Gdy
raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich
z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana
Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”.
Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza
Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie
mówili. I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez
starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia
zmartwychwstanie”.
Wczoraj wieczorkiem
przy kolacji ze znajomymi rozmawialiśmy o kondycji chrześcijaństwa;
zagrożeniach wiary i napięciach spowodowanych emigracją tysięcy uchodźców.
Doszliśmy to takiego punktu w którym stwierdziliśmy, iż mówienie o Chrystusie,
a przyjęcie Go do swojego życia, to są czasami dwa jakże odległe od siebie
rzeczywistości. Ilu jest dzisiaj takich ludzi ochrzczonych którzy wiecznie są z
czegoś niezadowoleni; a to im się katecheza w szkole nie podoba, że Kościół
jest zbyt monopolistyczny i łakomy na pomnażanie swoich majętności, a księża
mogliby żyć bardziej ubogo i transparentnie… itd. Tych utyskiwań można wyliczać
w nieskończoność. Pewnie wiele z tych pretensji jest jakoś uzasadnionych i nie
zawsze wynika z samej kontestacji Kościoła, a raczej z troski o głębszą
wiarygodność wspólnoty. Ale znajdą się i tacy chrześcijanie, którym się
wszystko nie podoba i ciągle im nie po drodze do prawdziwego oblicza Kościoła,
a co najgorsze do odkrycia żywej relacji do Chrystusa. Jakże często mnóstwo
spraw, wyobrażeń i natrętnych pretensji demontuje nasze życie wewnętrzne.
Czasami potrzeba tylko jednego kroku do przodu, aby wyjść ku Chrystusowi. „A wy
za kogo Mnie uważacie ?”- Pyta Chrystus każdego z nas. Czy utraciliśmy już z
horyzontu istotę naszego chrześcijańskiego życia ? Co się stało z tym pytaniem
? Spotkać w swoim życiu Jezusa i chcieć spojrzeć na świat inaczej, bez
pretensji, irytacji czy zgorzknienia- bez szukania winnych i obarczania ich za
swoją ledwo tlącą się wiarę. Doświadczenie wiary jest przyjęciem Boga do
swojego życia, w różnych narracjach, nawet w tych najmniej sprzyjających
okolicznosciach. Od początku pierwsi uczniowie z zapałem głosili żywą obecność
Chrystusa: „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4,20).
Otworzyć drzwi swego życia tak szeroko, aby wraz przechodzącym Chrystusem mogli
przez nasze życie przejść inni ludzie, czerpiąc dobro i miłość- taka postawa
jest najbardziej budującym wyznaniem wiary. Zobaczyć siebie oczami Chrystusa.
Jak powiedzą mądrze Ojcowie pustyni: „Ten, kto zobaczył siebie takim, jakim
jest, jest większy niż ten, kto wskrzesza umarłych”. Powiedzieć Bogu każdego
dnia- bądź wola Twoja, przyjmując ją jako swoją własną, rozszyfrowując w niej
to, co On o mnie myśli, rozpoznając w niej swój los. Trzeba dojść do takiego
momentu, w którym wypowiemy całym naszym jestestwem- „Panie dokąd mamy iść, Ty
masz słowa życia. A myśmy uwierzyli Twym słowom”.