Naaman,
wódz wojska króla syryjskiego, miał wielkie znaczenie u swego pana i doznawał
względów, ponieważ przez niego Pan spowodował ocalenie Syryjczyków. Lecz ten
człowiek, dzielny wojownik, był trędowaty. (…) Przyjechał więc Naaman swymi
końmi, powozem, i stanął przed drzwiami domu Elizeusza. Elizeusz zaś kazał mu
przez posłańca powiedzieć: „Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało
twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!” (…) Odszedł więc
Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie według słowa męża Bożego, a ciało
jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy
wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc:
„Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem”.
Łk 4,24-30
Kiedy
Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: I wielu trędowatych
było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony,
tylko Syryjczyk Naaman”.
W gruncie rzeczy, czas
Wielkiego Postu jest przeżywany w jednym bardzo konkretnym celu, abyśmy z
większą świadomością, powrócili do momentu naszego Chrztu- pogłębienia łaski
chrzcielnej. To nic innego, jak powtórny katechumenat, tyle że przeżywany
świadomie…, jakoś ciągle jest problem z tą świadomością- o nią, rozbija się
mnóstwo ważnych spraw w naszym życiu. W oczyszczającym i uzdrawiającym zanurzeniu w Jordanie
wodza Naamana, odkrywamy źródło naszej duchowej odnowy. Witalność naszej duszy,
zawiera się odradzającej kąpieli wieczności- jaką jest Chrzest. W ten sposób
przez sakrament obmycia, Chrystus przychodzi do naszego życia z darem
pierwotnej edenicznej szczęśliwości- jako projektu świata idealnego, do którego
zmierzamy w pocie czoła. Urzeczywistnia się jakże ważne przesłanie, które
konstytuuje nasze życie w Bogu; iż przez sakramenty przedłuża się historyczna
widzialność Pana i uobecniają Jego zbawcze cuda, w sposób ponowny, świeży,
przenikający naszą egzystencję. Chrzest jest naszym odrodzeniem, całkowitym
„odnowieniem tworzywa ludzkiego bytu na obraz Boga”. Termin „baptisio”, znaczy tyle, co być
zanurzonym, utopionym. Musimy ponownie zstąpić do wody, aby utopić w sobie
starego człowieka- grzesznego, przywiązanego do myślenia tego świata,
naznaczonego „trądem” obojętności i niewiary. W Chrzcie człowiek umiera dla
życia grzesznego i zmartwychwstaje do nowego duchowego życia, co wyrażają słowa
św. Pawła: „Czyż nie wiedzie, ze wszystkich nas, których przez chrzest
zanurzono w Chrystusie Jezusie, w Jego śmierci zanurzono ? Pogrzebano nas z Nim
razem dzięki zanurzeniu w śmierci,
dlatego abyśmy postępowali według zasad nowego życia…” (Rz 6,3-11). Powróćmy w
naszej duchowej refleksji, do naszego narodzenia jako dziecka Bożego.
Zastanówmy się głęboko, czy przypadkiem jeszcze nie żyjemy jak poganie lub
niewierzący. Nie pozwólmy aby nasze dusze, zostały pozbawione tak wielkiej
łaski, gdzie z owoców przedziwnego misterium Chrystusa, została odnowiona w nas, upadła natura Adama.