Jezus
opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy
nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero
w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w
oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu
bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam
belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a
wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.
Ludzie żyją obok
siebie, a zachowują się jak hipokryci wyszukując nieustannie swoich własnych
braków. Ilu to idealistów i pseudomoralnych „herosów” przyzwoitości przeżyło
chrześcijaństwo. Najpewniejsi swojej świętości zdają się być ci, dla których drugi
człowiek staje się kozłem, po którym można wskoczyć do panteonu najbardziej
zasłużonych ludzi wiary. O takich płytkich ludziach mówi dzisiaj Ewangelia-
określa ich słowem: „niewidomi”. Niewidomi to tyle, co niezdolni do
przekroczenia o sobie mniemania, iż są jedynymi sprawiedliwymi w oczach Boga. Nieskazitelni-
zawsze ułożeni, posiadający gotową odpowiedź na wszystko, nieoglądający się
wstecz za siebie, opatrzeni tytułem stróżów ortodoksji. W całej swojej
napuszonej przyzwoitości, potrafiący jedynie widzieć samo zło u innych. To
gatunek chrześcijaństwa uprzywilejowanego, szybującego ponad duchową płycizną
wadzących się ze sobą grzeszników. Którzy tak naprawdę są ważni dla Chrystusa-
przeciętni, a zarazem potrafiący zobaczyć swoją duchową nędzę, czy „geniusze
moralności” ? Czasami mam wrażenie, że ci idealni osobnicy zachowują się jak
starszy brat z przypowieści o synu marnotrawnym; nie są wstanie uchwycić
przebaczającej i przynoszącej wolność miłości Ojca. Świetnym komentarzem zdają
się być słowa św. Augustyna: „Nie sądźmy, iż jesteśmy doskonałymi i bez
grzechu. Aby życie zasługiwało na pochwałę, prośmy o przebaczenie win. Ludzie
zaś, którym brak nadziei, im mniej zwracają uwagę na własne grzechy, tym
skwapliwiej wyszukują je u innych. A szukają nie po to, aby zło naprawić, ale
by je potępić. Ponieważ dla siebie nie znajdują usprawiedliwienia, gotowi są
oskarżać innych… Nie dociekaj grzechów cudzych. Badaj swoje sumienie,
zastanawiaj się nad sobą”. Jedynym narzędziem do wyciągania drzazg z oka, jest
umiejętność kochania bez żadnego podtekstu.