W owym czasie wystąpił Jan na Chrzciciel i
głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę
Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej
i psa skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny... (Mt
3,1-12).
Pustynia dla
współczesnego człowieka, usadowionego w zabieganej egzystencji może wydawać się
czymś nazbyt egzotycznym, a nawet przerażającym. Pozbawienie kogoś poczucia
bezpieczeństwa, technicznych udogodnień i elektronicznych komunikatorów,
mogłoby spowodować sytuację newralgiczną pod każdym względem. Pustynia rządzi
się swoimi prawami, dobrze to rozumieją nomadzi akceptujący jej kaprysy,
przywykli do natychmiastowej zmiany aury. Pustynia przez wieki wydawała ludzi wielkiego
formatu. Pustynia rodzi proroków ! Mężczyzna odziany w skóry i na pierwszy rzut
oka szalony, wyprowadza czytelnika Ewangelii na odludzie. Dopiero na pustyni
zaczynamy rozumieć głębiej pewne sprawy; tam zaczynamy potrzebować innych
ludzi, a nawet za nimi tęsknić. Widzimy wyraźniej siebie... Brat Daniel Ange
wymyślił piękne stwierdzenie: „Samotność oddziela od innych, by człowiek mógł
stać się bratem każdego.” Dobrze to rozumieli starożytni mnisi, kiedy całymi
tabunami zaludniali pustynię; tam odkrywali topografię Raju i ślady stóp
przechadzającego się Boga. Ewagriusz z Pontu- mnich i dogłębny znawca ludzkiej
natury, pozostawił zaskakującą definicję: „Mnich to człowiek, który odseparował
się od wszystkiego, by być złączonym ze wszystkimi.” Takim „mnichem” był święty
Jan Chrzciciel- przyobleczony w skóry prorok który zaprzyjaźnił się z pustynią.
Była ona dla niego domem, miejscem przepowiadania, przestrzenią w której
doświadczało jego serce muśnięć Ducha Świętego. „Pustynia miłuje ludzi nagich”-
twierdził Hieronim. Takim był Prorok którego głos kruszył ludzkie serca i
sprawiał, że miejsce niebezpiecznie – siedlisko węży i skorpionów, stawało się
przestrzenią nawrócenia i łaski. „Anioł na ziemi” – tak Go wychwala Kościół i
utrwala na deskach barwna ikonografia. Przydano mu skrzydła i świetliste oczy,
aby podkreślić Jego dar przenikania skamieniałych ludzkich wnętrz. „Albowiem
mówić o Janie, to prorokować o Chrystusie” – stwierdza św. Ambroży. Modlitewna
litania opiewająca wielkość Poprzednika nazywa go kwiatem pustyni. W Adwencie chrześcijanie
wychodzą na pustynię; to duchowa wędrówka w głąb swego serca. To zatrzymanie
się w zgiełku miasta i wielokrotne wyszeptanie: Marana Tha ! Niektórym jest
dane udać się na prawdziwą pustynię, poczuć wiatr i piasek w oczach. Odnaleźć
ciszę ! W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Ojcowie Pustyni byli ludźmi
wewnętrznie spójnymi, żyjącymi w harmonii ze światem który ich otaczał.
Oszczędni w słowach, rozmodleni, czasami urokliwi w swoim uszczypliwym poczuciu
humoru. Przeczytałem o pewnym pustelniku, który z powodu spiekoty wszedł do
jaskini i natknął się tam na lwa. Ten zaczął zgrzytać zębami i ryczeć. Starzec
rzekł do niego: „Dlaczego się rzucasz ? Wystarczy miejsca dla mnie i dla
ciebie. Jeśli ci się nie podoba, to wstawaj i wychodź stąd.” Lew po chwili
uspokoił się i wyszedł z stamtąd. Pomyślałem sobie po lekturze tego fragmentu.
Adwent to droga przez pustynię i szukanie schronienia w jaskini. Tam trzeba się
zderzyć ze swoimi lękami, obawami i wątpliwościami. Po doświadczeniu pustki i
niemocy, wystarczy tylko blask oczu Chrystusa, aby zostać napełnionym nadzieją.
Pustynia – miejsce nawrócenia i spotkania !