Rodowód
Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak
ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Żary,
których matką była Tamar… Po zaślubinach
Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się
brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem
sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją
potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i
rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki;
albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu
nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to
wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: „Oto
Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emanuel”, to znaczy „Bóg
z nami”.
Historia to splot nieprawdopodobnych ludzkich powiązań. Czytamy w Ewangelii o
rodowodzie Jezusa. To pokazuje nam, że każdy człowiek ma swoje korzenie,
genealogie- nie bierze się z nikąd, nasza obecność ma ścisły związek z naszymi
przodkami i dziejącymi się wydarzeniami. Oni nie tylko przekazali nam swój genotyp,
w którym jest zapisana, niczym w pliku informacja tworząca niewidzialny zwornik
międzyludzkich odniesień. Pamięć o historii i pochodzeniu, pozwala nam utrwalać
poczucie bliskości z innymi. Zaistniałem w świecie dzięki miłości moich rodziców,
a oni pojawili się dzięki uczuciu, które przenikało ich rodziców. To coś o
wiele głębszego niż łańcuch przypadkowych powiązań, czy spontanicznych
korelacji. Ewangelia w jakiś sposób ma charakter niezwykle anamnetyczy-
przypominający najważniejsze wydarzenia; czyniąc z tych wydarzeń twórczą lekcję
naszego poczucia więzi z innymi. Dzisiaj przeżywamy święto narodzenia Matki
Bożej. Na świat przychodzi Kobieta- pozornie taka jaka każda inna, a jednak
wyjątkowa. Bóg ją odnalazł w sercu historii, zauważył, wybrał i uczynił
najbardziej wyrazistą z córek tej ziemi. Jest jedną z nas- córką Adama, a
jednocześnie przekraczającą w sposób niezwykły pramatkę Ewę. W Maryi wszystko
jest doskonałością- wysławiana przez prostaczków, kontemplowana przez teologów-
zwyczajna Dziewczyna z Nazaretu- Nowa Ewa- Przybytek największej świętości. Ona
tak uwierzyła Bogu, że ofiarowała Mu całą siebie- swoją wolę, marzenia,
osobiste plany, kobiecość i macierzyństwo- do tego stopnia, że Bóg w Niej stał
się człowiekiem. Święty Symeon Nowy Teolog, jeden z największych ascetów bizantyjskich,
po przyjęciu Komunii Świętej, zanotował kilka głębokich myśli: „Patrzę na to
słabe ciało, na to zniszczalne ciało, i drżę, bowiem przez przyjecie świętych
tajemnic ono całe jest przeniknięte Bóstwem, ono całe jest wspólne Chrystusowi,
ono całe jest pełne Ducha Świętego. Te bezsilne ręce stały się rękami Boga, to
ciało stało się ciałem, którym owładnął Bóg.”Czy te słowa nie można odnieść do
Niej w sposób absolutnie pełny ? Kiedy myślę o Maryi, to podziwiam w Niej
niezwykłą zdolność na przyjęcie tak wielkiej tajemnicy, rezygnacji z siebie,
bezgranicznego zaufania Bogu. Ten podziw oddają tylko słowa poetyckiego uniesienia,
wypowiedziane ustami Dantego: „Pani, jesteś tak wielka i tak wielkie są Twoje
zasługi, - że, kto pragnie łaski i do Ciebie się nie ucieka, tego pragnienie
chce wzlecieć do Ciebie skrzydeł nie mając”.