poniedziałek, 23 marca 2020


Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie będzie błogosławione !(Hi 1, 20).

Psychoza pandemiczna stawia społeczności ludzkie w obliczu największego z ukrytych podskórnie leków- mianowicie śmierci. „Czyż wyraz tabu: śmierć, nie jest przede wszystkim tą monosylabą niemożliwą do wymówienia, do nazwania, do wyjawienia, którą zwykły człowiek przyzwyczajony do stanu niepewności, musi sobie wstydliwie owijać w stosowne i przyzwoite peryfrazy”(P. Aries). Rzeczywistość napęczniała od wszechobecnego lęku i fatalistycznych prognoz roznosi się szybciej niż wirus, totalnie destabilizując myślenie i działanie człowieka. W Wiedzy radosnej Nietzsche pisał: „Czy dobrym, czy złym spojrzę okiem na ludzi, zastaję ich przy tym samym dziele, wszystkich razem i każdego z osobna: czynią to, co sprzyja zachowaniu rodzaju ludzkiego. A to zaprawdę nie z uczucia miłości dla tego rodzaju, lecz po prostu, ponieważ nie ma w nich nic starszego, silniejszego, bardziej nieubłaganego i nieprzezwyciężalnego nad ów instynkt- ponieważ właśnie instynkt ten jest naszego rodzaju i stada istotą.” Nie wiem czy reagujemy instynktownie, czy tylko odruchowo z troski o własne życie i naszych bliskich szukamy dogodnej niszy w której można przeczekać biologiczną katastrofę. Myślę, że wielu ludziom brakuje pedagogii nadziei.  Przypominają mi się przed laty przeczytane słowa H.S. Kushnera- żydowskiego rabina, który po stracie własnego syna musiał zrewidować osobiście przeżyte cierpienie i własny stosunek do Boga. Musiał nauczyć się odkrywać nadzieję, po utraconej nadziei. „Widziałem ludzi załamujących się pod ciężarem tragedii. Widziałem małżeństwa rozpadające się po śmierci dziecka, ponieważ rodzice winili się wzajemnie za niedopilnowanie czy za przekazanie uszkodzonego genu lub po prostu wspólna pamięć przeżytych chwil była zbyt bolesna. Widziałem ludzi uszlachetnionych przez cierpienie, ale widziałem też wielu zgorzkniałych i cynicznych... Jeśli Bóg chce nas doświadczyć, musi od dawna wiedzieć, że wielu z nas nie wytrzymuje próby. Jeśli chce nam dawać tylko takie ciężary, które jesteśmy wstanie unieść- zbyt często widziałem jak się myli w obliczeniach.” Na ekranach naszych telewizorów i komputerów patrzymy śmierci prosto w oczy. Śmierci skradającej się w szpitalach dla tych którym zabrakło rurek z tlenem, i tej w zaciszu domowych ścian- poza oczami ciekawskich gapiów. Dostrzegamy paski informacyjne o kolejnych śmieciach zamkniętych w numerycznych statystykach. Są one bardziej przerażające niż cała średniowieczna i pełna makabry retoryka ucząca pokornego przechodzenia na drugą stronę. Czym jest śmierć ? „Jest to ustanie procesu, który jest nam szczególnie nie znany- procesu życia”(J.G. Smitch). Takie hiobowe doświadczenia pozostawiają ogromne wąwozy cierpienia, często pretensji oraz zwątpienia w miłość. Jednak w chrześcijaństwie istnieje odwaga, aby przyjąć i błogosławić cierpienie. Istnieje tajemnica śmierci i charyzmat „radosnego konania.” To może brzmieć śmiesznie w uszach tych, którym liczne dramatyczne wydarzenia podcięły skrzydła i powaliły na kolana. Cierpienie uszlachetnia- tak je przez całe wieki postrzegali przeniknięci ufnością chrześcijanie. Cierpienie i śmierć wyzwolone od trwogi: „Dla nas śmierć będzie radością”(św. Serafin z Sarowa). Chrześcijanie, nie pozostawiali oni na marginesie egzystencji pytania: dlaczego ?- lecz potrafili poszybować wyżej- dostrzec w tym „mowę krzyża”- „Aż Chrystus w was się ukształtuje”(Ga 2,20). Hiobowie są wśród nas- jedni zamknięci jak ślimak w skorupie, sparaliżowani lękiem przed mogącym nadejść pełnym niepewności jutrem. Są również Hiobowie przynoszący nadzieję, ludzie pochylający się nad chorymi- współcześni samarytanie- którzy spacerując po cienkiej linii ryzyka, stają się piewcami miłości i wiary w życie. Ludzie udręczeni cierpieniem z wypisaną na twarzy nadzieją, kiedy tylko staje się możliwe uratowanie kolejnego życia. Opowiadanie o Hiobie ostatecznie kończy się dobrze. Nadzieja triumfuje ! Spróbujmy zaufać Temu który Zbawia.  W starożytnym tekście pt. Ody Salomona, rezonują słowa pełne nadziei: „Ulituj się nad nami, Synu Boży, i okaż nam łaskę. Wyprowadź nas stąd, z tego miejsca ciemności, i otwórz nam bramę, byśmy przez nią wyszli ku Tobie.”