Brać
udział w Krzyżu, to znaczy umartwiać żądze, niszczyć przywary, wyzbywać się
próżności... św. Leon Wielki
Każdy piątek Wielkiego
Postu koncentruje moją uwagę na krzyżu Chrystusa. „Stajemy przed obrazem Twojej
męki, aby także nasze oczy ciała coś zobaczyły- coś do czego mogłyby przylgnąć”(Wilhelm
z Saint Thierry). Nie przeszywa mojej duszy i zmysłów jakiś nadzwyczajny doloryzm,
lecz jedynie wdzięczność wobec Tego, który w godzinie największej próby objawił
swoją miłość. „Krzyż uzupełnia fragmentaryczny sens tego świata, który ma
znaczenie, gdy jest postrzegany jako dar posiadający swą wartość, ale jedynie
relatywną i nie absolutną” (D. Staniloae). Przez krzyż świat został zatopiony w
miłości, a człowiek wspiął się ponad nędzę własnych grzechów. „Nietykalny
cierpi i nie mści się. Nieśmiertelny umiera i nie waha się. Cóż to za nowe
misterium”- pyta św. Efrem Syryjczyk. Do dzisiaj nie potrafimy pojąć całej
głębi ofiarowania „za życie świata,” ogromu cierpienia przeszywającego każde
włókno człowieczeństwa- wzięte na siebie dobrowolnie przez Syna Człowieczego. „Wzgardzony
i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści oswojony z cierpieniem, jak ktoś przed
kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”- woła do nas z
otchłani czasu prorok Izajasz (53, 3). Myślę, że jedynie sztuka z wielką
delikatnością potrafi uchwycić coś dramatycznego i wielkiego jednocześnie. Patrzę
na zdjęcie Krucyfiksu sieneńskiego
mistrza Ducia di Buonisegna. W tym przedstawieniu nie istnieje przestrzeń dla
smutku, opłakiwania, lecz pogodne zdumienie- otwierające oczy widza na
świetlistość poranka wielkanocnego. Chrystus jest żywy ! Krzyż nie może
utrzymać swej ofiary, stając się jedynie- dekoracyjnym- sztafażowym elementem
ponurej egzekucji. To drzewo, którego konary uginają się pod wznoszącym się
owocem paschalnej Światłości. „Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzieś jest, o
śmierci, twój oścień”(1 Kor 15,55). Wojownik dał się ugodzić w boju, lecz ostatecznie
wyszedł zwycięski. „Jego ciało jest różowawe, nie zielonkawe, to znaczy nie w
kolorze, którym by chciano nawiązać do
stanu po skonaniu, jak na krucyfiksach Cimabuego, gdzie nawet zakrzywione
ułożenie biodra miało wskazywać na pogrążenie w śmierci”- pisał L. Bellosi. Tu
zgoła inaczej spogląda artysta na scenę przechodzenia przez misterium
cierpienia i śmierci. Ciało Chrystusa jest delikatnie wygięte, krew z ran
wąskimi stróżkami spływa na ziemię. „Golgota nasyca się nimi, a świat staje
się świętym Graalem, ponieważ przyjął i zawiera w sobie bezcenną krew i wodę
Chrystusa” (S. Bułgakow). Na twarzy rysuje się delikatny smutek- nie można bowiem zrezygnować
z dramatyzmu który szamotał duszą i ciałem Ukrzyżowanego. Wytworna przepaska- linteum, lub perizonium- najczęściej utkana ze sztywnych fałd lub kaskadowego
spływu sukna, zostaje zastąpiona prześwitujący welonem- „tkanina z wody”- jak
ją postrzegał Roberto Longhi. Dla mnie to świetlista tkanina otulająca
zawstydzające wyszydzenie dokonane przez oprawców. To nagość ciała nowego
Adama, przykryta efodem królewskim i
kapłańskim. Pytam za Edytą Stein: „Kim jesteś, o Światłości, która wypełniasz
moją duszę i rozjaśniasz ciemności mego serca ?”