Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie
się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę
wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić
do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie.
Nie można tych słów
Chrystusa Pana odczytać inaczej jak tylko w kontekście obecnej sytuacji
chrześcijan- skazanych na wygnanie i prześladowanych. Historia ucisku, represji
i niesprawiedliwości względem wyznawców Chrystusa, powraca z niesłychaną siłą
oraz nienawiścią. „Quo Vadis” – niezbadane ścieżki Pana, którymi prowadzi
swoich uczniów, dramatyczne powroty do prześladowanego Rzymu- symbolu gehenny
sprawiedliwych atletów wiary. Echo starożytnych represji względem uczniów
Mistrza z Nazaretu powraca w nowej szacie przemocy- zaprzeczając miłości do
człowieka. Przez całe wieki Kościoła męczennicy w najwyższym stopniu
manifestowali wiarę chrześcijańską. „Kościół czci ich jako swe serce i nazywa
ich „zranionymi miłością do Chrystusa”. Męczennik głosi Chrystusa, stając się
„widowiskiem” wobec Boga i aniołów. Orygenes mówił, że czas pokoju sprzyja
szatanowi, który kradnie Kościołowi jego męczenników”. Nigdy nie myślałem, że w
tak cywilizowanym świecie będzie miejsce na tak przerażający spektakl
okrucieństwa. Widziałem w internecie druzgoczące wzrok, zdjęcie młodej
chrześcijanki; odarta z ubrania, pozbawiona możliwości wykrzyczenia swojego
bólu- naga z odrąbaną głową, ku uciesze „stada dzikich zwierząt z wytatuowanymi
znakami Islamu”. Obraz gwałtu, przemocy, a nade wszystko ludzkiej bezradności
zostaje w niewielkim stopniu przemycony dzięki mediom do naszego w miarę
stabilnego świata. Czy z naszymi braćmi i siostrami w wierze, ktoś potrafi w
Europie zapłakać ? Ilu chrześcijan straciło nadzieję, ile kobiet patrząc na ból
swoich okaleczonych dzieci, utopiło się we własnych łzach. „Zwykłe losy ludzi,
którzy nie byli wielkimi mistykami, nie zostawili po sobie wielkich dzieł, nie
mieli objawień, nie ukończyli szkół i nie byli mistrzami ascezy. Zabrano
im to życie, bo mieli na przegubie dłoni wytatuowany krzyż. Wszyscy
tak mocno, że bardziej już się nie da, potwierdzili, że istnieje coś
cenniejszego niż ziemskie zdrowie i życie. Co to jest? Podszyta jednak
jakimś interesikiem nadzieja na to, że w niebie będzie lepiej? A może
coś, co wymyka się próbom racjonalnego zważenia: miłość?”. W
tym miejscu nie pozostaje nic jak tylko zamilknąć… Pragnę przywołać słowa modlitwy
zaczerpniętej z liturgii galijskiej; nie tyle niech będą pociechą, co raczej
utkanym ze słów epitafium pamięci- duchową świadomością „Kościoła uśpionego”
będącego w łączności z tymi, którzy zostali dotknięci stygmatami cierpienia.
„Boże, w oczach Twoich cenna jest śmierć świętych, spraw, aby wierność Tobie w
codziennym życiu to nam przyniosła, co im pobożna śmierć”.