Gdy
Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego:
„Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym”. Jezus mu
odpowiedział: „Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy
nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym:
«Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe». Wtedy zaczęli się wszyscy
jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: «Kupiłem pole, muszę
wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego». Drugi
rzekł: «Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za
usprawiedliwionego». Jeszcze inny rzekł: «Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę
przyjść». Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz
nakazał słudze: «Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu
ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych». Sługa oznajmił: «Panie, stało się,
jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce». Na to pan rzekł do sługi: «Wyjdź na
drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem
powiadani wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej
uczty»”.
Dzisiejsza przypowieść
wyraźnie pokazuje, że wiara jest propozycją, a Bóg nie jest kimś, kto na siłę
będzie kogoś przymuszał do czegokolwiek. Wielu jest zaproszonych na wielki „bankiet”
Boga, ale czy zechcą skorzystać, zależy tylko od nich samych. Można ten obraz
przełożyć na nasze życie; każdy z nas otrzymał od Boga imienne zaproszenie,
można je przyjąć i poczuć się wyróżnionym, lub zgnieść i wyrzucić do kosza,
mając to w nosie. Nie musimy się spinać, zastanawiając się, czy zaproszenie
obejmuje jakiś określony w protokole kanon zachowań itd. Uczta jest gotowa, a
wystosowane zaproszenie jest całkowicie bezinteresowne, wystarczy sama
obecność, nawet z pustymi rękoma, bez szczególnej etykiety. Warto się zapytać,
gdzie umieściliśmy nasze zaproszenie. Być może odnotowaliśmy je w rejestrze lub
wrzuciliśmy z poczty elektronicznej do kosza z innymi nieprzeczytanymi wiadomościami.
Jesteśmy tu u źródeł dobra i zła, rozpościerających się pomiędzy przyjęciem
miłości Boga, a odrzuceniem jej. Wśród nas pewnie jest wielu takich, którzy
trzymają zaproszenie w sercu i nie potrafią odczytać jego treści, ale idą poruszeni
przynagleniem w stronę dobra, przez które pośrednio spotykają na drodze Boga.
Heidegger napisał mądre słowa: „Gubiąc się w biegu codziennych zajęć, człowiek
traci swój czas”- może dlatego, tak często mówimy Bogu: nie ma czasu. Potrzebna
jest refleksja nad życiem, nad moimi odpowiedziami i osobistymi kalkulacjami. „Zbawienie
nie dostępują nie tylko ci, którzy okazali się niegodni zaproszenia, ale i ci,
którzy zastępując ich, uznali wezwanie na ucztę za nienaruszalną własność, nie
starając się żyć w nowy sposób i nie zdając sobie sprawy ze swoich uchybień”.