Jezus
wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli
do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na
głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu:
Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata
Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej
Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza,
Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskario-tę, który właśnie Go wydał.
Przyjaciele- pomocnicy-
uczniowie- apostołowie- pierwsi biskupi- rybacy ludzi. Takie określenia używane
w rozmaitych konfiguracjach stwierdzeń rozjaśniają intencję powołującego
Chrystusa, jak również misję powołanych do współpracy mężczyzn. Scena
powołania, która najczęściej jest utrwalona w naszej pamięci rozegrała się na
brzegu jeziora Galilejskiego, dzięki zręcznej i głębokiej egzegezie urosła do
roli symbolu- miejsca. Żartobliwi badacze śladów Chrystusowego dzieła, mogą z
humorem wyznać, iż Kościół zrodził się z jakiegoś zrzeszenia rybackiego, lub
odwołując się do współczesnych standardów- spółki rybackiej. Ludzie prości i
zwyczajni, którzy na co dzień dźwigali ciężkie sieci, pokonywali drogę między
brzegiem jeziora a targiem rybnym. Spracowani rybacy- z najniższych warstw
społecznych, staną się trzonem ewangelizacyjnym rodzącego się Kościoła. W
dzisiejszej scenie Pan wchodzi na górę i woła do siebie tych, którzy zostali
wybrani. Nie wiemy jakie standardy przyjął Mistrz przy rekrutacji swoich
towarzyszy. Galilejczyk wybrał spośród trzech uczniów Jana Chrzciciela trzech
swoich współziomków: Andrzeja, Jana, Szymona. Kierowali się ku północnemu
brzegowi jeziora, tam gdzie znajdowało się ich rybackie przedsiębiorstwo. Bo
właśnie w Betsaidzie, ojczystym mieście Andrzeja i Szymona- Piotra, dobrał
sobie jeszcze dwóch ludzi, zupełnie tak samo jak zagarnął poprzednich. Później
spotkał Filipa i powiedział mu: „Pójdź za mną”. Ewangelia nie mówi nam nic
więcej o tych osobistych spotkaniach- nie możemy się oddać jakiemuś
powołaniowemu psychologizowaniu. Wrażenie jakie wywarł Chrystus na każdym z
nich, musiało się tak mocno odcisnąć, że wszystko co wcześniej stanowiło jakąś
wartość przestawało mieć znaczenie. Chociażby taki Filip, przeniknięty
gorliwością świeżego konwertyty staje się od razu aktywnym agitatorem. Tak więc
między Betabarą i Betsaidą prostymi i pełnymi przekonania słowami Jezus zjednał
sobie pięciu ludzi wielkiej wiary- pójdą za Nim aż do śmierci. Później
przyłączy się jeszcze kilku. Wszyscy będą mieli swoje słabości, wątpliwości i
wewnętrzne szamotaniny… Tylko jeden zaprzeczy miłości i przyjaźni, będzie nim
Judasz- zdrajca. Rozważanie pragnę zakończyć myślą Carlo Caretto: „Jeśli w
wierze odkryliśmy nasze powołanie, jest nadzieja, że wstąpimy na drogę, aby je
wypełnić”.