Kto wstąpi na górę Pana,
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
którego dusza nie lgnęła do marności.
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
którego dusza nie lgnęła do marności.
Każdy z nas nosi w sobie głębokie i
utrwalone wspomnienia z dzieciństwa bardzo intensywnie połączone z przeżywaną
zewnętrznie wiarą. Pamiętam kiedy jako mały chłopiec próbując mówić do Boga,
patrzyłem w niebo i wyciągałem wysoko dłonie; towarzyszyło mi przekonanie że On
mnie widzi i za chwilę wychyli się z błękitnie umalowanego nieba. Biegłem na
łąkę i kładłem się na ziemi wypatrując ufnie znaku. Dziecko intensywniej
przeżywa komunikaty rodziców, że Bóg jest wysoko i przybliża się w momentach
kiedy Go usilnie o coś błagamy. Znamienne jest w chrześcijańskiej
rzeczywistości modlitwy- wychylenie ku Bogu- jest zawsze orientacją ku
Misterium. Orygenes błyskotliwy teolog twierdził, że „najprostszy nawet chrześcijanin
wie dobrze, że każde miejsce na świecie jest częścią wszechświata, a cały świat
jest świątynią Boga; modląc się więc w dowolnym miejscu, zamyka oczy zmysłowe,
otwiera oczy duszy i wznosi się ponad świat cały; nie zatrzymuje się na
szczycie nieba, lecz wznosząc się myślą ponad niebo, prowadzony przez ducha
Bożego, jak gdyby opuścił już świat...” Liturgia w całej duchowo- symbolicznej konstrukcji
modeluje w ludziach postawę otwartości, jak również integruje w sposób
niezwykle harmonijny ciało i duszę w akcie uwielbienia, dziękczynienia czy
prośby. Dzięki modlitwie zachwytu i prostodusznego pragnienia Boga, wstępuje
się w wieczność, doświadczając pokoju, miłości i nadziei – „oczy ducha stają
się oczami gołębicy” przedzierającej się przez warstwy niepoznania, pustki i
brakowi adekwatności słów zdolnych opisać cudowną aurę spotkania. „Człowiek modli się tak, jak żyje, a żyje tak,
jak kocha” – pisał J. Corbon. Dynamika modlitwy- jej intensywność zależy od
intensywności „wychylenia ku górze.” Zawsze mnie poruszają
wczesnochrześcijańskie obrazy orantów na ścianach katakumb, czy późniejsze
bizantyjskie interpretacje tego tematu. „Wyciągam ręce jako ofiarę Panu. Gdy
stoję z wyciągniętymi rękoma oznacza to postawiony krzyż. Alleluja !” (Ody Salomona). Chrześcijanin z dłońmi
skierowanymi ku górze- ewokujący krzyż i zmartwychwstanie- personifikujący w całym
pięknie drganie modlitwy, współodpowiedzialny za wspólnotę skoncentrowaną na eucharystycznej
uczcie Baranka. Kościół to również orantka na wzór Maryi niosącej Światłość i
wypowiadającej bez wahania swoje „fiat.” W Adwencie modlitwa powinna wybrzmiewać mocniej,
rozpinać niebo, aby Ten który przychodzi wpadł w nasze rozpostarte dłonie.
Czuwanie połączone z modlitwą, otwiera świątynię serca na Teofanię. Przykleiłem
w miejscu najlepiej widocznym dla wszystkich kartkę z cytatem św. Jana Chryzostoma
o domu chrześcijańskim jak miejscu nieustannej modlitwy: „Niech twój dom będzie
kościołem; wstań w środku nocy. W nocy dusza jest czystsza, lżejsza. Zachwycaj
się twoim Mistrzem. Jeśli masz dzieci, obudź je i niech przyłączą się do ciebie
we wspólnej modlitwie.” Często budzę się
w nocy, tuląc do siebie płaczącego synka, szeptając z ufnością: Kocham Cię, Boże
!