niedziela, 11 listopada 2018


Ps 146  

Bóg wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.

Treść tego psalmu niezwykle wyraźnie i mocno koresponduje z dzisiejszymi – uroczystymi wydarzeniami, związanymi z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. To wyjątkowy jubileusz w którym  dokonuje się intensywna refleksja nad historią, wdzięcznością wobec Boga i licznych bohaterów którzy poświęcili własne życie dla „zmartwychwstania” Ojczyzny. W mediach będzie się mnożyło od licznych debat, dyskusji, przemówień, mniej lub bardziej egzaltowanych wystąpień. Język patriotycznej poezji, muzyka i defilady zakryje być może na chwilę polityczne spory i wewnętrzne niesnaski. Pomimo różnych punktów widzenia- spójnych lub zbieżnych- pozostaje jedno intensywnie przeżywane odczucie- wdzięczność. Wolność to największy dar, a rozumieją to najlepiej ci, których dzieje narodu były rozszarpywane przez wrogie mocarstwa, zakulisowe interesy i złowrogie intencje. Każdy dojrzale przeżywający swoją tożsamość i przywiązanie do tradycji naród będzie wyrywał się z mrocznych sideł niewoli ku życiu w pełni wolnemu. Jesteśmy niczym orzeł z piastowskiego gniazda, wzlatujący wciąż wyżej i wyżej- wbrew naporom i burzom ideologicznych systemów, czy opacznie rozumianemu europejskiemu uniwersalizmowi. „Są ludzie, którzy mają apetyt na cudzą wolność i ludzie, którzy boją się ciężaru własnej wolności” (J. Pasierb). Ojczyzna to coś więcej niż naród, terytorium, język, czy dobrze nam znane krajobrazy dzieciństwa. Ojczyzna to Matka, a o takiej się mówi z szacunkiem i miłością. Bez ojczyzny człowiek jest bezdomnym, tułaczem, cierpiącą jednostką w obcych ojczyznach- ciągle tęskniący i podtrzymujący w duszy fragmenty rodzinnego domu. Ciągle powracają w duszy narodu słowa Norwida: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba. Tęskno mi, Panie. Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony są- jak odwieczne Chrystusa wyznanie. Bądź pochwalony ! Tęskno mi, Panie...” Mimo chrześcijańskiego przekonania, że nasza ojczyzna jest w niebie- jest jeszcze inna ważna przestrzeń- ziemia, którą całuje się z szacunkiem, po której się stąpa i której zapach staje się pierwociną tej Boskiej Ojczyzny. „W życiu nie ma niczego przypadkowego i zewnętrznego- pisał M. Bierdiajew- wszystko ma sens, wszystko coś znaczy, czyli jest znakiem innego świata. Przeżyć religijnie jakieś wydarzenie to znaczy przeżyć jego wewnętrzny sens, zrozumieć je wewnętrznie, z głębi duchowego doświadczenia, przeżyć je jako swój los, jako zesłane przez Opatrzność Bożą.” Odzyskanie niepodległości nie świętujemy tylko na sposób świecki, okraszony reprezentacyjnym ceremoniałem. Świętujemy ten dzień również w duchu religijnym, bowiem dzieje naszego narodu splotły się z chrześcijaństwem- przyjętym przez przodków, rozkwitającym na polu ludzkich serc przenikniętym na wskroś ożywczym źródłem Ewangelii. Nasze anamnesis naznaczone jest zstąpieniem Ducha Świętego, który to polski Wieczernik uczynił na falistym horyzoncie historii, miejscem intensywnego promieniowania wiarą i ufnością; odwagą w zwycięstwo dobra nad złem. Jest w naszym narodzie jakieś ciągle kiełkujące ziarno mesjanizmu- profetyczna misja bycia stróżem tradycji i największych świętości które dla kosmopolitów przyglądających się z zewnątrz stanowią źródło niepokoju i podejrzliwości. Możemy mówić o „idei polskiej” wyrosłej z ciała Ojczyzny krzyżowanej i powstającej z kolan. My Polacy nieustannie niesiemy w sercu wolność, powracamy- mówiąc słowami Herberta do „wody z dzieciństwa- do splątanych korzeni- do uścisku pamięci...” Na jednym ze skrzydeł tryptyku Malczewski namalował Ojczyznę, jako Chrystusa narodów.  Kobieta i matka z dwojgiem dzieci. Na jej twarzy wypisuje się zatroskanie, a w spojrzeniu utrwala się jakiś zapis dramatu. Jest ona pielgrzymem- tułaczem szukającym utraconej ziemi. Tym, co jest nie możliwe do zabrania i wywłaszczenia to wiara o której wspomina krzyżyk zawieszony na piersi. Kwiaty wpięte we włosy- stanowią symbol przeżywanych nieszczęść. Otulona purpurowym płaszczem- niczym Chrystus wyszydzony i skazany na via crucis. W tej ujmującej narracji pojawia się również promyk nadziei- niczym paschalny akord- dziewczyna na obrazie trzyma w dłoniach zerwane kajdany- symbol zniewolenia, ale one już nie oplatają ciała narodu. Kiedy Malczewski pracował nad obrazem Polska była już podzielona poprzez trzech zaborców; nie było jej na mapie Europy. Artysta nosił w sobie nadzieję, że przyjdzie taki dzień kiedy nastąpi wolność. W tle obrazu widzimy ukwiecone pole; rumianki i chabry wychylają się ku rozświetlonemu niebu. „W dzieciństwie poznaje się kwiaty, zioła, zboża, zwierzęta, pola, łąki, słowa, owoce- pisał o obliczu Ojczyzny Różewicz- Na początku Ojczyzna jest blisko. Na wyciągnięcie ręki. Dopiero później rośnie, krwawi, boli.” Żyjemy dzisiaj w wolnym kraju. Opadły wojenne zawieruchy, odbudowane zostały zgliszcza miast i wsi, zasadzone zostały lasy, użyźnione pola i dzieci uśmiechnięte spoglądają beztrosko ku niebu. Młode pokolenie żyje innymi priorytetami, naznaczone jest demonami nowoczesności które pustoszą wewnętrznie i cicho. Wielu przestało tkać myśli o przeszłości- żyją tu i teraz. Ale czy potrafimy sobie poradzić z powierzoną nam przez przodków z wolnością ? Spróbujmy docenić ten dar- poczuć się autentycznie wdzięcznymi. Ojczyzna- wyzna językiem poezji A.Słonimski- „Pytasz się, synu, gdzie jest i jaka ? W niezmierzonej krainie leży. Jest w każdym sercu Polaka, co o nią walczył, cierpiał i wierzył.”