środa, 27 stycznia 2016


Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach… (Mk 4,1- 20)

Chrystus nauczał z łodzi, a lud stojąc na brzegu wsłuchiwał się w przypowieści. Można powiedzieć, że przygoda jaką jest chrześcijaństwo rozpoczyna się od łodzi. To nie jest żart ! Trzeba uważnie wczytać się w Ewangelię. Moment konstytuowania się wspólnoty uczniów dokonuje się na brzegiem jeziora Galilejskiego. Pewnego dnia Pan przechodząc brzegiem jeziora, wszedł do łodzi należącej do Piotra. Jego też poprosił Jezus, „żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy”. Łódź staje niezwykle wymownym obrazem Kościoła. Do tego przyczyniły się również słowa Mistrza „o rybakach łowiących ludzi”. Pamiętam jak pierwszy raz natrafiłem na książkę benedyktyńskiego liturgisty i znawcy teologii wczesnochrześcijańskiej o. Odo Casela pt. „Misterium Świąt Chrześcijańskich”. Na samym wstępie autor porównał wspólnotę Kościoła do łodzi płynącej po morzu doczesności- (urzekające porównanie), a zarazem przewożącą wieczny skarb misteriów Chrystusa; prowadzoną do celu przez tchnienie Boga. Chrześcijaństwo od wieków posługiwało się wieloma symbolami, czy pojęciami opisującymi w sposób mniej lub bardziej udany wspólnotę wierzących. Dryfująca łódź po wodach świata, wydaje się najbardziej czytelnym obrazem- wyposażonym w ładunek ukrytych treści i znaczeń. Ojcowie Kościoła w obrazie statku Kościoła, dostrzegali drogę którą trzeba pokonać; a której zwieńczeniem jest wyczekiwany z tęsknotą ląd- Królestwo Boże. Święty Hipolit uważa Chrystusa za bardzo doświadczonego sternika; krzyż jest masztem okrętowym, dwa wiosła- to obydwa Testamenty, Duch Święty zaś- to biały żagiel. „O ile ukochani, coś opuściliśmy, to już sam Bóg objawi to tym, którzy są tego godni; On bowiem rządzi świętym Kościołem i kieruje nim, żeby dopłynął do przystani pokoju”. Również święty Augustyn w swoim komentarzu do Ewangelii według św. Jana ukazuje duchowy sens przeprawy przez „wody świata”: „Nikt bowiem nie zdoła przebyć morza tego świata, jeśli krzyż Chrystusa go nie poniesie… Ciebie zaś, który jak On po morzu chodzić nie umiesz, niech statek niesie, niech drzewo dźwiga. Wierz w Ukrzyżowanego, a dojść zdołasz”. Możemy łatwo dostrzec, iż obraz statku w sposób szczególny akcentuje wymiar krzyża- masztu, ewokując wysłużoną przez Chrystusa wolność. Trzymając się tego „drzewa” człowiek wierzący nigdy nie stanie się rozbitkiem. Kto utraci wiarę i sumienie, a nade wszystko zaufanie Bogu, stanie się rozbitkiem- przestrzegał o tym Paweł Apostoł (1Tm 1,19). Jeszcze według innej symboliki, szczególnie utrwalonej w średniowiecznej katechezie- okręt, symbolizuje Chrystusa Ukrzyżowanego- którego ciało zostało rozpięte niczym żagiel. I jak przy budowie okrętu znajdują zastosowanie trzy różne gatunki drzewa, tak wielu myślicieli mówi o „potrójnym” drzewie krzyża. Bez dostania się na ten statek, nie ma żadnych szans na przeżycie. Rzecz jasna chodzi tu o duchową metaforę życia wewnętrznego; człowiek nie jest sam dla siebie panem, sterem i okrętem. Nie dryfujemy przez życie bez celu. Mapą i busolą jest żywe słowo Boga. Celem jest dotarcie do bezpiecznej przystani, gdzie jak oddają słowa jednej z pieśni: „Będzie to przebywanie na zawsze i po wieczne dni…” Czasami nasza łódź może wydawać się zbyt mała i niestabilna. Nie można się zniechęcać, czy tracić duchowej równowagi. To nie my jesteśmy sternikami, ale Bóg. W katakumbach świętego Kaliksta w Rzymie, jedno z malowideł ściennych przedstawia statek miotany przez wzburzone fale morskie. Wyobraża on prześladowany Kościół. Na statku stoi orant, nad nim wyłania się z nieba ręka Boga (obraz opatrzności i troski). Orant oznacza chrześcijanina, który w Kościele znalazł swoje zbawienie i przyjęcie przez Boga. On wie, że nic mu nie grozi- wszystko zakończy się pomyślnie. Jest jeszcze druga narracja tego samego obrazu; obok statku za burtą tonący walczy z falami; jest poza Kościołem i ginie. Przesłanie dla nas- warto siedzieć w łodzi, nawet kiedy targa nami pokusa, aby wyskoczyć poza w poszukiwaniu innej przystani.