Jezus
przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do
swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała
się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła
więc do Niego i rzekła: „Panie, czy ci to obojętne, że moja siostra zostawiła
mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. A Pan jej
odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba
mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie
pozbawiona”.
W Ewangelii jest mowa o
przyjaciołach Chrystusa- Łazarzu i dwóch siostrach Marcie i Marii. W tych dwóch
niewiastach egzegeza wielu mądrych teologów dostrzegała dwa nurty przeżywania
wiary- zdolność do kontemplacji i aktywność ewangelizacyjną- mistyka i dynamika
duchowego życia. Te dwie postawy stanowiły niezwykle płodne przestrzenie do
doświadczenia wiary. Bardzo często same Kościoły identyfikowano z tymi
ewangelicznymi postaciami cudownych kobiet. Kościół Wschodni przyrównywano więc
do zasłuchanej i zapatrzonej w Chrystusa Marii, przeciwstawiając go Kościołowi
Zachodniemu, Marcie zabieganej i zakrzątanej, aby wszystko był jak należy.
Zdaje się, iż współczesnemu człowiekowi potrzeba dzisiaj bardziej, takiego
świętego bezruchu- trwania w bliskości Boga. Człowiek zagubił zdolność do
podziwu, kontemplacji czy zdumienia. Życie przeżywa się tak bardzo wrażeniowo- „intensywnie”,
iż z tego co duchowe pozostaje niewiele. Zagubienie i dezorientacja w życiu,
stanowi efekt braku symbolicznego myślenia i mistyki. Zatrzymanie i pozwolenie sobie
na wejście w bezruch i ciszę, dla wielu ludzi wydaje się zwyczajnie niemożliwe.
Wielu jest zaskoczonych kiedy podpowiadam im, aby zatrzymali zegarki, weszli w
ciszę- opróżnili swój umysł od niepotrzebnych myśli. Takie ryzyko jest jak
najbardziej wskazane, aby w pewnym momencie nie stać się bytem wykolejonym,
wypalonym i przygnębionym wszystkim. Św. Jan Damasceński napisał mądre słowa: „Kontemplacja
jest zapowiedzią nieba”, albo na co jedno wychodzi, powrotem do raju, w którym
człowiek czuł się stabilnie, żył w błogostanie przebywania bliskości Boga- Przyjaciela. Zatracenie
tego świata, pozbawiło człowieka niewyobrażalnej harmonii, bycia partnerem
Stwórcy. Kontemplacja jest również zdolnością słuchania- „wiara rodzi się ze
słuchania”. Bóg nie przychodzi w zgiełku świata, ale w ciszy- subtelnie,
delikatnie, przenikając nasze wnętrze niczym strumyk wody żłobiący skałę. Kiedy
spróbujemy wejść w kontemplację, wtedy całkowicie inaczej zadziałają nasze
zmysły wzroku i słuchu. W konsekwencji świat wrogi, zakrzyczany i niestabilny,
stanie się przestrzenią objawienia Boga. Chrześcijanie bardzo często cytują
Psalm 35,10: „W Twej światłości oglądamy światłość”. Maria siedząca u stóp
Mistrza uchwyciła ten moment; światło poruszyło jej rozum, ogień ogarnął serce,
a oczy zatrzymały się na widzialnym obrazie Wcielonego Słowa. „Życie w światłości
do Boże życie w człowieku”. Rośnie stopniowo i w takiej mierze, w jakiej
postępuje oświecenie, wychodząc od prostej wiary i od chrztu. Człowiek, zanim
dostąpi widzenia Boga, zostaje najpierw wezwany do życia w wierze, w
przeświadczeniu o istnieniu rzeczywistości których jeszcze nie może
kontemplować, ale które kształtują się w nim i odkrywają w takiej mierze, w
jakiej wzrasta jego bycie dzieckiem w zawierzeniu Ojcu. Dusza Marii był
przeniknięta światłem, wzrok tak mocno zatrzymał się na Jezusie, iż pretensje
jej siostry o pomoc przy stole były poza nią. Spróbujmy być mistykami, nawet
jeśli inni będą nam stać nad głową i coś od nas chcieć.