Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w
Boga?
I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
Życie człowieka, cały
bagaż doświadczeń nagromadzonych w czasie, można porównać do pory roku którą
dostrzegamy za naszymi oknami. Drzewa zrzucają na ziemię liście, które
oświetlone promieniami słońca, mienią się najbardziej urzekającą paletą barw. W
tych asocjacjach kolorystycznych można w sposób metaforyczny odczytać
cyklicznie życie człowieka, które tak dynamicznie się zmienia, przeobraża,
zaznacza swoje kontury- chcąc wypowiedzieć siebie. Jesteśmy niczym liście spadające
z drzewa, na początku stanowiące koronę- organiczna całość, a później opadające
niesione przez wiatr, pozbawione wpływu na bieg wydarzeń. W tych obrazach
przesuwa się niczym w kalejdoskopie refleksja nad życiem, przemijaniem i
odchodzeniem. Dzisiaj w sposób szczególny pochylamy się nad śmiercią, a może
nie tyle nad nią, co raczej nad życiem, które przez jej ingerencję, zostało
przerwane na chwilę. Nie chcemy w śmierci widzieć wroga, czy niechcianego
intruza. Człowiek wierzący, nie powinien wypierać śmierci ze swojej świadomości
i zaplanowanych życiowych wydarzeń. Tuż przed swoją śmiercią, w skądinąd
cudownym tekście napisanym przez św. Franciszka z Asyżu pt. „Pieśń słoneczna”,
możemy spojrzeć na śmierć inaczej: „Wysławiony niech będzie Pan za naszą
siostrę, śmierć cielesną”. Śmierć jest sposobem naszego powrotu do Boga. To
spotkanie z Chrystusem. Śmierć jest naszym przyjacielem- jest początkiem, a nie
końcem, stanowi zapowiedź całkiem innego sposobu bytowania. Przechodzimy przez
nią jak przez wrota, które otwarte na oścież dają nam ogląd wytęsknionego Raju.
Pewnie wielu z was czytając ten tekst, może się na mnie wewnętrznie irytować,
że w jakiś sposób próbuję usprawiedliwiać obecność śmierci. Cokolwiek sobie
myślicie, śmierć jest częścią naszej fabuły- nie możemy przejść na drugi brzeg,
bez spotkania z naszą „Siostrą”. To bolesne doświadczenie, z nim się wiąże
rozstanie z najbliższymi czy ulubionymi miejscami, niemniej takie rozstanie
jest częścią wielkiego pomysłu Boga. Umieramy po to, aby żyć dalej- już
inaczej, bardziej wyraziście, bez tych wszystkich determinant świata. Tak samo
również, nie powinniśmy rozpaczać po śmierci naszych najbliższych. To nie jest
tragedia, czy udanie się w wędrówkę ku wielkiej niewiadomej krainie. To
błogosławiony moment przejścia, w miejsce które jak powie Chrystus, będzie
naszym nowym domem- przygotowanym mieszkaniem. Tak już jest w kalendarzu
liturgicznym, że po Uroczystości Wszystkich Świętych, przeżywamy tzw. Dzień
zaduszny. Jest dzień pamięci o naszych zmarłych, tych których kochamy, a
których fizycznie już nie ma pośród nas. Przy tej okazji, wielu z nas nawiedzając
cmentarze, stawia sobie zasadnicze pytania. Dlaczego umieramy, dlaczego nasze
ciało się rozkłada, dlaczego musimy przeżywać ból rozłąki z tymi których kochamy
? Jak wygląda życie przyszłe i czy kiedyś w tym miejscu spotkamy tych
wszystkich którzy pozostawili ślady swojej obecności w naszym życiu ? Tyle
pytań, a tak mało wyraźnych odpowiedzi. Możemy się zdać tylko na wiarę i
nadzieję, którą daje nam Bóg. Chrystus nie tyle pragnie odpowiadać na nasze
pytania, stawiając nas w przestrzeni czytelnych pewników, wyjaśniających wszystko.
Pan daje nam nadzieję, roztaczając w sposób enigmatyczny wizję naszej przyszłej
szczęśliwości. „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie. Każdy, kto żyje i wierzy we
mnie, nie umrze na wieki” (J 11,25). Wiara w zmartwychwstanie przenika naszą
modlitwę za tych, którzy są w drodze. Nasza wiara i pełna spokoju pewność
płynąca z zapewnienia samego Chrystusa, uruchamia w nas strumień modlitwy, aby
nasi bliscy spotkali się z Bogiem „twarzą w twarz”. Niech jak na skrzydłach poniosą nas ku nadziei,
słowa mistyka-poety Angelusa Silesiusa: „Wieczności związek z nami tak ścisły
jest i silny, że chcemy czy nie chcemy, wieczni być musimy”.