rzymskokatolickiego
postrzegania nierozerwalności- bardzo często nacechowanej wymiarem jurydycznym
i pozbawionym wymiaru miłosierdzia. Czasami pierwsze małżeństwa zawierane są w
emocjach, pod wpływem impulsu chwili: niedojrzale, bez konkretnej wiedzy o
sobie i tej drugiej osobie. W całym kontekście „dobrowolnych” decyzji stoją
często bliscy, którzy nie pozostają bez wpływu na przebieg tych wydarzeń. Mija
kilka lat i mit szczęścia pęka jak bańka mydlana. Pozostają łzy, gorzkie
wspomnienia i pretensje. Myślę, że nie powinniśmy być egzekutorami tych dylematów
i małżeńskich dramatów. Chrystus, nigdy nie pozostawia człowieka w stanie
cierpienia, bólu i samotności. Myślę, że wbrew purystom prawa, daje jeszcze
jedną szansę na zaistnienie kolejnego „Ciała Miłości”.