O
zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby,
przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.
Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: «Ty jesteś Syn Boży!» Lecz On je
gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.
Nasz świat w którym egzystujemy
coraz bardziej staje się światem ludzi chorych. Chyba nie ma takiej rodziny w
której nie byłoby doświadczenia osoby dotkniętej chorobą, cierpieniem czy
bezsilnością. Przechodząc ulicami miast można spotkać wielu ludzi smutnych,
przygniecionych ciężarem cierpienia. W ich twarzach i oczach wypisuje się
tęsknota za nadzieją na uzdrowienie. Ludzie przekonani od swojej doskonałej
kondycji fizycznej i witalności, za chwilę mogą przegrać z pojawiającym się
niczym intruz nowotworem. Nerwowy i toksyczny świat uśmierzany farmakologicznymi
znieczulaczami i psychologicznymi pocieszeniami na chwilę. Na każdym kroku
jesteśmy bombardowani reklamami coraz to nowych leków mających rzekomo
wyeliminować poczucie bólu i po natychmiastowym zastosowaniu odzyskaniu zdrowia. Kolejki do aptek i przychodni są dłuższe niż do rozsianych po wielu miejscach
świątyń. Każdy chce własnymi siłami i przy pomocy dostępnych środków zapobiec
nieodwracalnemu procesowi chorobowej regresji. Wielu ludzi nie tylko cierpi
fizycznie, często przeżywają o wiele bardziej dręczącą i konwulsyjną walkę duszy.
Ilu jest ludzi poranionych duchowo- zainfekowanych kłamstwem oraz pozorami,
obumierających w poczuciu bezradności. Wielu przyzwyczaiło się do okłamywania samych
siebie; wymuszony uśmiech ma oszukać spojrzenie innych ludzi. Znam ludzi
przygniecionych tak wielkim cierpieniem- nie potrafiących zaakceptować swojego
losu, którym pozostaje tylko nienawiść siebie i odtrącanie kochanych osób
wyciągających do nich pomocną dłoń. Człowiek pragnie szczęścia, chciałby
uniknąć cierpienia- a kiedy się ono pojawi, niczym intruz- to najlepiej uciec
lub zepchnąć w nieświadomość. Jakże trudno jest powiedzieć Bogu: „Bądź wola
Twoja”. Boimy się chodzić do lekarzy i z drżeniem duszy odbieramy wyniki
zleconych odgórnie badań. Choroby są niczym uśpione wulkany, które za chwilę
mogą wybuchnąć i zdestabilizować nasz poukładany świat. Człowiek chory uczepia
się niczym tonący ostatniej deski ratunku. Niektórzy słysząc o wybitnym lekarzu
lub klinice sprzedają swoje majątki i płyną za ocean, aby przedłużyć o jeden
rok kalendarz swojego życia. Szukają lekarza. Ci cierpiący z dzisiejszej
Ewangelii jedyne co mogli zrobić to przynieść swoich cierpiących do Jezusa. Bóg
uzdrawiający człowieka ! Przecież do tego potrzebna jest wiara, a nie opinia
nawiedzonej sąsiadki zaliczającej wszystkie charyzmatyczne spotkania niczym
terapeutyczne mitingi. Nie wystarczy świadomość, że Bóg może przywrócić
zdrowie. Trzeba jeszcze się do Niego zwrócić- WIARA. Aby uzyskać od Chrystusa
wyleczenie swoich chorób, człowiek musi najpierw chcieć. Jak trafnie zauważył
św. Jan Chryzostom: „Boski lekarz nie uzdrawia nas wbrew nam samym”. Powierzyć się
Bogu. „Twoje rany nie przewyższają umiejętności lekarza. Tylko powierz mu się
sam z wiarą, opowiedz swoją chorobę lekarzowi” (św. Cyryl Jerozolimski). Wiara
jest najskuteczniejszym lekarstwem. „Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną
się leczyć, dając im wiarę” (Teodoret z Cyru). Często pozostaje modlitwa- pełna
łez i zawierzenia: „Lekarzu dusz i ciał, uzdrawiający, sługę twego ogarniętego
niemocą nawiedź miłosierdziem Swoim, wyciągnij swą rękę napełnioną siłą
uzdrawiającą i uzdrów go podnosząc z łoża i niemocy, uwolnij od ducha słabości…,
ze względu na swoją miłość do człowieka”.