Ujrzałem
swoją wizję w nocy … Patrzyłem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął
miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej
wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła to płonący ogień. Strumień
ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a
dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto
księgi. Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzyłem, aż
zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie. Także
innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu
i godziny. Patrzałem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa
jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego.
Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie
narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie
przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
Eschatologiczna
wizja końca czasów, jaką nam opisuje prorok Daniel, nie tylko pobudza
wyobraźnię, ale ewokuje cały szereg malarskich skojarzeń, które utrwaliła w
swoich poszukiwaniach sztuka. Kiedy przeczytałem uważnie to „fantazyjne” i
wypełnione emanacją światła- ognia- wydarzenie, starałem się przywołać w
pamięci cały szereg malarskich przedstawień Boga na majestacie. Rzecz jasna
najbliższa mojej wrażliwości jest wschodnia ikonografia, w której Chrystus- Pantokrator, przychodzi jako Filantropos (Bóg pełen światła i
hieratyczności, a jednocześnie zakochany w człowieku. Przyjaciel !). Pragnę
przywołać w moim rozważaniu, jeszcze jedno wybitne dzieło malarskie, związane
ze szkołą Cluny, a znajdujące się na terenie Burgundii, w kościele
przyklasztornym Berze-la- Ville. Piękne malowidło, stanowiące odbicie
bizantyjskiego sposobu obrazowania. Chrystus siedzący na tronie, spowity
światłością- wyrazem tego, jest mandorla. Namalowany delikatnie, można wyczuć
jak bardzo subtelnie artysta wykreślał linie postaci. Twórca wykazał się
głęboką znajomością wschodniego warsztatu, jak również duchowości; malowidło
powstało ok. 1120 roku, a tryska taką świeżością, jakby dotykało XIV wiecznej
mistyki hezychazmu. „Innymi słowy, Bóg niepoznawalny w swej naturze komunikuje
się z człowiekiem przez swoje działanie, przebóstwiając całą jego istotę,
czyniąc ją podobną do Siebie”(św. Grzegorz Palamas). Osobiście myślę, że ów
burgundzki artysta był daleki od takiego rozumienia tematu, ale nieświadomie i
intuicyjnie, potrafił w sposób zupełnie doskonały uchwycić coś z mistyki
światłości. „Jak się wydaje, badał on formę bizantyjską pod względem jej
delikatnych struktur, tego co wycyzelowane i zróżnicowane pod względem
ukształtowania. Widać to zwłaszcza na przykładzie ukształtowania szat, których
grube fałdy wizją się niczym elegancki, płynny wzór liniowy wzdłuż części
ciała, tworząc płaskie „wyspy” w Okalicach kolan i kości”. Oprócz skądinąd
ważnych cech stylistycznych, czy warsztatowych, nade wszystko to przedstawienie
jest niezwykle głębokie pod względem teologicznego przekazu. Nie wyczuwamy
tutaj wczesnośredniowiecznego tremenduum-
świętego drżenia, czy po ludzku rozumianej bojaźni, przed zbliżającym się
sądem Bożym. Wszystko wydaje się przeniknięte spokojem; przyglądając się
bliżej, nie jesteśmy tylko biernymi obserwatorami tego rozbudowanego aktu-
jakim jest wizja Kościoła Triumfującego. Jesteśmy zaproszeni do środka tego
wydarzenia, spojrzenie Jezusa wyrażające się w przenikliwie ogarniających
wszystko dużych oczach- w nich można się przejrzeć; stanowią zaproszenie do
niebiańskiej szczęśliwości. Korowód apostołów i świętych otaczających
Chrystusa, sygnalizuje oczywistą prawdę, że dla nas jest tam, również
przygotowane miejsce. Rozwinięte rotulusy w dłoniach świadków wiary, zdają się
zapisem historii każdego z nas. Wszystko pulsuje w oczekiwaniu na bliskość
Boga, którą wyraża zasiadanie Przedwiecznego na tronie.