Z
nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i
opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych różnymi
chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić,
ponieważ wiedziały kim On jest.
Nie jest łatwe
poruszanie się po tropach Ewangelii. Zastanawiałem się nad początkiem tego
opisu. Dlaczego dopiero wieczorem znoszono do Chrystusa chorych i potrzebujących
duchowego uwolnienia ? Być może dzień był naznaczony spiekotą słońca i nie każdy
z owych nieszczęśników byłby wstanie za dnia, dotrzeć do Uzdrowiciela. Pojawia
się jeszcze bardziej duchowe spostrzeżenie; kiedy dzień wchodzi w ciemność
nocy, łatwiej uchwycić źródło światła. Wypatrujemy wtedy źródłem światła-
punkcików na horyzoncie, które pozwolą nam poczuć się o wiele bardziej pewnie. Mamy do czynienia z jakimś paradoksem. Każdy
kto zbliża się do Światła, nie pozostaje w ciemności. „Wszyscy wy bowiem
jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani
ciemności” (1 Tes 5,5). Ludzie potrzebujący zostają przyniesieni do lecznicy,
doświadczając uzdrawiającej mocy Boga. Chrystus, walcząc ze złem i cierpieniem,
usuwając widzialne „braki” człowieka, przywraca stworzeniu jego pierwotny
blask. Więcej, daje początek nowemu stworzeniu. Bóg odpowiadając na cierpienie
stworzeń, przynosi miłość- lekarstwo. Kiedy pomimo choroby, samotności i niewypowiedzianej
udręki duszy, spotkamy miłość Boga, wtedy odkryjemy wartość życia; nauczymy się
jak mawiał Mikołaj Bierdiajew- „nieść swój krzyż w sposób prześwietlony”. Nawet
jeśli jesteśmy potrzaskani i bezradni, to wcześniej czy później spotkamy się z
duchowym dotykiem Boga. Poeta Rilke napisał takie słowa: „Miłość to czuwanie
nad cudzą samotnością”, odnosił je zapewne do tej miłości ludzkiej, odpowiedzialnej,
dalekowzrocznej i urastającej do wielkiego daru z siebie. Ale w tych słowach
można odkryć głęboki sens teologiczny- Miłość to Bóg, czuwający, aby człowiek
pomimo udręk duszy i ciała, nie rozsypał z poczucia bezsensu, samotności i braku miłości.