Gdy
Jezus razem z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak
Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z
Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną".
Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał:
"Synu Dawida, ulituj się nade mną". Jezus przystanął i rzekł:
"Zawołajcie go". I przywołali niewidomego, mówiąc mu: "Bądź
dobrej myśli, wstań, woła cię". On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i
przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: "Co chcesz, abym ci
uczynił?" Powiedział Mu niewidomy: "Rabbuni, żebym przejrzał". Jezus
mu rzekł: "Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł
za Nim drogą".
Spotkanie Chrystusa z niewidomym człowiekiem o imieniu Bartymeusz,
dokonuje się w mieście Jerychu. Jest to jedno z najstarszych miejsc w
Palestynie. Zostało odbudowane z ruin przez króla Heroda Wielkiego, który w nim
umarł; następnie, z wielkim wyczuciem gustu i splendoru, upiększył je syn
zmarłego władcy Archelaus. Miasto stanowiło ważną metropolię, posługując się
naszym- dzisiejszym językiem, umożliwiało kontakt nie tylko z kulturą z całym
wachlarzem jej odcieni, ale nade wszystko z szeroką wymianą myśli. Jerycho był
miejsce letniskowym, odwiedzanym przez licznych turystów, szukających
rozmaitych atrakcji, które niejednokrotnie mogły przysporzyć wiele rozterek
moralnych. Jezus udaje się do tego miasta; nie wiem czy nosił w sercu jakieś
pragnienie dokonania społecznej odnowy tego miejsca, czy tylko przechodzi od
tak, okazjonalnie jako zaplanowana część podróży. W drodze można powiedzieć:
pośpiesznie dokonuje ostatniego uzdrowienia, o którym wspomina redagujący ten
fragment Marek. Wnikliwy komentarz do tego epizodu, czyni św. Grzegorz Wielki:
„Gdy więc Stwórca zbliża się do Jerycha, niewidomy odzyskuje wzrok, bo gdy
Bóstwo przyjęło na siebie braki naszego ciała, ludzkość odzyskuje światło,
które utraciła. Przez to, że Bóg ponosi ludzkie cierpienia, człowiek zostaje
wyniesiony do tego, co Boże. Trafnie jest napisane, ze niewidomy siedział przy
drodze i żebrał, sama bowiem Prawda mówi: „Jam jest droga. Kto więc nie zna
blasku wiekuistego światła jest ślepy…”. Bartymeusz pragnie zwrócić na siebie
uwagę Mistrza, korzysta z nadarzającej się okazji. Krzyczy tak głośno, że
ludzie nie są wstanie go uciszyć. Ta determinacja i oczekiwanie na cud,
przywraca mu wiarę w siebie i sprowadza litość Jezusa. „Idź, twoja wiara cie
uzdrowiła”- znamy te słowa, ślepiec nie jest jedynym który je usłyszał. Tylko
ci, którzy potrafili zwrócić się z wiarą do Chrystusa, usłyszeli tę formułę
uzdrowienia. Tak wspomniałem wcześniej, to jest ostatni z cudów przed
wydarzeniami które się rozegrają w Jerozolimie. My też tak często siedzimy przy
drodze, niczym ślepcy. Tylko co najbardziej tragiczne, wielu ludzi nie potrafi
zdobyć się na wykrzyczenie Bogu swojej niedoli. Boimy się, aby inni nie odebrali
nas jako ludzi słabych, niedołężnych, dotkniętych niemocą. W tym świecie przecież
nie ma ludzi chorych; każdy na swój sposób opanował do perfekcji sztukę
kamuflowania choroby która niszczy duszę. W chrześcijaństwie wszystko wydaje
się proste. Bóg uzdrawia wtedy kiedy Mu na to pozwolimy, kiedy wyartykułujemy
naszą bezradność, kiedy na zewnątrz odsłonimy krwawiącą ranę. Czasami trzeba
zdjąć z twarzy ciemne okulary przez które nie widać wyrazu naszych
przenikniętych bólem egzystencji oczu. Mamy się przybliżyć do Niego z wiarą.
„Zliżcie się do Mnie, a zbliżę się do was, mówi Pan” (Zach 1,3). Przejrzyj,
wiara twoja uzdrowiła cię !