piątek, 6 marca 2020


Brać udział w Krzyżu, to znaczy umartwiać żądze, niszczyć przywary, wyzbywać się próżności... św. Leon Wielki

Każdy piątek Wielkiego Postu koncentruje moją uwagę na krzyżu Chrystusa. „Stajemy przed obrazem Twojej męki, aby także nasze oczy ciała coś zobaczyły- coś do czego mogłyby przylgnąć”(Wilhelm z Saint Thierry). Nie przeszywa mojej duszy i zmysłów jakiś nadzwyczajny doloryzm, lecz jedynie wdzięczność wobec Tego, który w godzinie największej próby objawił swoją miłość. „Krzyż uzupełnia fragmentaryczny sens tego świata, który ma znaczenie, gdy jest postrzegany jako dar posiadający swą wartość, ale jedynie relatywną i nie absolutną” (D. Staniloae). Przez krzyż świat został zatopiony w miłości, a człowiek wspiął się ponad nędzę własnych grzechów. „Nietykalny cierpi i nie mści się. Nieśmiertelny umiera i nie waha się. Cóż to za nowe misterium”- pyta św. Efrem Syryjczyk. Do dzisiaj nie potrafimy pojąć całej głębi ofiarowania „za życie świata,” ogromu cierpienia przeszywającego każde włókno człowieczeństwa- wzięte na siebie dobrowolnie przez Syna Człowieczego. „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści oswojony z cierpieniem, jak ktoś przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”- woła do nas z otchłani czasu prorok Izajasz (53, 3). Myślę, że jedynie sztuka z wielką delikatnością potrafi uchwycić coś dramatycznego i wielkiego jednocześnie. Patrzę na zdjęcie Krucyfiksu sieneńskiego mistrza Ducia di Buonisegna. W tym przedstawieniu nie istnieje przestrzeń dla smutku, opłakiwania, lecz pogodne zdumienie- otwierające oczy widza na świetlistość poranka wielkanocnego. Chrystus jest żywy ! Krzyż nie może utrzymać swej ofiary, stając się jedynie- dekoracyjnym- sztafażowym elementem ponurej egzekucji. To drzewo, którego konary uginają się pod wznoszącym się owocem paschalnej Światłości. „Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzieś jest, o śmierci, twój oścień”(1 Kor 15,55). Wojownik dał się ugodzić w boju, lecz ostatecznie wyszedł zwycięski. „Jego ciało jest różowawe, nie zielonkawe, to znaczy nie w kolorze, którym by chciano nawiązać  do stanu po skonaniu, jak na krucyfiksach Cimabuego, gdzie nawet zakrzywione ułożenie biodra miało wskazywać na pogrążenie w śmierci”- pisał L. Bellosi. Tu zgoła inaczej spogląda artysta na scenę przechodzenia przez misterium cierpienia i śmierci. Ciało Chrystusa jest delikatnie wygięte, krew z ran wąskimi  stróżkami spływa na ziemię. „Golgota nasyca się nimi, a świat staje się świętym Graalem, ponieważ przyjął i zawiera w sobie bezcenną krew i wodę Chrystusa” (S. Bułgakow). Na twarzy rysuje się delikatny smutek- nie można bowiem zrezygnować z dramatyzmu który szamotał duszą i ciałem Ukrzyżowanego. Wytworna przepaska- linteum, lub perizonium- najczęściej utkana ze sztywnych fałd lub kaskadowego spływu sukna, zostaje zastąpiona prześwitujący welonem- „tkanina z wody”- jak ją postrzegał Roberto Longhi. Dla mnie to świetlista tkanina otulająca zawstydzające wyszydzenie dokonane przez oprawców. To nagość ciała nowego Adama, przykryta efodem królewskim i kapłańskim. Pytam za Edytą Stein: „Kim jesteś, o Światłości, która wypełniasz moją duszę i rozjaśniasz ciemności mego serca ?”