![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4wp5VptCzn7rCM49ZMynUFpUu0SULhk83txwrozynTALR7rY8Jqd0QoaAV6B4yQBpVV2c746queXOeHYHpMdT7KlGyYfpt6-zUs38879h950DE37qOxNNvKF8FkXEEaezxQW09rdO3zDd/s320/hiob.jpg)
Psychoza pandemiczna
stawia społeczności ludzkie w obliczu największego z ukrytych podskórnie leków-
mianowicie śmierci. „Czyż wyraz tabu: śmierć, nie jest przede wszystkim tą
monosylabą niemożliwą do wymówienia, do nazwania, do wyjawienia, którą zwykły
człowiek przyzwyczajony do stanu niepewności, musi sobie wstydliwie owijać w
stosowne i przyzwoite peryfrazy”(P. Aries). Rzeczywistość napęczniała od wszechobecnego
lęku i fatalistycznych prognoz roznosi się szybciej niż wirus, totalnie
destabilizując myślenie i działanie człowieka. W Wiedzy radosnej Nietzsche pisał: „Czy dobrym, czy złym spojrzę
okiem na ludzi, zastaję ich przy tym samym dziele, wszystkich razem i każdego z
osobna: czynią to, co sprzyja zachowaniu rodzaju ludzkiego. A to zaprawdę nie z
uczucia miłości dla tego rodzaju, lecz po prostu, ponieważ nie ma w nich nic starszego,
silniejszego, bardziej nieubłaganego i nieprzezwyciężalnego nad ów instynkt-
ponieważ właśnie instynkt ten jest naszego rodzaju i stada istotą.” Nie wiem
czy reagujemy instynktownie, czy tylko odruchowo z troski o własne życie i
naszych bliskich szukamy dogodnej niszy w której można przeczekać biologiczną katastrofę.
Myślę, że wielu ludziom brakuje pedagogii nadziei. Przypominają mi się przed laty przeczytane słowa
H.S. Kushnera- żydowskiego rabina, który po stracie własnego syna musiał
zrewidować osobiście przeżyte cierpienie i własny stosunek do Boga. Musiał
nauczyć się odkrywać nadzieję, po utraconej nadziei. „Widziałem ludzi
załamujących się pod ciężarem tragedii. Widziałem małżeństwa rozpadające się po
śmierci dziecka, ponieważ rodzice winili się wzajemnie za niedopilnowanie czy
za przekazanie uszkodzonego genu lub po prostu wspólna pamięć przeżytych chwil
była zbyt bolesna. Widziałem ludzi uszlachetnionych przez cierpienie, ale
widziałem też wielu zgorzkniałych i cynicznych... Jeśli Bóg chce nas
doświadczyć, musi od dawna wiedzieć, że wielu z nas nie wytrzymuje próby. Jeśli
chce nam dawać tylko takie ciężary, które jesteśmy wstanie unieść- zbyt często widziałem
jak się myli w obliczeniach.” Na ekranach naszych telewizorów i komputerów
patrzymy śmierci prosto w oczy. Śmierci skradającej się w szpitalach dla tych
którym zabrakło rurek z tlenem, i tej w zaciszu domowych ścian- poza oczami ciekawskich
gapiów. Dostrzegamy paski informacyjne o kolejnych śmieciach zamkniętych w
numerycznych statystykach. Są one bardziej przerażające niż cała średniowieczna
i pełna makabry retoryka ucząca pokornego przechodzenia na drugą stronę. Czym
jest śmierć ? „Jest to ustanie procesu, który jest nam szczególnie nie znany-
procesu życia”(J.G. Smitch). Takie hiobowe doświadczenia pozostawiają ogromne
wąwozy cierpienia, często pretensji oraz zwątpienia w miłość. Jednak w
chrześcijaństwie istnieje odwaga, aby przyjąć i błogosławić cierpienie.
Istnieje tajemnica śmierci i charyzmat „radosnego konania.” To może brzmieć
śmiesznie w uszach tych, którym liczne dramatyczne wydarzenia podcięły skrzydła
i powaliły na kolana. Cierpienie uszlachetnia- tak je przez całe wieki
postrzegali przeniknięci ufnością chrześcijanie. Cierpienie i śmierć wyzwolone od
trwogi: „Dla nas śmierć będzie radością”(św. Serafin z Sarowa). Chrześcijanie,
nie pozostawiali oni na marginesie egzystencji pytania: dlaczego ?- lecz
potrafili poszybować wyżej- dostrzec w tym „mowę krzyża”- „Aż Chrystus w was
się ukształtuje”(Ga 2,20). Hiobowie są wśród nas- jedni zamknięci jak ślimak w
skorupie, sparaliżowani lękiem przed mogącym nadejść pełnym niepewności jutrem.
Są również Hiobowie przynoszący nadzieję, ludzie pochylający się nad chorymi-
współcześni samarytanie- którzy spacerując po cienkiej linii ryzyka, stają się
piewcami miłości i wiary w życie. Ludzie udręczeni cierpieniem z wypisaną na
twarzy nadzieją, kiedy tylko staje się możliwe uratowanie kolejnego życia. Opowiadanie
o Hiobie ostatecznie kończy się dobrze. Nadzieja triumfuje ! Spróbujmy zaufać Temu który Zbawia. W starożytnym
tekście pt. Ody Salomona, rezonują
słowa pełne nadziei: „Ulituj się nad nami, Synu Boży, i okaż nam łaskę.
Wyprowadź nas stąd, z tego miejsca ciemności, i otwórz nam bramę, byśmy przez
nią wyszli ku Tobie.”