W cywilizacji
„nomadycznej” pełnej dynamizmu, kreatywności i potencjału człowieka
nowoczesności, nostalgia za wiecznością staje się jedynie pomrukiem ludzi
słabych- prostaczków, marzycieli i religijnych fantastów. Tak chciałoby
postrzegać tę rzeczywistość duża część tak zwanych oświeceniowych elit-
poddanych bezwzględnie dyktatowi rozumu. Świat intelektualny poddany jest
inercji, jest bezwładny wobec spadających na ludzkość zagrożeń. „Pustkowia”-
tym słowem określano w średniowieczu krajobraz pandemiczny: „miasta obracały się w ruiny, pustoszały
wsie, pola zamieniały się w ugory pochłaniające domy... Z krajobrazu znikały
ślady działalności człowieka i jego pobytu na ziemi... W społeczeństwie
dręczonym wieloma lękami, trwogami, niepokojami, było wielu ludzi cierpiących
na zaburzenia umysłowe, często bardzo silne...” tak opisywał naznaczony
dżumą świt średniowiecza historyk Vito
Fumagalli. Obrazy z odległej historii stają się niezwykle bliskie naszemu spojrzeniu.
Świat zamarł w gestach niepokoju, stracił wigor i zestarzał się w ciągu kilku
miesięcy. Wyludnione miasta i przerażeni sterylni ludzie poddani dyktatowi
coraz to nowych obostrzeń. Gospodarka stoi nad krawędzią przepaści a jedynymi
dość stabilnie funkcjonującymi firmami są sieciowe sklepy i zakłady pogrzebowe.
Stoimy przed faktem przemiany elementów tego świata. „Śmierć jest zjawiskiem
jeszcze wewnątrz życia, jest najbardziej wstrząsającym zjawiskiem, graniczącym
z transcendencją” (M. Bierdiajew). Od kilkunastu dni piszę o tąpnięciu biologii
i wyostrzeniu perspektywy eschatologicznej. Świat musi zderzyć się z
tajemnicami które tak świadomie wygnał na peryferie wiedzy, kultury i
duchowości; zastąpił płytkimi dysonansami psychologicznymi. „Faktem jest, że
psychologia zdetronizowała teologię. Jednak w dzień pogrzebu, kiedy stoimy
przed otwartym grobem, ogarnia nas zakłopotanie. Co powiedzieć matce, która
straciła córkę, co powiedzieć zapłakanemu ojcu ? Tak oto brutalnie zostajemy postawieni wobec
pytania o sens, a raczej uświadamiamy sobie brak tego pytania w dzisiejszym
zlaicyzowanym świecie”( L. Ferry). Być może niektórym pobrzmiewają z
dzieciństwa katechizmowe formuły, które rozsupłane przynoszą otuchę i nadzieję.
„Wszystko na tym świecie ma swój koniec”- pisał w Dekameronie Giovanni Boccaccio. Wszystko jest w niepokoju, poddane
możliwemu napięciu w strukturach do których zbyt mocno przywykliśmy. „Czas
śmierci to każda chwila”(T.S. Eliot). Doświadczamy tego namacalnie widząc
przeładowane szpitale i ludzi bezradnych wobec nadchodzącej z ukrycia śmierci. Obecna
sytuacja rodzi ludzi apokaliptycznych. Ludzi, których pytania przedzierają się
poza banalną i utylitarną beztroskę życia; otwierają zaryglowane szczelnie
horyzonty wiary. Bełkot nonszalanckich istnień wchodzi w strumień modlitwy. Jest
to czas nawrócenia i adwentu. Mój przyjaciel w każdej rozmowie telefonicznej
określa ten stan jako „dopust Boży”- choć w sposób bardzo zawoalowany próbuje
go uzasadniać; myślenie laika wertującego pośpiesznie Biblię ku pokrzepieniu
serca. Boimy się wirusa, a jeszcze bardziej drżymy na myśl o eksperymentach
biotechnologicznych- „o igraszkach mogących unicestwić planetę w jej
całości”(P. Sloterdijk). Pierwsza myśl o którą się rozbija nasze poczucie
pewności to świadomość śmierci i to, co po niej nastanie. Apokalipsa, rozumiana jako
objawienie czegoś tajemniczego i katastroficznego (choć teologia woli widzieć w
tym terminie: wezwanie do natchnienia i przemiany życia- świętą tęsknotę za
Obecnością). „Życie i śmierć nie są wzajemnie wykluczającymi się
przeciwieństwami, lecz przeplatają się ze sobą- rozmyślał o tych sprawach K.
Ware- Całość naszego ludzkiego istnienia jest mieszaniną umierania i
powstawania z martwych: „wyglądamy na umierających, a oto żyjemy”(2 Kor 6,9). Za
kilkanaście dni będziemy antycypować w liturgii Paschę Pana- Jego przejście ze
śmierci do życia. Chrześcijanom przez całe wieki towarzyszyła świadomość, że w
noc Paschy On może przyjść powtórnie. Przyjdzie, a co napawa smutkiem, kościoły
będą puste. Ponieważ ci, którzy mają stać wyprostowani i pełni wesela, będą
przestraszeni i zaryglowani w swoich domach. Noc, która powinna eksplodować od
siły życia, będzie przedłużać smutek wielkiego piątku.