Media
vita in morte sumus. Jesień to szczególnie wymowna pora roku;
zmieniająca się dynamicznie aura na zewnątrz komunikuje nam przechodzenie
przyrody w stan śmierci- powolny i choć przeniknięty cudownym kolorytem. Drzewa
zrzucają liście mieniące się niepowtarzalną paletą odcieni. Szum wiatru jakoś
bardziej wyczuwalny przemieszcza drobne partykuły tego, co niegdyś żyło w
zupełnie inne miejsca. Zdawać się może, że wcześniej istniejące mikrostruktury
tego co żywe- witalne, powracają do ziarna ponownego zaistnienia. Wchodzą w
śmierć- choć tak bardzo nie lubimy tego słowa i kurczowo separujemy się od tej
odpowiedzialnej gry słów. Comte twierdził, że świat jest bardziej zaludniony
zmarłymi niż żywymi, a milczenie tego olbrzymiego i niemego tłumu ciąży na
żywych. Człowiek jest jedyną istotą która do końca nie potrafi zaakceptować
faktu śmierci; wypiera ją ze swojej świadomości, odkłada myślenie o niej na
później, wyszukując tematy zastępcze które nie pozwolą skoncentrować się na
fakcie który i tak nastąpi. „Obecnie śmierć jest z naszych obyczajów tak
wymazana, że z trudem ją sobie wyobrażamy i pojmujemy- pisał P. Aries- Dawna
postawa, kiedy śmierć była jednocześnie bliska, swojska i pomniejszona, słabiej
odczuwana, zbyt kontrastuje z naszą postawą, kiedy budzi taki strach, że nie
śmiemy już wymówić jej imienia.” Człowiek przestał być oswojony ze śmiercią.
Przestał spoglądać jej odważnie w oczy, zatracił zdolność godnego przechodzenia
w stan „jesieni”. Na początku listopada jesteśmy społecznie i obyczajowo
przynagleni do udania się na cmentarze, stając naprzeciw mogił i kamiennych
pomników pod którymi pochowani są nasi bliscy. Nawet gwar jarmarczny
przeniesiony na nasze nekropolie nie jest wstanie zagłuszyć w nas ważnych
pytań. Nie sposób nie myśleć o przemijaniu, przygodności życia i możliwym
wejściu w ramiona siostry śmierci. Skąd pochodzi człowiek i dokąd zmierza ?
Czasami cmentarze okazują się jedynymi miejscami gdzie możemy wejść w ciszę i
usłyszeć siebie; usłyszeć ciche przesłanie przodków uczących nas ars bene vivendi i bene mortis. „Człowiek nie należy do żadnej ziemi, póki nie ma w
niej nikogo ze swych zmarłych”- pisał G. Marquez. Tak naprawdę jesteśmy częścią
tej ziemi, przyjmując pozycję opadających, już obumarłych liści. Z drugiej
strony nie jesteśmy częścią ziemi która próbuje nas przykryć niczym kołdra. Ona
nie jest naszym ostatecznym przeznaczeniem- zamkniętym, niemym grobem
melancholijnej wieczności. „Życie to raj, do którego klucze są w naszych
rękach”- przekonywał F. Dostojewski. Do śmierci nie należy ostatnie słowo. „Nie
mamy bowiem tutaj miasta trwałego, ale przyszłego szukamy” (Hbr 13,14).
Nieobecność naszych bliskich ukazuje nam najbardziej wyraźnie, że nicią
oplatającą te dwa odległe od siebie światy jest tęsknota i miłość. Dla chrześcijanina
śmierć nie jest przerażającą kostuchą intruzem- jak pokazywała ją w swojej
plastyce średniowieczna sztuka- to raczej chwilowa „przyjaciółka” z których
ramion człowiek wyrywa się niczym młody pisklak z gniazda. „Gdy się ukaże
Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3,4).
Śmierć pozbawia nas ciała materialnego, które przywraca nam zmartwychwstanie.
Starożytne Ody Salomona głoszą: „Poza
Panem nic nie istnieje...,” „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi
do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie”- przekonuje sam Chrystus (J 14, 6).
Chrześcijańskie przesłanie rozbrzmiewa jako pełne nadziei- już dokonanego
triumfu- akcentując centralną tajemnicę Chrystusa, Jego zwycięstwo nad
śmiercią. „Obalił potęgę śmierci i przekształcił ciało dla niezniszczalności”
(św. Cyryl Aleksandryjski). Apokaliptyczny Baranek przyjmuje świat i rozświetla
go życiem, którego nic nie jest wstanie zatrzymać. Śmierć przestaje być
przerażająca, stając się możliwą do zaakceptowania i przyjętą z radością. „Twój
grób piękniejszy jest niż raj”- śpiewa Kościół w rezurekcyjnym porywie
szczęścia. Grób staje się „rajem,” ponieważ z niego wydobywa człowieka
Zbawiciel. „Jeśli więc ktoś pozostaje w Chrystusie jest nowym stworzeniem. To,
co dawne minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5,17).