J 3,13-17
Jezus
powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba
zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak
potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał
życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto
w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał
swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez
Niego zbawiony”.
Święto Podwyższenia
Krzyża. Kiedy myślę o najważniejszym znaku chrześcijaństwa, to wydaje mi się,
że już tak wiele w tym temacie napisałem. Pisanie o krzyżu wydaje się często
mało atrakcyjne (przyzwyczailiśmy się już do widoku kaźni, cierpienia…, kino
pozbawiło nas współodczuwania, wszystko zamieniając w groteskową farsę), a nawet
politycznie niepoprawne biorąc pod uwagę kontekst naszych czasów. Krzyż, który
dla chrześcijaństwa był najważniejszym znakiem wiary, jakoś spowszedniał i
został okradziony z należnego mu blasku. Dzisiejsze święto przypomina nam
prawdę o odkrywaniu krzyża; poszukiwaniu- tak cesarzowa Helena wiele wieków
temu pielgrzymowała do Ziemi Świętej z nadzieją odnalezienia najświętszej
relikwii- Drzewa Życia. Pod stosem odpadków odnaleziono trzy drewniane krzyże,
a także deskę z tytułem winy: „Jezus Nazareński Król Żydowski”. Pojawił się
dylemat, który z tych trzech narzędzi tortur nosił ciało Zbawiciela. Przywołany
na miejsce biskup Makary uznał, że prawdziwy Krzyż powinien być zidentyfikowany
przez swoją moc, co też wykonano. Każdy z trzech krzyży kolejno dotykał ciała
zmarłego człowieka. Ostatecznie trzeci sprawił, że zwłoki ożyły, ten fakt
wywołał poruszenie i społeczne zdumienie- cud potwierdził autentyczność krzyża.
Według tradycji poniósł go do góry biskup Makary i pobłogosławił nim cztery
strony świata. Ten szczególny „przedmiot” został później przeniesiony do
bazyliki Świętego Grobu. Jego fragmenty zostały przesłane do wszystkich
najważniejszych miejsc chrześcijaństwa na świecie. Aby jeszcze lepiej zrozumieć
to podniosłe wydarzenie, które urosło do rangi symbolu i wydarzenia utrwalonego
w liturgiczną celebrację Kościoła, trzeba przenieść się w czasie nieco wstecz.
To cesarz Konstantyn i ostatecznie jego nawrócenie przyczyniło się do zwrócenia
uwagi na drogocenną wartość Krzyża. Jeden z poetów IV wieku napisał: Krzyż „to
jest środek ziemi, to jest znak zwycięstwa”. Tak go odczytał rzymski cesarz,
kiedy miał stoczyć decydującą bitwę. Opisując wielki, polityczny i religijny
przełom swego życia, Konstantyn opowiedział o tym swego biografowi
Euzebiuszowi, jak około południa, kiedy słońce zaczynało się obniżać ujrzał na
własne oczy świetliste trofeum krzyża na niebiosach. Temu niezwykłemu zjawisku
towarzyszył napis, który zapisał się do końca życia w pamięci cesarza: „W tym
znaku zwyciężaj”. „Ten otoczony chwałą krzyż, łączący ziemię z niebem, pokryty szlachetnym
metalem i upiększony drogimi kamieniami, symbol śmierci i zmartwychwstania
Chrystusa, wyniesiony na wysokościach i panujący na wieki, stał się wzorem dla niezliczonej
ilości arcydzieł sztuki, którymi każdy dobrze wyposażony kościół chrześcijański
ozdabiał swoje ołtarze”(G. Henderson). Krzyż- znak i największe palladium
chrześcijaństwa, przed którym pokolenia chrześcijan z pokorą klękały rzewnie
modliły: „Raduj się życiodajny Krzyżu, pobożności niezwyciężone zwycięstwo,
bramo raju, wiernych umocnienie, Kościoła obrono, przez którego zniszczenie
zostało zniszczone i zlikwidowane, i zdeptana władza śmierci, i zostaliśmy
podniesieni z ziemi na niebo…” Chrześcijaństwo nie tylko pochyla się drzewem
łaski, ale uwielbia na nim- przytwierdzonego do niego stygmatami miłości
Baranka. „Zbawiciel na krzyżu nie jest zwyczajnie zmarłym Chrystusem- napisze
pewien teolog prawosławny- jest Kyriosem,
Panem własnej śmierci i Panem swego życia. Męka nie wywołała w Nim żadnej
zmiany. Pozostaje Słowem, Życiem wiecznym, które wydaje się na śmierć i
przezwycięża ją”. W Krzyżu ludzie wierzący postrzegają nade wszystko triumf
życia- ocalenie i radość, która przepruwa na wylot matowość zranionego grzechem
świata. „Oto Drzewo Życia na którym zwisło Zbawienie Świata”- wyśpiewuje
podniośle w Wielki Piątek kapłan ukazując wiernym „Narzędzie” urzeczywistnionej
Miłości. Jeżeli miałbym napisać o krucyfiksie,
który zrobił na mnie największe wrażenie i wywołał skalę duchowych emocji, to
myślę o krucyfiksie namalowanym przez Cimabuego (ok. 1270r.) wykonanym dla
kościoła San Domenico w Arezzo. Jak po raz pierwszy zobaczyłem to dzieło in
situ, nie mogłem oderwać od niego oczu. „Artysta, pragnąc jednak zachować elegancję
postaci Chrystusa rozpiętego na krzyżu, podporządkował wizerunek Ukrzyżowanego
ścisłym zasadom proporcji, pojmowanym jak wyraz kosmicznej harmonii i mającym
walor mistyczny- kształt krzyża wpisuje się w formę kwadratu, a rozpiętość jego
ramion odpowiada wysokości figury Chrystusa… Dramatyzm przedstawienia uwydatnia
umiejętne rozłożenie barw. Czarne cienie rysujące się na twarzy i ciele konającego
Chrystusa kontrastują z wyrafinowaną kolorystyką pozostałych partii dzieła…”
Chrystus cierpiący rozpostarty pomiędzy niebem i ziemią, emanuje niesamowitym
spokojem tak bardzo charakterystycznym dla bizantyjskiej ikonografii pasyjnej.
Ukrzyżowany Przyjaciel ludzi śpi, ale za chwilę triumfalnie zejdzie z krzyża.
Jego konwulsyjnie wygięte ciało przeszyte niewyobrażalnym bólem, zostanie przeniknięte
mocą z wysoka. „Cierpienie zniszczyło wszystko. Jedno tylko przetrwało- miłość
!”