Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo
Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam:
Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni
się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych
przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w
królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w
królestwie niebieskim”.
Przed wielu laty, wpadła
mi w dłonie książka Brata Efraima o odważnym tytule „Jezus Żyd praktykujący”.
Pewnie bezcelowe jest doszukiwanie się w samym tytule, jakiś sensacji czy kontrowersji,
w kontekście takiej bardzo katolicko-wysublimowanej teologii Jezusa z Nazaretu.
Książa rzecz jasna próbuje w sposób ciekawy osadzić osobę Pana w realiach
bogatego w tradycję religijną Judaizmu. Mnie zdumiało samo stwierdzenie- „Żyd
praktykujący”. Kiedy człowiek po jakimś czasie przejdzie przez rzetelną lekturę
Ewangelii, to może poddać się wrażeniu, iż Chrystus- głęboko wierzący Żyd, w
jakiś sposób stawia siebie ponad Prawem Izraela. To zdaje się być tylko
pozornym wrażeniem, dlatego On sam mówi, że nie przyszedł znieść Prawa, ale je
wypełnić. Prawo ogniskuje się w Nim, zostaje wypełnione światłem, przez to,
zostaje odczytane w zupełnie nowy sposób; ze względu na osobę Zbawiciela. Jezus
jest radykalny, dlatego tak bardzo kładzie nacisk na zachowanie przesłania
Dobrej Nowiny w niezmienionej formie i treści. Wśród wielu chrześcijan
współcześnie- trzeba to przyznać ze smutkiem, istnieje pokusa zredukowania
Ewangelii do własnej, często wygodnej moralności, do uprawiania teologii, przy
bardzo wybiórczej egzegezie, dzięki której można usankcjonować pewne swoje
przekonania- które w ostatecznym wariancie poszukiwania prawdy, mogą być
chybione z tym, czego pragnął Chrystus, a wraz za Nim, wspólnota Kościoła. Nie
można czytać Dobrej Nowiny, zachowując jedne sprawy, przy jednoczesnej puryfikacji
innych twierdzeń, uważając je za mało dzisiejsze czy niepoprawne ideologicznie.
Moc nauczania Jezusa musi być ponad tym wszystkim, nawet jeśli człowiek się
wewnętrznie wadzi ze sobą. Pewną przestrogę stanowią słowa jednego z
myślicieli: „Nie znamy dostatecznie Ewangelii, a
to, co przeszkadza nam ją poznać, to fakt, że sądzimy, iż ją znamy. Nie znamy
jej maksym, nie przenikamy jej ducha, z ciekawością szukamy słów ludzi i
zaniedbujemy słowa wypowiedziane przez Boga”. Inspirujące wydaje się
stwierdzenie o.Congara, uwiarygodniające nieustanną świeżość przepowiadania
słów Pana: „Dzisiaj Ewangelia musi być głoszona światu, w którym jeden człowiek
na czterech jest Chińczykiem, dwóch na trzech jedzą wystarczająco, żaden
człowiek na trzech żyje w systemie komunistycznym, jeden chrześcijanin na dwóch
nie jest katolikiem”. Jedno jest niezwykle ważne, nie można zagubić intencji
Jezusa- trzeba przechować Słowo wiernie- niczym wiarę w „naczyniach glinianych”,
aby z Boga było wydobywająca się moc, a nie z nas.