środa, 18 marca 2015

Iz 49,15
 Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!”
Miałem pisać komentarz do Ewangelii z dzisiejszego dnia, ale słowo Boga z pierwszego czytania poruszyło mnie i stało się balsamem dla mojego serca. Mam takie wrażenie od kilku dni, jakbym spadał głową w dół lub przynajmniej jakby, pewna część świata spadała mi na głowę, niczym tynk z sufitu. Myślałem, że jestem blisko mety, załatwiając wiele ważnych, duszpasterskich spraw, a tu  jakiś regres, powrót do miejsca startu. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie; od poczucia rezygnacji, po irytację. Jedynym pozytywnym przerywnikiem w tym nieprzewidzianym paśmie „nieszczęść”, był dzisiejszy pogrzeb który prowadziłem. Na pociechę otrzymałem dwa słodkie, niczym czekolada słowa; „dziękujemy księdzu za piękny pogrzeb naszej mamy, już dawno nie widziałam tak głęboko wierzącego kapłana (zarumieniłem się i spokojnie odpowiedziałem- dziękuję). I drugi komplement od pana z zakładu pogrzebowego, który robił za mojego osobistego szofera, ponieważ na dodatek samochód mi nawalił i musiałem wcześnie rano, auto odstawić do naprawy. „Proszę księdza, jakbym zbyt wcześnie odszedł z tego świata, to proszę mnie pochować”- eschatologiczny pstryczek, na poprawę nadwyrężonego już tak mocno, poczucia humoru. Wracając z cmentarza, otrzymałem wiadomość telefoniczną, iż naprawa samochodu wyjdzie około tysiąca złotych. Ta informacja była jak strzał w tył głowy, lub dociśnięcie wieka trumny. Zdenerwowany wróciłem do domu i pierwsze co uczyniłem, to zacząłem robić wyrzuty Bogu. Zaparzyłem kawę- czarną jak cholera, i otworzyłem Biblię, wyszukując nerwowo czytania z dnia. Na cały mój monolog żalów pod adresem Boga, nagle zaczynam czytać: „Ja nie zapomnę o Tobie”.  Kilka razy przeczytałem to zdanie, napełniło mnie jakimś niewypowiedzianym spokojem. Bóg jest nawet więcej jak Matka, myśli o mnie, troszczy się i nie pozostawi w chwili małych lub większych kryzysów. To było dla mnie cudownym olśnieniem. Bóg jest Rahamim- łonem macierzyńskim, miłość która wypływa obficie z Jego serca, rozlewa się na każdego, to głębia wszelkich najpiękniejszych i najpełniejszych uczuć. To synteza miłości przekraczająca miłość matki i ojca. Taką miłością rahamim Bóg kocha syna Efraima, a w przypowieści tak ojciec kocha swych dwóch synów, każdego dnia wychodząc na drogę i czekając na tego, który się zagubił. „A przecież Ja uczyłem chodzić, na swe ramiona ich brałem; oni zaś zrozumieli, że przywracałem im zdrowie. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę- schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je”. Odkryć miłość Boga w sytuacjach trudnych. Odkryć miłość którą Bóg rozdziela wszystkim ludziom, a zarazem każdemu z osobna. „Jego troska o człowieka nie podlega stopniowaniu ani żadnym miarom. Jest niezmierzona i niewyobrażalna. Nie ma istoty tak zatraconej, która mogłaby osłabić czy ograniczyć tę Jego miłość”. Bóg jest rahamim – Kimś najbardziej bliskim, szczególnie w takiej sytuacji w której nie doświadcza się bliskości nikogo i kiedy wszystko spada na głowę. Nie jestem sam z moimi problemami, jest Ktoś kto ze mną je dźwiga.