poniedziałek, 30 marca 2020


Ps 146 

 Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych.
Pan kocha sprawiedliwych,
 

Pandemia jest możliwym ujawnieniem chaosu i paraliżującej wśród zatrzymanych w czterech ścianach ludzi nudy. Wielu nie potrafi przeżywać twórczo czasu- ciągle byli w pędzie- kołowrotku aktywności. Czas uległ spowolnieniu, a wielu ludzi odczuwa bardzo namacalnie klaustrofobiczne zatrzymanie w mikroprzestrzeni mieszkania. Spacer po internecie i przesuwające się obrazy w telewizji mogą zmęczyć, stłamsić i pozbawić witalności nasze ciała. Wielu zapomniało czym jest słowo drukowane i już od lat nie miało w rękach książki. Oczy nabrzmiałe od obrazów zaczynają łzawić, a zmęczenie staje się bardziej dokuczliwe niż najcięższa fizyczna praca. W obawie przed pustką poszukujemy różnych zajęć- aktywności, aby nie umrzeć z pilotem w ręku w fotelu. „Nuda jest jedną z twarzy śmierci”- pisał J. Green. Jest to doskonały moment na przebudzenie życia wewnętrznego; skoncentrowanie się na przestrzeni serca. Spotkanie z Tajemnicą przeobraża człowieka i otaczający świat. Psalmista w jakimś urzekającym- wewnętrznie fascynującym uniesieniu serca, opowiada o Bogu zatroskanym o los człowieka. Tylko człowiek doświadczający bezpośrednio i namacalnie Jego obecności, może utkać tak słowny podziw. Trzeba nam twórczo kalkować ten podziw człowieka wiary; otwierać szeroko bramę serca i wytężać spojrzenie poza to, co z gruntu pozorne i banalne. Bóg jest fascynującym towarzyszem na drodze naszego życia- i nie jest to truizm, ale pewnik. On staje w środku naszych wydarzeń- dobrych, spajających nas w poczuciu rozlewającego się bez miary szczęścia oraz tych trudnych potrafiących rozsypać nas na drobne kawałeczki, niczym rozbita tafla szkła. Kiedy zabraknie nam jakichkolwiek argumentów i serce zostanie wypłukane z poczucia sensu- pozostaje jedynie wiara. „Wiara nie jest olśniewającą pewnością; ma swoje ciemne noce, a także wielkie przestrzenie światła” (Y. Chauffin). To świadomość, że nie jestem sam; On wraz ze mną zstępuje w otchłanie i niepewności, rozświetla nieznane szlaki, zasklepia rany miłością, jak będzie trzeba przytuli i włoży na ramiona- to antropomorfizmy, ale tylko one oddają w spektrum miłości, unaoczniają wychodzenie Boga ku człowiekowi. „Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą”- napisze w szczerym wyznaniu św. Augustyn odkrywając, że nigdy nie był sam w swoim duchowym zmaganiu. Bóg, który się nie potrafi zmęczyć człowiekiem, znudzić nim, czy wzgardzić..., jedynie potrafi dawać miłość w nadmiarze. Nie ma piękniejszego obrazu Boga niż w chrześcijaństwie. „To przejście od sekretu do tajemnicy, od ambiwalencji do krzyża ożywiającego pozwala świadomości duchowej rozszyfrować istnienie rzeczy jako radość i cud”- pisał O. Clement. Chrześcijaństwo jest nieustannym świętem piękna i podniosłej radości; kontemplacją Miłości, wobec której milknie całe stworzenie. Chrześcijaństwo jest religią mówiącą o człowieku jako bycie wolnym i nieustannie otwartym na łaskę. Dlatego Hezychiusz z Synaju- dojrzały w wierze mnich, pozostawia nam subtelną wskazówkę: „Obszary naszego serca zawsze powinno przenikać Imię Jezusa Chrystusa, niczym błyskawica przenikająca sklepienie podczas nadchodzącego deszczu. Wołajmy wytrwale, jak Dawid, mówiąc: „Panie Jezu Chryste !” Niech ochrypnie nam głos, a nasze duchowe oczy niech nie przestaną pokładać nadziei w Panu Bogu naszym.”