„To, co słowo mówi,
ukazuje nam milcząco obraz. Zobaczyliśmy to, o czym usłyszeliśmy”- to
stwierdzenie Ojców Kościoła uzasadniających rolę i sens sztuki, stanowi asumpt
do pełniejszego zrozumienia malarstwa jakim jest witraż. „Ikonostas Zachodu”,
tak wielu teologów postrzega specyficzną i wyróżniającą się od pozostałych
warsztatowo gałęzi malarstwa sztukę. Chociaż witraże były znane poza
średniowieczem, to swój renesans i zastosowanie na szeroką skalę zyskały w
budowlach sakralnych od XII wieku. Wraz z rozwojem architektury gotyckiej-
zastosowanie ogromnych okien, które przepruwały ogromne połacie ścian- umożliwiając
tym samym na doświetlenie przestrzeni. Niezwykle ważną rolę pełniło światło, ze
względu na jego znaczenie symboliczne, jak również praktyczne. Praca
witrażownika wymagała znajomości kompozycji i właściwego doboru barw, jak
również wiedzy teologicznej pozwalającej zaprojektować katechetyczne narracje.
Najpierw przygotowywano projekt kompozycji, początkowo na drewnianej tablicy
pokrytej warstwą gipsu, na której wykonywaną kompletny szkic. Później drewnianą
tablicę zastąpiono tańszym papierem. W naniesionym szkicu, niczym skompletowanych
fragmentach puzzli umieszczano poszczególne barwy. Później na tafli szkła
wycinano fragmenty o wymaganym kształcie i wielkości, posługując się
rozżarzonym żelaznym prętem. Poszczególne kolory uzyskiwano, używając szkła
barwionego w masie lub pokrywając szklaną taflę pigmentem. Po nałożeniu koloru,
zręczny rzemieślnik wypalał szklaną taflę w celu utrwalenia pigmentu na jego
powierzchni. Później układano elementy zgodnie z wcześniejszym konceptem i
oprawiano je w ołowiane ramki. Finałem był montaż w otworze okiennym z pomocą
metalowej ramy, nadającej trwałość i stabilność w pełni ukończonemu dziełu. To
bardzo uproszczony rys technologiczny. Podążając tropem materialnej kultury
średniowiecza, nie sposób pominąć tak efektowną teologiczną opowieść,
zatrzymaną w ołowianych ramach. „Witraże są to pisma Boże, które wznoszą blask
prawdziwego słońca, to znaczy Boga, do kościoła, to znaczy do serc wyznawców”
(G. Durand). Chyba nie ma takiego człowieka, który wchodząc do gotyckich katedr,
nie poddałby się mistycznemu pięknu- urzeczywistnionemu dzięki roli światła przechodzącego
przez barwne szkła. Jednak na przykładzie kilku zespołów, które zachowały się do
naszych czasów, takich jak: Sainte- Chapelle w Paryżu oraz katedry w Chartres,
Yorku i Canterbury, widać wyraźnie, że witraże mocniej działają na zmysły niż
malarstwo, a nawet mozaiki ułożone ze złotych i szklanych płytek. „Gdy światło
wpada przez okna, wnętrza wypełnia feeria barw, kolorowe refleksy kładą się na
posadzce, ścianach i postaciach ludzi, tworząc niezwykłą atmosferę. Nadając
materialną formę pierwiastkowi duchowemu- symbolizowanemu przez światło-
średniowieczne witraże kreowały wirtualny boski świat” (M. Bird). Czy ówczesny
człowiek, nie stawał się uczestnikiem niesamowitego widowiska form. Przenikające
wszystko światło, zdawało się opowiadać nieustannie, iż Bóg nie zakończył
stwarzania świata- a każdy wschód słońca zapowiada Jego życiodajną obecność.
Kiedy kapłan celebrował Eucharystię- ad Orient, wtedy światło niczym snop, czy „kolumna
ognia” przechodziło przez rozetę, uwiarygodniając
nieustannie powtarzający się cud zstępowania Boga w sakramentalnych znakach
liturgii. Mamy tu reminiscencję biblijnych słów: „Niech się stanie światłość”- Światłość
jako najszlachetniejszym atrybut Boga. Chrystus jako Światłość. Jego moc „oświeca
każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,0). Nie sposób zrozumieć w pełni sztuki witrażu, bez teologicznych
przesłanek wynikających z głębokiej myśli Pseudo- Dionizego: „Nie jest rzeczą
dla naszego umysłu możliwą odtwarzać i
kontemplować hierarchie niebiańskie inaczej niż posługując się sposobami
materialnymi. Dla myślącego zjawiskowe piękności stają się obrazami piękna
niewidzialnego. Wonie zmysłowe są odbiciem umysłowej przyczyny, a światła
materialne są obrazami niematerialnego źródła”. A według św. Symeona Bóg „przemienia
w światło tych, których oświeca”. Może te nieporadnie złożone myśli, pozwolą
nam inaczej czytać malarstwo- nie tylko jak zadziwiająca grę form i estetycznych
podniet dla zmysłu wzroku, ale nade wszystko jako przyszłe Święto Światła- zapowiadające
skąpany w światłości cudowny świat Boga.