czwartek, 22 września 2016


Koh 1, 2-11

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko jest marnością. Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem? Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje śpieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Ku południowi ciągnąc i ku północy zawracając, kolistą drogą wieje wiatr i znowu wraca na drogę swojego krążenia. Wszystkie rzeki płyną do morza, a morze wcale nie wzbiera; do miejsca, do którego rzeki płyną, zdążają one bezustannie. Każde mówienie jest wysiłkiem: nie zdoła człowiek wyrazić wszystkiego słowami. Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem. To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie, więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem…

Mądrość Koheleta dla nas współczesnych jest często niewygodną i trzeźwą katechezą życia. Prorok nie jest fantastą, czy wycofanym moralistą snującym na uboczu „pesymistyczną” filozofię codzienności. Wręcz przeciwnie to człowiek mądry, przenikliwy, na wskroś realistyczny. Potrafić z wielką sprawnością rozgryźć świat i człowieka przyssanego do swoich przyzwyczajeń, rzeczy i zachcianek. Ów Kaznodzieja był zapewne wykształconym Żydem, pochodzącym z gruntownie wykształconej elity Izraela. Pisał w Palestynie, ale do aspiracji i zmagań swego narodu odnosił się obojętnie, a nawet sceptycznie. Miał przenikliwe spojrzenie, które potrafił przełożyć na ostre słowa krytyki rzeczywistości. Widział aż nadto wyraźnie, że ludzie dobrzy nie otrzymują żadnych nagród, a na złych nie spadają kary. Wedle Koheleta w ostatecznym rozrachunku losami ludzkimi rządzi czas i przypadek. Na świecie nic się nie zmienia, wszystko toczy się w ramach wiecznie powtarzających się cyklów, które donikąd nie prowadzą, a śmierć ingeruje w tok wydarzeń w sposób absolutnie bezsensowny. Ostatecznie jego przemyślenia, nie są aż tak pesymistyczne jak może się komuś wydawać przy początkowej i powierzchownej lekturze jego rozważań. Człowiek musi stanąć naprzeciw świata i wytrwać; nie może zrezygnować i poddać się fatalizmowi. Trzeba trzeźwo i roztropnie cieszyć się życiem, a tym samym nie pozwolić zawłaszczyć się rzeczom. Nie należy dopuszczać do przesytu, ale jeśli zachowuje się umiar, to trzeba iść dalej, spożywając swój chleb w radości i używać życia. Prorok wskazuje na inwestycję w pracę nad sobą, tym samym jawi się jako prekursor „odnowy wewnętrznej”. Myśliciel, nie wskazuje na ucieczkę od świata- w sensie porażki, bezczynności, braku sił. Świat stworzony został jako dobry, tylko człowiek zaczął go źle uprawiać, użytkować- tym samym doprowadził do deprawacji i naruszenia stanu harmonii. W Jego przemyśleniach możemy odkryć podstawy chrześcijańskiej ascetyki, wyrażonej w dystansie do tego, co zewnętrze i mogące odebrać człowiekowi wolność istnienia. Obecne życie określane jest jako „krótkie, ulotne, pełne cierpień i złudzeń”. Kiedyś całe rzesze chrześcijan- nie tylko mnichów udawało się na pustynię, ale nie gardzieli oni społeczeństwem ludzkim, poza takim które św. Bazyli określał jako społeczeństwo „ludzi próżnych i rozwiązłych”, które może utrudniać skoncentrowanie się na Bogu i zawłaszczyć w sferze ludzkich przyjemności. Według Abby Izajasza świat, od którego winniśmy uciekać to świat, który zmusza nas do zapomnienia Boga i wciąga nas w grzech. „Mamy unikać tego, co nas oddala od Boga, a równocześnie przeżywać to, co daje nam okazję do służenia Mu.”( T. Spidlik). Rosyjski filozof Sołowjow próbuje ten stan przełożyć na etykę i wyjaśnia: „We wszystkim, co istnieje, powinniśmy dojrzeć możliwość (potencjalność) dobra i przyczynić się do tego, aby owa możliwość stała się rzeczywistością”. Stąd serca ludzi szukających Boga i przechadzających się przez świat, jak przez wielki przedpokój- winny być wypełnione pokojem wewnętrznym i sercem opróżnionym od niepokojów. Stąd staje się bardziej wyraźne stwierdzenie o. Floreńskiego, „że celem ascezy jest nie tyle stworzenie osobowości dobrej, ile raczej pięknej- oblicza, które rozświetla swoje otoczenie”. Chyba wyszliśmy bardzo poza myśl Koheleta, ukazując, że człowiek nie jest niewolnikiem, czy konsumpcyjną ubezwłasnowolnioną marionetką- lecz istotą przekraczającą struktury świata, zahaczającą tym samym o piękno i świętość Boga.