wtorek, 20 września 2016

Ikonostas Zachodu


„To, co słowo mówi, ukazuje nam milcząco obraz. Zobaczyliśmy to, o czym usłyszeliśmy”- to stwierdzenie Ojców Kościoła uzasadniających rolę i sens sztuki, stanowi asumpt do pełniejszego zrozumienia malarstwa jakim jest witraż. „Ikonostas Zachodu”, tak wielu teologów postrzega specyficzną i wyróżniającą się od pozostałych warsztatowo gałęzi malarstwa sztukę. Chociaż witraże były znane poza średniowieczem, to swój renesans i zastosowanie na szeroką skalę zyskały w budowlach sakralnych od XII wieku. Wraz z rozwojem architektury gotyckiej- zastosowanie ogromnych okien, które przepruwały ogromne połacie ścian- umożliwiając tym samym na doświetlenie przestrzeni. Niezwykle ważną rolę pełniło światło, ze względu na jego znaczenie symboliczne, jak również praktyczne. Praca witrażownika wymagała znajomości kompozycji i właściwego doboru barw, jak również wiedzy teologicznej pozwalającej zaprojektować katechetyczne narracje. Najpierw przygotowywano projekt kompozycji, początkowo na drewnianej tablicy pokrytej warstwą gipsu, na której wykonywaną kompletny szkic. Później drewnianą tablicę zastąpiono tańszym papierem. W naniesionym szkicu, niczym skompletowanych fragmentach puzzli umieszczano poszczególne barwy. Później na tafli szkła wycinano fragmenty o wymaganym kształcie i wielkości, posługując się rozżarzonym żelaznym prętem. Poszczególne kolory uzyskiwano, używając szkła barwionego w masie lub pokrywając szklaną taflę pigmentem. Po nałożeniu koloru, zręczny rzemieślnik wypalał szklaną taflę w celu utrwalenia pigmentu na jego powierzchni. Później układano elementy zgodnie z wcześniejszym konceptem i oprawiano je w ołowiane ramki. Finałem był montaż w otworze okiennym z pomocą metalowej ramy, nadającej trwałość i stabilność w pełni ukończonemu dziełu. To bardzo uproszczony rys technologiczny. Podążając tropem materialnej kultury średniowiecza, nie sposób pominąć tak efektowną teologiczną opowieść, zatrzymaną w ołowianych ramach. „Witraże są to pisma Boże, które wznoszą blask prawdziwego słońca, to znaczy Boga, do kościoła, to znaczy do serc wyznawców” (G. Durand). Chyba nie ma takiego człowieka, który wchodząc do gotyckich katedr, nie poddałby się mistycznemu pięknu- urzeczywistnionemu dzięki roli światła przechodzącego przez barwne szkła. Jednak na przykładzie kilku zespołów, które zachowały się do naszych czasów, takich jak: Sainte- Chapelle w Paryżu oraz katedry w Chartres, Yorku i Canterbury, widać wyraźnie, że witraże mocniej działają na zmysły niż malarstwo, a nawet mozaiki ułożone ze złotych i szklanych płytek. „Gdy światło wpada przez okna, wnętrza wypełnia feeria barw, kolorowe refleksy kładą się na posadzce, ścianach i postaciach ludzi, tworząc niezwykłą atmosferę. Nadając materialną formę pierwiastkowi duchowemu- symbolizowanemu przez światło- średniowieczne witraże kreowały wirtualny boski świat” (M. Bird). Czy ówczesny człowiek, nie stawał się uczestnikiem niesamowitego widowiska form. Przenikające wszystko światło, zdawało się opowiadać nieustannie, iż Bóg nie zakończył stwarzania świata- a każdy wschód słońca zapowiada Jego życiodajną obecność. Kiedy kapłan celebrował Eucharystię- ad Orient, wtedy światło niczym snop, czy „kolumna ognia”  przechodziło przez rozetę, uwiarygodniając nieustannie powtarzający się cud zstępowania Boga w sakramentalnych znakach liturgii. Mamy tu reminiscencję biblijnych słów: „Niech się stanie światłość”- Światłość jako najszlachetniejszym atrybut Boga. Chrystus jako Światłość. Jego moc „oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,0). Nie sposób zrozumieć w pełni sztuki witrażu, bez teologicznych przesłanek wynikających z głębokiej myśli Pseudo- Dionizego: „Nie jest rzeczą dla naszego umysłu możliwą odtwarzać  i kontemplować hierarchie niebiańskie inaczej niż posługując się sposobami materialnymi. Dla myślącego zjawiskowe piękności stają się obrazami piękna niewidzialnego. Wonie zmysłowe są odbiciem umysłowej przyczyny, a światła materialne są obrazami niematerialnego źródła”. A według św. Symeona Bóg „przemienia w światło tych, których oświeca”. Może te nieporadnie złożone myśli, pozwolą nam inaczej czytać malarstwo- nie tylko jak zadziwiająca grę form i estetycznych podniet dla zmysłu wzroku, ale nade wszystko jako przyszłe Święto Światła- zapowiadające skąpany w światłości cudowny świat Boga.