Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych.
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan dźwiga poniżonych.
Pan kocha sprawiedliwych,
Pandemia jest możliwym ujawnieniem
chaosu i paraliżującej wśród zatrzymanych w czterech ścianach ludzi nudy. Wielu
nie potrafi przeżywać twórczo czasu- ciągle byli w pędzie- kołowrotku
aktywności. Czas uległ spowolnieniu, a wielu ludzi odczuwa bardzo namacalnie
klaustrofobiczne zatrzymanie w mikroprzestrzeni mieszkania. Spacer po
internecie i przesuwające się obrazy w telewizji mogą zmęczyć, stłamsić i
pozbawić witalności nasze ciała. Wielu zapomniało czym jest słowo drukowane i
już od lat nie miało w rękach książki. Oczy nabrzmiałe od obrazów zaczynają
łzawić, a zmęczenie staje się bardziej dokuczliwe niż najcięższa fizyczna
praca. W obawie przed pustką poszukujemy różnych zajęć- aktywności, aby nie
umrzeć z pilotem w ręku w fotelu. „Nuda jest jedną z twarzy śmierci”- pisał J.
Green. Jest to doskonały moment na przebudzenie życia wewnętrznego;
skoncentrowanie się na przestrzeni serca. Spotkanie z Tajemnicą przeobraża
człowieka i otaczający świat. Psalmista w jakimś urzekającym- wewnętrznie
fascynującym uniesieniu serca, opowiada o Bogu zatroskanym o los człowieka.
Tylko człowiek doświadczający bezpośrednio i namacalnie Jego obecności, może utkać
tak słowny podziw. Trzeba nam twórczo kalkować ten podziw człowieka wiary;
otwierać szeroko bramę serca i wytężać spojrzenie poza to, co z gruntu pozorne
i banalne. Bóg jest fascynującym towarzyszem na drodze naszego życia- i nie
jest to truizm, ale pewnik. On staje w środku naszych wydarzeń- dobrych,
spajających nas w poczuciu rozlewającego się bez miary szczęścia oraz tych
trudnych potrafiących rozsypać nas na drobne kawałeczki, niczym rozbita tafla
szkła. Kiedy zabraknie nam jakichkolwiek argumentów i serce zostanie wypłukane
z poczucia sensu- pozostaje jedynie wiara. „Wiara nie jest olśniewającą
pewnością; ma swoje ciemne noce, a także wielkie przestrzenie światła” (Y.
Chauffin). To świadomość, że nie jestem sam; On wraz ze mną zstępuje w
otchłanie i niepewności, rozświetla nieznane szlaki, zasklepia rany miłością,
jak będzie trzeba przytuli i włoży na ramiona- to antropomorfizmy, ale tylko
one oddają w spektrum miłości, unaoczniają wychodzenie Boga ku człowiekowi. „Ze
mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą”- napisze w szczerym wyznaniu św. Augustyn
odkrywając, że nigdy nie był sam w swoim duchowym zmaganiu. Bóg, który się nie
potrafi zmęczyć człowiekiem, znudzić nim, czy wzgardzić..., jedynie potrafi
dawać miłość w nadmiarze. Nie ma piękniejszego obrazu Boga niż w
chrześcijaństwie. „To przejście od sekretu do tajemnicy, od ambiwalencji do
krzyża ożywiającego pozwala świadomości duchowej rozszyfrować istnienie rzeczy
jako radość i cud”- pisał O. Clement. Chrześcijaństwo jest nieustannym świętem
piękna i podniosłej radości; kontemplacją Miłości, wobec której milknie całe
stworzenie. Chrześcijaństwo jest religią mówiącą o człowieku jako bycie wolnym
i nieustannie otwartym na łaskę. Dlatego Hezychiusz z Synaju- dojrzały w wierze
mnich, pozostawia nam subtelną wskazówkę: „Obszary naszego serca zawsze powinno
przenikać Imię Jezusa Chrystusa, niczym błyskawica przenikająca sklepienie
podczas nadchodzącego deszczu. Wołajmy wytrwale, jak Dawid, mówiąc: „Panie Jezu
Chryste !” Niech ochrypnie nam głos, a nasze duchowe oczy niech nie przestaną
pokładać nadziei w Panu Bogu naszym.”