Bracia:
Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym
świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego
świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: «On udaremnia zamysły
przebiegłych» lub także: «Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców». Niech się
przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi! Wszystko bowiem jest wasze: czy to
Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to
rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe, wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a
Chrystus – Boga.
Rozpoczęcie kolejnego
roku szkolnego. Obawy i zmagania nauczycieli z coraz bardziej nieuchwytnym i
wymykającym się poznawczo młodym pokoleniem. Rozterki i napięcia uczniów dla
których szkoła jest często nieuniknionym oraz przymusowym etapem życia. Z sentymentem wracam do mojej edukacyjnej młodości; wydaje się, że wtedy
wszystko było łatwiejsze, bardziej proste i pozbawione mnóstwa niepotrzebnych
rytuałów czy opakowań. Szkoła przekazywała wiedzę, a co najważniejsze mądrość-
opartą na autorytecie doświadczonych ludzi. Nie było rankingów, słupków,
wyścigów po wyniki…, kombinowania i udowadniania czegokolwiek. Człowiek uczył
się dla siebie; pokonywał kilometry do różnych bibliotek, nasłuchiwał świata,
rozglądał się z ciekawością, stawiając te odwieczne filozoficzne pytanie:
dlaczego ? Każdy jakoś podświadomie wiedział, że zdobyta mądrość jest
wartością, która nie dewaluuje się. Potrafiłem się zadziwiać najmniejszymi
sprawami, szukając mozolnie odpowiedzi na zadane kwestie, czy problemy. Nawet
trud zdobywania wiedzy był pozbawiony szczególnych napięć, stresów i
niepotrzebnych stanów psychicznych mogących naruszyć w posadach zdrowie
człowieka. W dzisiejszych szkołach pozostała tylko sucha wiedza- wklejana i
importowana do głów w różnych opakowaniach i zmieniających się z prędkością
światła podręcznikach i podstawach programowych. Zestresowani nauczyciele i
uczniowie skazani na siebie niczym rozbitkowie- dryfujący wspólnie- jak na
obrazie Gericaulta pt. „Tratwa Meduzy”. Gdzie wspólnie dobiją ? Szkoła
dwudziestego pierwszego wieku. Tony biurokracji i makulatury, pochłaniają
edukacyjne projekty, chwyty marketingowe; wszystko, aby urzeczywistnić marzenia
biurokratów siedzących gdzieś wysoko za biurkiem i snujących wizję liberalnej
wszechnicy wiedzy. Znaleźć dzisiaj mądrego i elokwentnego belfra mówiącego
poprawną polszczyzną, graniczy z tym samym pragnieniem, które miał filozof
Diogenes szukając z pochodnią człowieka. Odnaleźć ucznia siedzącego u stóp
poczciwego mędrca- zasłuchanego z namiętną wrażliwością i przenikliwością,
staje się bezpłodnym roztrząsaniem zamierzchłych czasów. „Jesteśmy jak karły na
barkach olbrzymów”- powtarzał ze średniowieczną łagodnością Bernard z Chartres.
Wszystko jakoś skarłowaciało, a pamięć o olbrzymach przeszła w sferę
zapomnianego mitu. Dysonans- nastąpiło tragicznie rozmycie, a może erozja…; a
młodzież zamiast być mądrzejsza, stała się bardziej egoistyczna, próżna, rozbita
wewnętrznie i otumaniona internetem. Miał rację Gogol kiedy mówił: „Gdyby ludzie
byli mądrzejsi, nie byłoby wcale egoistów”. Gdzie się podziała kuźnia
mądrości-przenikliwość Salomona, scholarchat Platona i lykejon Arystotelesa-
mądrość Jerozolimy i Aten ? Czy pozostały tylko zgliszcza i peryferia tych dawnych
szkół ? Proudhon pisał: „Prawdziwa szkoła to warsztat pracy”, a ta dzisiejsza
to jako tako prosperująca firma. W każdym bądź razie nie można poddać się
narzekaniu i penetrowaniu zamierzchłej historii; trzeba stanąć naprzeciw nowych
czasów i wyzwań. Trzeba prometejskiej determinacji, aby przebić się przez
szczelne schematy i kuratoryjne dywagacje; wzbić się ku mądrości- tej boskiej-
czyniącej życie człowieka bardziej szczęśliwym. Zakończę profetycznymi słowami
poety Norwida: „Bo nie jest światło, by pod korcem stało. Ani sól ziemi do
przypraw kuchennych; Bo piękno na to jest, by zachwycało Do pracy; praca- by
się zmartwychwstało”.