piątek, 30 października 2015






Za jakąś chwilę rozświetlone zostaną nasze cmentarze tysiącami, jeśli nie milionami zniczy, lampek i innych wymyślnych źródeł światła. Aura tajemniczości, przez którą przebija się kulturowo i religijnie umocowana- Ars moriendi- sztuka pięknego i dobrego umierania. Rzymski poeta Manilius dawno temu napisał: „Rodząc się zaczynamy umierać i koniec zaczyna się u początku”. Dla wielu przechodniów nieświadomych ciężaru gatunkowego tych słów, takie stwierdzenie może być zwykłym banałem; nic nieznaczącą przelotną refleksją człowieka zamyślonego nad przemijaniem. Nasza coroczna wędrówka na cmentarze, gdzie leżą nasi bliscy, ma coś z tego przypomnienia, rzecz jasna wypełniona jest jak sądzę chrześcijańską percepcją wiary w życie wieczne. Również w tym czasie, z większą jeszcze intensywnością powraca jak echo średniowieczna sentencja i zarazem upomnienie wywołujące grymaśny uśmiech na twarzach współczesnych konsumentów życia. Te słowa nic nie straciły ze swojej aktualności, pomimo dramatycznych zabiegów, aby zachować jak najdłużej stan „wiecznej młodości”. „Pamiętaj że umrzesz- Memento mori”. Słowo – Pamiętaj !- rozbrzmiewa przez wszystkie wieki historii; wpisując swoją obecność w księgę każdego człowieczego żywota, poruszając dogłębnie oraz rozdzierając nasze wszelakie wyobrażenia o śmierci. Nie tylko dźwięczy w uszach, ale rozdziera serce. Jesteśmy ludźmi pamięci… Nie można wyeliminować ze świadomości faktu, że każdy z nas kiedyś odejdzie. Żaden chirurgiczny skalpel, czy suplement „przedłużających” życie witamin, aplikowanych do organizmu z nadzieją, na ciągłe futurum. Medycyna może tylko odsunąć w czasie nasze odejście, ale nie oszuka śmierci tanimi sztuczkami. Wobec przemijania i śmierci trzeba zachować mądrą oraz pokorną postawę- pozwolić, aby nasza świadomość oswoiła się z faktem, że dzisiaj tu jestem, a jutro zostanie po mnie, tylko ulotne wspomnienie- utrwalone w migawce aparatu, czy w pośpiechu sklejonych bezradnie słów zanotowanych w osobistym pamiętniku. „Każda religia”- pisał Bierdiajew- „nawet najprymitywniejszego dzikusa, ma swój fundament w postawie człowieka wobec śmierci”. Może dlatego tak wiele plemion posiada cały szereg rozwiniętych rytuałów pogrzebowych. Znajduje się w tym rytualnym języku znaczeń, jakieś głębokie przeżycie sensu ludzkiej egzystencji. Życie które jest z dnia na dzień wypełnione treścią, znaczeniem, nie może od tak się zakończyć. Platon uczył filozofii jako sztuki dobrego umierania. „Ale filozofia nie zna zwycięstwa nad śmiercią, może je postulować, nie może nauczyć, jak trzeba umierać w zmartwychwstaniu”. Jednak dopiero chrześcijaństwo nadaje śmierci autentyczną wartość. „Tylko chrześcijaństwo akceptuje tragizm śmierci i spogląda jej prosto w twarz, ponieważ Bóg przechodzi tę drogę po to, by ją unicestwić, a wszyscy idą za Nim”. Kto umiera w Chrystusie, ten z Chrystusem powstaje do nowego życia- do życia pełnego, w ciele chwalebnym- przebóstwionym, przechodzi, aby egzystować w świecie, który staje się urzeczywistnieniem szczęścia i wszelkich marzeń. „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy ukaże się Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3,3-4). Chrześcijaństwo jest przepełnione nadzieją, że śmierć nie ma ostatecznego słowa, że nasza obecność na cmentarzach świata jest przejściowa, triumfalna, niczym korowód zakochanych- jest Paschą- przejściem, świadomością bycia zanurzonym w Bogu, który udaremnił władzę śmierci. Dzisiaj wielu ludzi boi się myśleć o tym, że kiedyś odejdą. Wielu trzyma się kurczowo życia, wysysając każdą sposobną chwilę na rozrywkę, aby zapomnieć iż owa nieznajoma siostra-  śmierć cielesna, może po nich przyjść. Myślenie o zmarłych jest zakazane, temat śmierci odsuwany na najdalsze strony naszej egzystencji. „Zmarli psują zabawę, przeszkadzają tym, którzy cieszą się życiem. Niektóre cmentarze w swojej niemal odrażającej monotonii nasuwają okropną myśl o śmierci uprzemysłowionej, o zapomnieniu pośród anonimowości kolektywnego losu.” Chrześcijanom- jako ludziom głęboko wierzącym, łatwiej jest przeżywać moment odejścia najbliższych osób, czy nawet samemu oswajać się z nieuniknioną koniecznością odejścia. Wiemy, że nie umieramy sami, że nie odchodzimy w pustkę- nosimy w sobie tak silne przekonanie o życiu. Zasadne wydają się w tym miejscu słowa nie tak odległego nam filozofa Alberta Schweitzera: „Jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia…” Sam uczony wypowiedział te słowa w kontekście pulsującego życiem świata, ale my chcemy w podtekście uchwycić ten niezwykle przesycony życiem, inny świat- najdoskonalszy z możliwych, „gdzie Bóg będzie wszystkim we wszystkich”. Jak powie prefacja przeznaczona na liturgię pogrzebu: „Nasze życie zmienia się, ale się nie kończy…” Śmierć z Chrystusem staje się ogromną mocą, przemieniającą nas samych, a przez to również wszystkich wokół nas. „Śmierci gdzież jesteś o śmierci”- woła w zachwycie życiem św. Paweł. Jesteś niczym, zostałaś pokonana przez Życie. Ten kto podąża za Chrystusem z nadzieją „…przeszedł ze śmierci do życia”. Na końcu chciałbym zacytować wczesnochrześcijańską modlitwę za zmarłych, którą pierwsi wyznawcy przejęli z tradycji żydowskiej. Modlitwa ta była tak popularna, że pierwsi chrześcijańscy kamieniarze inspirowali się nią przy dekoracji sarkofagów. „Wybaw Panie, duszę sługi swego, jakoś wybawił Enocha i Eliasza od śmierci wspólnej wszystkim ludziom, jak wybawiłeś Noego z potopu, jakoś wyprowadził Abrahama z Ur, jakoś wyzwolił Hioba od cierpień jego…, jakoś wybawił Mojżesza z ręki Faraona, jakoś wybawił Daniela z jaskini lwów…, jakoś wybawił Dawida z rąk Saula i z rąk goliatowych…. Jakoś wybawił świętych Piotra i Pawła z więzienia…” I na końcu chciałoby się dopowiedzieć: Abyś nas wyzwolił z poczucia paraliżującego lęku, przed śmiercią, dzięki której będziemy mogli ujrzeć Twoje Oblicze. Amen.