Gdy
Jezus ujrzał wielki tłum, ogarnęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie
mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili
do Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich.
Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia”. Lecz On
im odpowiedział: „Wy dajcie im jeść”. Rzekli Mu: „Mamy pójść i za dwieście
denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?” On ich spytał: „Ile macie chlebów?
Idźcie, zobaczcie !” Gdy się upewnili, rzekli: „Pięć i dwie ryby”. Wtedy
polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się
gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i
dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał
uczniom, by kładli przed nimi. Także dwie ryby rozdzielił między wszystkich.
Jedli wszyscy do sytości i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i
ostatki z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.
Betlejem miasto na którego peryferiach
narodził się Zbawiciel- po hebrajsku oznacza tyle, co Bet Lehem- Dom Chleba. Chrystus jako już dorosły mężczyzna, dokona
najbardziej tajemniczego wyznania, które zostanie w pełni zrozumiane przez
Apostołów, dopiero przez wydarzenie Wieczernika i Pięćdziesiątnicy. „Jam jest
chleb żywy, który z nieba zstąpił… Chlebem, który ja dam, jest Ciało moje za
życie świata”. Bóg przychodzi na świat w ubóstwie, aby później pozostawić
siebie w najbardziej kruchej materii świata. Stanie się Eucharystią- chlebem-
łamanym i rozdrabnianym na kawałki, aby nasycić dusze wierzących. Starożytny
Kościół przywiązywał do rytu łamania chleba jeszcze większą wagę, niż dzisiaj.
Kiedyś do celebracji używano dużych i starannie wypiekanych bochenków chleba;
takie mace można zobaczyć jeszcze w syryjskiej liturgii. Gdy od średniowiecza
zaczęliśmy celebrować na chlebie przaśnym- bardzo cienkim i słabo widocznym w
małych komunikantach, jakoś naturalnie zatraciło się wizualne uczestniczenie w
przełamywaniu. Tylko kapłan przed przyjęciem Ciała Chrystusa, przełamuje dużą
hostię i jej cząstkę wpuszcza do kielicha. Gest przełamywania był symbolem
tego, że spożywając Eucharystię, mamy udział w Ciele Chrystusa. Wchodzimy w
komunię z wcieloną Miłością, a tym samym uświadamiamy sobie najbardziej
fundamentalną prawdę, że bez miłości do braci i sióstr, nie mamy relacji z
Bogiem. W tekstach opisujących dzieje pierwotnego Kościoła, odnajdziemy ten
najbardziej głęboki rys duchowości uczniów, wypływający z pożywania Komunii. „Uczniowie
trwali we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”- czytamy w Dziejach
Apostolskich. To łamanie, jest niczym innym jak rozdawnictwem swojego życia w
miłości i dla miłości- ze względu na Chrystusa. Święty Ambroży w jednej ze
swoich katechez pisał: „Woda służy do chrztu, Krew jest napojem, Duch daje
zmartwychwstanie. Jeden bowiem Chrystus jest dla nas nadzieją, wiarą i
miłością: nadzieją w zmartwychwstaniu, wiarą w obmyciu, miłością w
sakramencie”. MIŁOŚĆ W SAKRAMENCIE ! Miłość, która została położona w łonie Maryi,
a później na sianku; teraz zostaje złożona na patenie, jako wypieczony z
ludzkiego trudu Chleb. Kiedyś każde naczynie, które służyło eucharystycznej
rezerwacji, musiało być specjalnie włączone do liturgii, przez przeznaczoną na
tę okoliczność modlitwę konsekracji. Jest taka zachowana piękna modlitwa w
sakramentarzu z czasów merowińskich, której treść jest niezwykle wymowna: „Wszechmogący
Boże… napełnij nasze dłonie bogactwem Twego błogosławieństwa, aby przez nasze
błogosławieństwo to naczynie zostało uświęcone i stało się dzięki łasce Ducha Świętego-
nowym grobem Ciała Chrystusa”. Chciałoby się przetransponować treść tej
modlitwy na płaszczyznę naszego wnętrza i powiedzieć w modlitewnym uniesieniu:
Boże napełnij nasze dłonie bogactwem Twego błogosławieństwa, aby nasze serce,
uświęcone łaską Ducha Świętego, stało się miejscem uobecnienia- Twojego Narodzenia
i Zmartwychwstania.