Przyszli
do Jezusa Jego matka i bracia, lecz nie mogli się dostać do Niego z powodu
tłumu. Oznajmiono Mu: „Twoja matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć
z Tobą”. Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają
słowa Bożego i wypełniają je”.
W kontekście współczesnej
i dziejącej się na naszych oczach „wędrówki ludów”- przekraczających granice
Europy, warto zapytać siebie, nie tylko o tożsamość chrześcijańską, ale również
o to, czy potrafię być bratem i siostrą Chrystusa; bliźnim dla emigrantów w których
uobecnia się Chrystus- bezdomny, skazany na tułaczkę, wyrzucony w przestrzeń
materialnej nędzy, skazany na przesyconą lękiem samotność. Ten obraz
rzeczywistości odsłania jednocześnie cały obszar obaw, lęków, niepewności.
Wszystko kipi i drży w posadach. Myślę, że chrześcijaństwo nie powinno się czuć
zagrożone exodusem tak wielkiej rzeszy ludzi. Może postrzegana w tak negatywnych skutkach
sytuacja wyzwoli całkiem nowy potencjał. Nauczanie Chrystusa było też
skandalem, czymś całkowicie przewrotowym, wywracając każdą ustaloną perspektywę
myślenia i działania ludzi. Może dzisiejsza wieża Babel, jeszcze mocniej
potrzebuje chrześcijaństwa z jego rewolucyjną siłą Ewangelii. Aby to mogło się
dokonać, chrześcijański posłaniec musi przestać powtarzać do znudzenia o swoim
lęku i niepewności, ale pozwolić Bogu poruszyć sumienie świata, wstrząsnąć
sercami ludzi. „Aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”. Żaden ruch
przebudzenia nie będzie trwały czy owocny, jeśli nie będzie osobistego spotkania
z człowiekiem jako tajemnicą. Boimy się o nasze domy, kościoły czy rodziny,
zapominając tym samym, że to Bóg jest Panem historii- Panem naszego życia.
Jeżeli będziemy Mu wierni, włos nam z głowy nie spadnie. Słuchać Słowa Bożego i
wypełniać je w swoim życiu. Nie chodzi aby na siłę ratować Europę- utwierdzać
korzenie, łatać spoiwem skruszałe i nadszarpnięte mury..., tworzyć mit
utraconej już dawno wielkości. Najważniejszy jest Bóg, który przychodzi w drugim
człowieku. Emigrant- chrześcijanin czy muzułmanin, na którego twarzy wypisuje
się oblicze łaknącego miłości Boga.